W bazie obrony przeciwrakietowej Aegis Ashore USA trwają ostatnie testy.

Gdy w maju 2016 r. rozpoczynano budowę bazy obrony przeciwrakietowej Aegis Ashore w Redzikowie koło Słupska, za termin otwarcia obrano rok 2018. Data ta okazała się jednak zbyt ambitna, a głównym tego powodem były problemy z wykonawcami części prac budowlanych, m.in. szkocką spółką John Wood. Chodziło m.in. o konfigurację pomocniczych elementów sterujących, ogrzewania, zasilania i chłodzenia. Były dyrektor amerykańskiej Agencji Obrony Przeciwrakietowej (MDA) gen. Samuel Greaves wśród przyczyn opóźnienia wymieniał też pogodę. Nie jest też tajemnicą, że naszym sojusznikom ze Stanów Zjednoczonych wzrosła też cena, o ok. 13 proc. wobec pierwszych planów, sięgając ostatecznie ok. 850 mld dol.

Jeszcze na kilka miesięcy przed rozpoczęciem przez Rosję inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. strona amerykańska zapewniała, że budowa bazy zostanie sfinalizowana przed końcem 2022 r. Oficjalnie o zakończeniu prac instalacyjnych MDA poinformowała jednak dopiero w marcu tego roku, zaznaczając, że trwają testy. Zakończą się one najpóźniej jesienią wraz z ogłoszeniem deklaracji zdolności technicznych. Do funkcjonowania bazy będzie potrzebna wtedy jeszcze akceptacja amerykańskiego szefa operacji morskich, Dowództwa Europejskiego Stanów Zjednoczonych (EUCOM), a także NATO.

„Redzikowo powinno zacząć działać jeszcze w tym roku, nie ma mowy o żadnych blokadach spowodowanych czynnikami pozatechnicznymi” – słyszymy od źródła w Waszyngtonie. Co ciekawe, mimo wojny za naszą wschodnią granicą Amerykanie do tej pory publicznie powtarzają, że system Aegis Ashore, którego częścią jest Redzikowo, nie jest zaprojektowany na obronę przed rakietami z Rosji, ale by – jak usłyszeliśmy to od jednego z dyplomatów – „przeciwdziałać zagrożeniu ze strony balistycznych pocisków spoza Europy, np. z Iranu”. Rakiety z tego kraju to jednak scenariusz mało prawdopodobny. A trudno sobie wyobrazić, by amerykański system przeciwrakietowy na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego stał bezczynie w przypadku znacznie bardziej prawdopodobnego rosyjskiego ataku rakietowego.

Jeszcze przed 24 lutego 2022 r., gdy Rosjanie stawiali Zachodowi swoje żądania, administracja Joego Bidena zostawiała otwarte drzwi w kwestii ewentualnych rozmów z Kremlem na temat rozmieszczenia amerykańskich rakiet w Europie oraz zakresu ćwiczeń NATO na Starym Kontynencie. Wykluczała natomiast zatrzaśnięcie Ukrainie drzwi do Sojuszu Północnoatlantyckiego, czego domagała się Moskwa. Nasi rozmówcy zza oceanu uspokajają, że za opóźnienia w Redzikowie odpowiadają jedynie kwestie techniczne, a nie polityczne. Rozmowy Biały Dom – Kreml na temat natowskiej obrony przeciwrakietowej w Europie są wykluczone.

Redzikowo jest częścią szerszej tarczy ogłoszonej jeszcze w 2009 r. przez Baracka Obamę i ostatnim jej etapem. Oprócz bazy na Pomorzu należy do niej radar w Turcji, baza w rumuńskim Deveselu pod Bukaresztem, która działa od 2016 r., oraz cały zespół amerykańskich okrętów z systemem Aegis, stacjonujący w Hiszpanii. Zdaniem Amerykanów baza na Pomorzu ma charakter ściśle defensywny i nie ma w nim nic, co mogłoby zagrozić terytorium Rosji. Obawy Rosjan, że mogą tam zostać rozlokowane pociski manewrujące Tomahawk, uznają za bezprzedmiotowe, bo te są systemami mobilnymi, można wystrzeliwać je z dowolnego miejsca, nie potrzeba do tego zaawansowanej bazy. Samo Redzikowo nie zapewni nam natomiast całkowitego bezpieczeństwa przed atakami rakietowymi, ale instalowane tam pociski typu Aegis S-3 technicznie są zdolne do zestrzeliwania rakiet balistycznych średniego i dalekiego zasięgu. Do tego dochodzi potężny radar obserwacji przestrzeni powietrznej i powierzchni morza AN/SPY-1, taki jak na okrętach Aegis, morskiego systemu antybalistycznego instalowanego na amerykańskich krążownikach czy niszczycielach rakietowych. ©℗