W drugiej połowie roku wzrosty rachunków za zakupy spożywcze mogą być jednocyfrowe.

W Polsce wydatki na żywność to wciąż najważniejsza pozycja domowego budżetu. Według GUS statystyczne gospodarstwo wydaje na artykuły spożywcze 27,01 proc. swoich dochodów, a w przypadku rencistów wskaźnik ten skacze do prawie jednej trzeciej. W okresie dwucyfrowej inflacji i spadku realnych dochodów udział jedzenia jeszcze dodatkowo rośnie. W kwietniu 2023 r. ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły rok do roku o 19,7 proc., a w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny wzrosły o 0,5 proc. To wynik lepszy niż w marcu, gdy było to odpowiednio 24 proc. i 2,3 proc., ale warto zauważyć, że mówimy o sytuacji, kiedy ceny żywności na świecie spadają, a nie rosną.

Indeks FAO (Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa), który monitoruje rynki rolnicze w marcu zatrzymał się na poziomie 126,9 pkt. W porównaniu z lutym oznacza to spadek o 2,1 proc. Trend jest spadkowy już od jakiegoś czasu – obecna wartość indeksu jest o 20,5 proc. mniejsza niż w marcu ub.r., kiedy ceny artykułów rolno-spożywczych zaczęły gwałtownie rosnąć po agresji Rosji na Ukrainę.

Indeks światowych cen żywności liczony przez FAO spadł w marcu o ponad 2 proc., do 126,9 pkt

Rynek żywności uchodzi za jeden z najbardziej regulowanych przez państwa. Bywały lata, kiedy np. wydatki na wspólną politykę rolną pochłaniały nawet ponad 70 proc. budżetu Unii Europejskiej (w obecnej perspektywie bud żetowej to już zaledwie ok. 33 proc.). Ostatnich kilkadziesiąt lat to jednak coraz większa liberalizacja i deregulacja sektora artykułów rolno-spożywczych i tym samym jego postępująca integracja w wymiarze globalnym. Oznacza to, że czynniki kształtujące rynek żywności lokalnie, takie jak poziom zbiorów czy susza w danym kraju, mają mniejsze znaczenie niż notowania na rynkach światowych.

Według analityków banku Credit Agricole Polska w III–IV kw. tego roku dynamika cen żywności u nas powinna być już tylko jednocyfrowa. Oznacza to, że o ile do tej pory żywność drożała bardzo szybko (być może marcowy odczyt był szczytem tego trendu), to teraz tempo spadnie, ale ceny będą rosnąć dalej.

ikona lupy />
27% przeciętnie tyle procent wydatków przeznaczamy na żywność i napoje. W 2020 r. było to 25,24% / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

Dlaczego chleb nie będzie taniał? – Sam koszt ziarna w cenie pieczywa to ok. 20 proc. – mówi Jakub Olipra, starszy ekonomista banku Credit Agricole Polska. – Do tego dochodzą koszty pracy i energii. A należy mieć na uwadze jeszcze stałe koszty transportu. Pieczywo jest towarem o ograniczonej dacie ważności. Charakteryzuje się wysoką częstotliwością dostaw i w przeciwieństwie do innych towarów nie da się ich ograniczyć do jednego transportu na dwa tygodnie. To jest dodatkowy czynnik, który podbija ceny – wyjaśnia ekspert.

Dynamika wzrostów powinna natomiast spaść poniżej 10 proc. Od III kw. są spodziewane np. spadki cen wieprzowiny. „Oczekujemy, że kolejne kwartały przyniosą stopniową odbudowę pogłowia trzody chlewnej w UE ze względu na poprawę opłacalności produkcji oraz osłabienie popytu na wieprzowinę z uwagi na jej rosnące ceny. Jednocześnie w naszej ocenie presja kosztowa zacznie powoli wygasać” – oceniają analitycy banku Credit Agricole Polska. W konsekwencji rynek wieprzowiny pod koniec roku powinien się ustabilizować, a to z kolei powinno zaowocować spadkiem cen, choć na większe obniżki należy się nastawiać w przyszłym roku.

Podobnie ma być z cenami jaj. Rynek w Europie zmaga się m.in. ze skutkami ptasiej grypy, co powoduje problemy z podażą. Jednak od II kw. tego roku ceny jaj powinny już spadać, bo podaż, ze względu na obecną opłacalność produkcji, ma się zwiększyć. Będą także tanieć owoce, w miarę pojawiania się tegorocznych zbiorów.

Jedną sprawą są jednak ceny surowców żywnościowych, a drugą produktów rolno-spożywczych. Rolnicy zgrzytają zębami, widząc, jak ceny w skupach spadają, a jednocześnie nie ma to odzwierciedlenia w cenach serów, masła, chleba itp. na sklepowych półkach. Po drodze zarabiają przetwórcy żywności i… giełdowi spekulanci. Bo dziś żywność jest dla nich takim towarem, jakim od lat są surowce energetyczne – tj. poddanym ogromnym wahaniom, na których można zarobić.

I to bardzo dużo. Jeśli wierzyć raportowi Greenpeace i organizacji dziennikarskiej Lighthouse Reports, w I kw. ub.r. 10 największych funduszy hedgingowych na świecie zarobiło na handlu zbożem i soją ok. 1,9 mld dol., podczas gdy w poprzednich latach w podobnym okresie ponosiły straty. – Wszystko wskazuje na to, że fundusze pompowały bańkę cen żywności, która nie miała wiele wspólnego z rzeczywistym stanem rynku i faktyczną podażą żywności – skomentował Oliver De Schutter, specjalny sprawozdawca ONZ ds. ubóstwa i praw człowieka. ©℗