Komisja Europejska przesłała już wszystkie wezwania do zapłaty kar zasądzonych po wprowadzeniu tzw. ustawy kagańcowej i pozytywnie oceniła wyrok TSUE. Licznik przestał bić wczoraj, ale Bruksela czeka na wykonanie wyroku przez rząd.

Wczorajszy wyrok TSUE teoretycznie rozstrzyga wieloletni spór między Warszawą a Brukselą dotyczący praworządności i reform wymiaru sprawiedliwości. Unijny sąd orzekł bowiem, że rząd, wprowadzając tzw. ustawę kagańcową w grudniu 2019 r., złamał zobowiązania traktatowe. Komisja Europejska czekała na ten wyrok ponad dwa lata, odkąd w kwietniu 2021 r. złożyła skargę. Dziś Bruksela nie kryje zadowolenia z werdyktu TSUE. Rzecznik KE Christian Wigand podkreślił dziś, że następny krok należy do polskiego rządu, który powinien dostosować się w pełni do wyroku. Teoretycznie rząd może odwołać się i ma na to dwa miesiące, ale w praktyce unijny trybunał rozpatruje jedynie odwołania w kwestiach prawnych, a nie merytorycznych. Bruksela nie sprecyzowała jednak, jak długo będzie czekać na pełne wykonanie wyroku przez Polskę.

W opinii ministra ds. UE Szymona Szynkowskiego vel Sęka Polska już zastosowała się do przepisów z uwagi na znowelizowanie przepisów w połowie ubiegłego roku i zlikwidowanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. - Treść tego wyroku odnosi się w znaczącej mierze do nieistniejącego stanu prawnego. Izba Dyscyplinarna została w międzyczasie zlikwidowana. Prawo europejskie zostało tak skonstruowane, że TSUE nie ocenia stanu prawnego już po wprowadzonych w międzyczasie zmianach – stwierdził Szynkowski vel Sęk.

Znacznie ostrzej zareagował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który ocenił, że wyrok „nie był pisany przez sędziów, tylko przez polityków” i w jego opinii stanowi złamanie europejskich traktatów i przekroczenie uprawnień przez TSUE. Podległa Ziobrze Prokuratura Krajowa wydała jeszcze w poniedziałek oświadczenie, w którym rozwija argumenty przedstawione dziś przez ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego. W ocenie PK wczorajszy wyrok jest niezgodny z traktatem o UE oraz konstytucję i łamie zasadę kompetencji powierzonych, poszanowania ustrojów konstytucyjnych państw członkowskich oraz pomocniczości.

Rząd na razie nie zajął jasnego stanowiska w sprawie dostosowania się do wyroku i zapłacenia zaległych kar. W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS przyznają, że nie zapadły jeszcze decyzje, jak ustosunkować się do orzeczenia unijnego trybunału, jednak pewne jest, że Polska będzie musiała zapłacić zasądzone w ramach środków tymczasowych kary pieniężne. Początkowo wynosiły one1 mln euro, ale po przychyleniu się w marcu 2023 r. przez TSUE do wniosku polskiego rządu zostały obniżone o połowę. Kary nie są już naliczane, gdyż stanowiły środek tymczasowy, który traci moc prawną wraz z wyrokiem TSUE. Łącznie unijny trybunał zasądził kary o wysokości ok. 560 mln euro, co stanowi najwyższy wynik w historii Unii Europejskiej. Czy to jednak na pewno koniec nakładania sankcji finansowych? Niekoniecznie. Bruksela czeka obecnie na pełne dostosowanie przepisów do wyroku i jeśli nie będzie przekonana, co do działań rządu, może wszcząć kolejną procedurę naruszeniową – tym razem za brak realizacji wyroku. Wówczas cała procedura wygląda analogicznie jak od 2021 r. KE zwróci się z oczekiwaniem realizacji wyroku, jeśli nie odnotuje postępów, to może ponownie skierować skargę do TSUE, który z kolei może ponownie zasądzić kary finansowe w ramach środku tymczasowych.

Bruksela nie precyzuje na razie, jak długo będzie oczekiwać na pełną realizację wyroku. Wiadomo jednak, że zamierza pobrać zasądzone kary. Według naszych informacji z 560 mln euro na razie KEudało się wyegzekwować ok. 360 mln euro. Trybunał orzekł jednak, że wyrok nie wpływa na obowiązek zapłacenia pozostałych kar. Rzecznik Komisji Christian Wigand poinformował, że Bruksela wczoraj przesłała 17 wezwanie do zapłaty kar przez Polskę, które obejmują okres od 21 kwietnia do 4 czerwca. – To było w zasadzie ostatnie wezwanie do zapłaty. Wszystkie wezwania zostały wysłane do dnia wyroku i to kwestia Polski, żeby je monitorować – dodał.