Jeśli projekt poprawiający bezpieczeństwo dzieci nie trafi pod obrady Sejmu w czerwcu, zginie w politycznej przepychance przed wyborami.

Projekt o ochronie małoletnich został złożony w Sejmie 12 maja przez grupę posłów Suwerennej Polski. I choć, jak słyszymy, powstawał miesiącami, prace przyspieszyły po tragedii, jaka spotkała Kamila z Częstochowy. Dziecko zginęło z rąk bliskich, a jego śmierć unaoczniła brak procedur pozwalających zapobiegać takim sytuacjom lub wyciągać z nich wnioski.

Projekt, nad którym czuwa wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski, czekał niemal trzy tygodnie, aż marszałek Sejmu nada mu numer druku, co otworzy drogę do dalszego procedowania. Teraz rozstrzyga się, czy zostanie uwzględniony w porządku najbliższego posiedzenia. Co w nim jest? Standardy ochrony dzieci, czyli jasna ścieżka działania dla każdej instytucji w sytuacji, gdy trzeba pomóc dziecku. A także kwestionariusz oceny, zawierający pytania z zakresu zdrowia fizycznego, psychicznego czy higieny, podobny do tego, który wprowadziła tzw. ustawa antyprzemocowa, by nie tylko policja, lecz także pracownik socjalny mogli ocenić, czy dzieje się coś złego. Projekt wprowadza instytucję reprezentanta dziecka, by małoletni miał w sądzie prawnika. Są też przepisy wprowadzające obowiązkowe szkolenia dla sędziów rodzinnych i wysłuchanie dziecka w sprawach rodzinnych. Pojawia się obowiązek informowania, że sprawca przemocy opuścił zakład karny.

Dokument zakłada też analizę przypadków krzywdzenia dzieci ze skutkiem śmiertelnym czy ciężkiego uszkodzenia ciała, czyli przepisy wzorowane na brytyjskiej procedurze „serious case review”. Celem jest wyszczególnienie słabych ogniw systemu, co ma pomóc w ich eliminacji. Wreszcie projekt przewiduje stworzenie narodowych strategii przeciwko przemocy wobec dzieci i przestępstwom seksualnym wobec nich. Romanowski ma nadzieję, że ustawę uda się uchwalić jeszcze w tej kadencji parlamentu. By tak się stało, projekt powinien zostać wniesiony pod najbliższe obrady. – Zgłosiliśmy projekt jako SP, bo tak było najszybciej, ale liczę na ponadpartyjne porozumienie – mówi wiceminister. Opisuje, że projekt systematyzuje szereg postulatów zgłaszanych przez specjalistów oraz organizacje pozarządowe i cieszy się poparciem Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF). Jak słyszymy, trwają też rozmowy z przedstawicielami organizacji pozarządowych.

Współautorką dokumentu jest Monika Horna-Cieślak, przewodnicząca sekcji praw dziecka przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie. Jak opisuje, dyskusje nad tymi zapisami trwały od ok. roku, odkąd przy okazji prac nad narodową strategią przeciwko przestępstwom seksualnym wobec dzieci czy ustawą antyprzemocową wyszły na jaw białe plamy w zakresie bezpieczeństwa dzieci. – Pierwotnie miał to być projekt resortowy, ale potem pojawiła się informacja o kolejnej śmierci dziecka. Uznaliśmy, że ta tragedia musi wszystkich obudzić i zmotywować do szybkiego działania – mówi. – To ustawa kodeksowa; posłowie muszą mieć 14 dni na zapoznanie się z dokumentem. Stąd najlepiej, by pierwsze czytanie odbyło się 16 czerwca. Kolejne w lipcu. Senat ma 30 dni na zgłoszenie uwag, ale liczymy, że w tak ważnej kwestii nie będzie czekał długo – opisuje. Politycy opozycji deklarują w rozmowach z DGP, że w tej sprawie jest szansa na porozumienie, zwłaszcza że projekt cieszy się szerokim poparciem środowisk obywatelskich o różnych przekonaniach ideologicznych.

– To ustawa, która pomoże lepiej chronić dzieci, a im dłużej na nią czekamy, tym większe ryzyko, że będą kolejne tragedie – mówi Renata Szredzińska z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Zwraca uwagę, że jeśli parlament nie uchwali ustawy przed wakacjami, to jesienią, na ewentualnym dodatkowym posiedzeniu, w apogeum kampanii wyborczej będzie o to znacznie trudniej. Wtóruje jej Marek Grabowski z Fundacji Mamy i Taty. – Pamiętajmy, że mamy w Polsce zasadę dyskontynuacji. Jeśli teraz się nie uda, nie uda się też w kolejnych latach – ocenia. Na te opinie nakładają się także głosy, których politycy nie mogą zlekceważyć. Pod petycją wzywającą parlamentarzystów do procedowania ustawy podpisało się przeszło 23 tys. obywateli (i z każdym dniem ich przybywa). Do Sejmu spłynęło też wiele oddolnych apeli obywatelskich. – Ta ustawa jest dla nas kluczowa – mówi Tomasz Kopczyński, inicjator jednego z apeli. – Popieralibyśmy projekt bez względu na to, kto by go złożył. Mamy dość poczucia niemocy. Nie ma społecznej zgody na katowanie dzieci. Ustawa nie sprawi, że problem zniknie, ale liczba aktów przemocy spadnie – przekonuje. ©℗