Bon szkoleniowy do 7 tys. zł, grant na podtrzymanie działalności gospodarczej, wreszcie korzystniejsze wyliczenie składek ZUS dla pań zatrudnionych na pół etatu – z takimi propozycjami ma niebawem wyjść partia rządząca.

PiS szuka sposobu na odzyskanie poparcia w elektoracie kobiecym, które w dużej mierze stracił po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Najnowsze pomysły mają też być odpowiedzią na zapaść demograficzną – jak wynika z badań CBOS, w porównaniu z 2017 r. odsetek kobiet w wieku 18–45 lat planujących potomstwo spadł z 41 proc. do 32 proc.

Pakiet ma być ogłoszony jeszcze w maju, a propozycje mają być skierowane przede wszystkim do mam dzieci do lat trzech. Po powrocie do pracy ma im przysługiwać m.in. bon szkoleniowy do 7 tys. zł na zdobycie nowych kwalifikacji i szkolenia zawodowe.

Drugie planowane rozwiązanie to grant dla kobiet prowadzących działalność gospodarczą. Wysokość wsparcia wyniosłaby do sześciu minimalnych wynagrodzeń. Dziś płaca minimalna to 3490 zł, więc w tegorocznych warunkach mowa o grancie do 20 940 zł.

Wreszcie analizowane jest też korzystniejsze wyliczanie składek na ubezpieczenia społeczne dla kobiet zatrudnionych na niepełną część etatu. Szczegóły liczy ZUS. To z kolei byłoby rozwiązanie skierowane do kobiet, które chcą łączyć obowiązki rodzicielskie z częściowym powrotem do aktywności zawodowej.

Ile zapłacimy za te bonusy? Jeszcze nie wiadomo. – To rozwiązania dotyczące aktywizacji zawodowej kobiet, ich skutki fiskalne nie będą znaczące. To raczej reakcja na świadczenie babciowe, zaproponowane przez PO. Myślę, że kosztowniejsze pomysły PiS dopiero przed nami – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.

PiS ma już projekt ustawy w tej sprawie, ale nadal go szlifuje. Intencja jest taka, by zmiany weszły jeszcze w tej kadencji. Z postulatami kampanijnymi dotyczącymi sytuacji kobiet wychodzą też partie opozycji. Poza wspomnianym babciowym, czyli 1,5 tys. zł dla matki dziecka do lat trzech, która wróci do pracy, pojawiają się też pomysły np. tzw. renty wdowiej (Lewica) czy ułatwienia dostępu do ginekologa (ludowcy).

Najkosztowniejszy pomysł PiS to grant dla kobiet prowadzących działalność gospodarczą. Ma wynieść sześć minimalnych wynagrodzeń. W przyszłym roku – zgodnie z wieloletnim planem finansowym państwa, opublikowanym niedawno przez MF, i według szacunków Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP) – pensja minimalna wzrośnie do ok. 4254 zł. To oznaczałoby, że w przyszłorocznych warunkach grant mógłby wynieść maksymalnie ponad 25,5 tys. zł. Trafiłby do kobiet, które prowadzą własną działalność, być może do tych, które chcą ją założyć. Miałby także pomóc rozważającym zakończenie działalności własnej firmy. To nierzadki przypadek mikrofirm, np. z branży beauty, które kończą działalność po dwóch latach, gdy kończy się tzw. mały ZUS. Grant można byłoby przeznaczyć na pokrycie zwiększonych kosztów działalności firmy lub inny dowolny cel. – Taki grant w skali makro będzie miał mniejsze oddziaływanie niż instrumenty dotyczące pracowników, ponieważ przedsiębiorców jest mniej niż pracowników, choć takie wsparcie może pomóc rozwijać biznes – ocenia Łukasz Kozłowski z FPP.

Na firmy i kwalifikacje

Trudno jest policzyć koszty tego rozwiązania. Ile kobiet przebywających na macierzyńskim czy rodzicielskim prowadzi własną działalność? Można szacować, że skoro kobiety stanowią około jednej trzeciej osób prowadzących firmy jednoosobowe, to jest ich około pół miliona. To znaczy, że w każdym roczniku kobiet jest ok. 15 tys. Skoro do grantu mają być uprawnione faktycznie dwa czy trzy roczniki matek, mogłoby to oznaczać początkowy koszt 1,1 mld zł w pierwszym roku, a potem niespełna 400 mln zł za każdy kolejny rocznik. Oczywiście koszty pójdą w górę, jeśli grant zachęci do zakładania działalności kobiety, które o tym do tej pory nie myślały.

Kolejny pomysł to bon na szkolenia o wartości 7 tys. zł. Ma pozwolić kobietom zmienić kwalifikacje zawodowe lub doszkolić się i zwiększyć kompetencje, by móc zarabiać więcej. Nie znamy szczegółów tego pomysłu, ale zapewne może być bardziej masowy niż grant. Jak wynika z danych ZUS, przeciętnie na urlopie macierzyńskim przebywa ok. 250 tys. kobiet. Gdyby wszystkie z nich, poza tymi prowadzącymi działalność gospodarczą, wystąpiły o bon, to koszt tego rozwiązania dla jednego rocznika to ponad 1,6 mld zł.

Wreszcie trzeci pomysł to korzystniejsze, jeśli chodzi o oskładkowanie ZUS, warunki zatrudnienia na niepełny etat. – Szczegóły policzy nam ZUS – mówi nasz rozmówca z obozu rządowego.

Bardziej elastyczna opieka

Wszystkie te pomysły mają ułatwić kobietom powrót na rynek pracy po opiece nad dzieckiem i uzupełnić dotychczasowe świadczenia, takie jak kapitał opiekuńczy.

– W skali makro najważniejsze są nie tylko kwestie zatrudnienia, lecz także umożliwienia opieki nad dzieckiem w formie instytucjonalnej czy różne formy pozwalające na łączenie pracy z obowiązkami rodzicielskimi – podkreśla Łukasz Kozłowski.

Zapewne propozycje z dziedziny polityki rodzinnej to nie koniec kampanijnych pomysłów PiS na to, jak zdobyć głosy wyborców. Zdaniem Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Credit Agricole, inne, jeszcze nieznane propozycje mogą być bardziej kosztowne. – Można się liczyć z tym, że koszt wyborczych pomysłów PiS może sięgnąć od 0,5 do 1 proc. PKB. Tego typu obietnice mogłyby coś zmienić, a jednocześnie byłyby do udźwignięcia przez budżet. Sporo będzie zależało od notowań PiS. Jeśli będą rosły, to skłonność do dużych obietnic będzie mniejsza – zauważa ekonomista.

Jak wskazuje, propozycje PiS dotyczące kobiet to reakcja PiS na wcześniejszą inicjatywę Platformy Obywatelskiej, czyli tzw. babciowe. Jest ono jednak znacznie większym transferem niż propozycje PiS. Przewiduje ono, że kobiety wracające czy idące do pracy po urlopie rodzicielskim czy macierzyńskim otrzymałyby 1500 zł miesięcznie na pokrycie kosztów opieki nad dzieckiem (do czasu ukończenia przez nie trzech lat). Na przykład w ciągu dwóch lat młoda matka może liczyć na 36 tys. zł z tego tytułu. Potencjalnie maksymalne koszty budżetowe dla dwóch roczników matek szacujemy na 10,8 mld zł.

Kobiety dostrzeżone

Wątki dotyczące w całości lub częściowo elektoratu kobiecego coraz wyraźniej zarysowują się w kampanijnych propozycjach różnych ugrupowań. Właściwie wszystkie partie opozycyjne (KO, Lewica, Polska 2050 i PSL) chcą in vitro finansowanego z budżetu państwa. Lewica sporo mówi np. o rencie wdowiej, czyli o dodatku do emerytury po śmierci współmałżonka. Z kolei PSL proponuje urlop rodzinny (12 miesięcy) do wykorzystania na opiekę nad bliskimi, dziedziczenie emerytury, ułatwienie dostępu do ginekologa.

Ale akcenty obecne w kampanii wyborczej będą się zmieniać wraz z jej przebiegiem. Wczoraj Koalicja Obywatelska wyszła z propozycją programu „Polska konstytucja ochrony dzieci”. Plan zakłada m.in. krajową strategię przeciwdziałania przemocy wobec dzieci, przyznanie dzieciom prawa do skarżenia przypadków łamania ich praw do Komitetu Praw Dziecka ONZ czy stworzenie nowego kodeksu rodzinnego. Równolegle temat podjął też PiS. – 22 czerwca br. wejdzie w życie ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która w myśl nowych przepisów stanie się ustawą o przeciwdziałaniu przemocy domowej – mówiła wczoraj wiceminister rodziny i polityki społecznej Anna Schmidt. Z kolei premier Morawiecki, w reakcji na tragiczną śmierć zadręczonego Kamila z Częstochowy, zapowiedział zaostrzenie przepisów. – Chcemy zdecydowanie wzmocnić działanie art. 207 kodeksu karnego i takie polecenie wydałem również Ministerstwu Sprawiedliwości. Kary są dziś za niskie! – powiedział wczoraj szef rządu. ©℗