Dziś w Sejmie I czytanie ustawy nowelizującej m.in. kodeks rodzinny i opiekuńczy, która została już nazwana „ustawą Kamilka z Częstochowy”.

Długo nie było pewne, czy zostanie włączona do porządku obrad tego posiedzenia. Nieoficjalnie: w tej sprawie była gorąca linia między marszałek Witek a ministrem Ziobrą. Teraz, gdy pochylać się będą nad nią parlamentarzyści, patrzeć na ręce (również dosłownie, bo dostali obietnicę wejścia na sejmowe balkony) będą im obywatele.

Jeśli uda się dotrzymać tempa prac i nie wejść po drodze w polityczne spory, II i III czytanie projektu mogłoby się odbyć na kolejnym posiedzeniu, na początku lipca. Już wiadomo, że do ustawy zostanie złożonych kilka autopoprawek. To wynik szerokich konsultacji, które trwają od wielu dni, nie tylko ze stroną społeczną, lecz także opozycją. Chodzi o to, by projekt, gdy trafi do Senatu, spotkał się z maksymalnie pozytywnym przyjęciem.

Czwartek to będzie też czas wieców i apeli. Pierwsze rozpoczną się rano, kolejne potrwają do późnego popołudnia. Apel, pod którym podpisały się tysiące osób, trafił do parlamentarzystów. Jego inicjatorzy piszą: „Z całą mocą żądamy, by sprawa tak wielkiej wagi, jaką jest ocalenie najbardziej bezbronnych obywateli naszego kraju nie stała się przedmiotem walki politycznej lub kampanii wyborczych (…). Nie chcemy być świadkami przepychanek politycznych w sprawach dzieci. Prosimy o uszanowanie pamięci skrzywdzonych dzieci”. Wymieniają je z imienia. Kamilek z Częstochowy, Blanka z Olecka, Hania z Kłodzka, Oskarek z Piotrkowa, Leonek z Garwolina. Piszą, że na przestrzeni lat dzieci były krzywdzone niezależnie od tego, jaka siła polityczna była u władzy. Akcentują, że mają różne poglądy, ale łączy ich cel: zatrzymanie przemocy wobec dzieci.

Minister Marcin Romanowski, który odpowiada za projekt (formalnie jest on autorstwa Suwerennej Polski), zapowiada, że autopoprawki idą m.in. w kierunku maksymalnego „odprawnokarnienia” procedury analizy systemowej zdarzeń, w wyniku których dziecko zmarło lub doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Chodzi o to, przekonuje w rozmowie z DGP, by nie było wątpliwości co do celu tej analizy. A jest nią wyjaśnienie, co nie zadziałało, i naprawa systemu. Zmiany mają też objąć sam zespół, który będzie badał sprawy. Ponieważ ich liczba może okazać się znaczna (nieoficjalnie słyszymy o 13 tylko z tego roku), rozważane jest rozszerzenie jego składu z obecnych sześciu osób do nawet dziewięciu czy dziesięciu.

O kolejnych założeniach zmian w przepisach pisaliśmy już na łamach DGP. Teraz trwa m.in. dopinanie kwestii związanych z rolą Państwowej Inspekcji Pracy. Tak, by w ramach swoich obowiązków kontrolowała również pracodawców, czy sprawdzają pracowników, którzy mają kontakt z dziećmi, m.in. w rejestrze sprawców przestępstw na tle seksualnym, a także w rejestrze karnym (pod kątem prawomocnych wyroków dla sprawców przemocy, w tym przemocy w rodzinie). W przypadku wykrycia nieprawidłowości inspekcja pracy niezwłocznie zawiadamiałaby policję. Za niedopełnienie standardów ochrony małoletnich groziłaby grzywna, a w przypadku dopuszczenia do pracy osoby figurującej w rejestrze – nawet kara pozbawienia wolności.

Tym, co dziś wywołuje emocje po stronie opozycji, jest m.in. sześciomiesięczne vacatio legis dla tych przepisów. Mecenas Monika Horna-Cieślak, zaangażowana w prace nad ustawą, zwraca uwagę, że z jednej strony jest dążenie, by zespół zaczął działać szybciej. Zaraz jednak zaznacza, że czas jest potrzebny na zapoznanie się z nowymi przepisami. A zespół – jeśli ustawę bez zwłoki podpisze prezydent – mógłby ruszyć z pracami od marca. Słyszymy zapewnienie, że zająłby się też tragediami, które już się wydarzyły. Na celowniku miałby w pierwszej kolejności sprawy z art. 148 k.k. (zabójstwo) i 156 k.k. (ciężki uszczerbek na zdrowiu). A jedną z pierwszych, która zostałaby poddana analizie, byłaby sprawa Kamilka. Bo to los tego dziecka był swoistym katalizatorem prac nad projektem. ©℗