- Nie widzę sprzeczności w tym, by z jednej strony podnosić standard usług publicznych, a z drugiej uzupełniać te usługi działaniami wspierającymi aktywizację kobiet na rynku pracy - uważa Marzena Okła-Drewnowicz, posłanka KO i wiceprzewodnicząca sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny.

Czy wasze ostatnie propozycje kampanijne: babciowe i kredyt mieszkaniowy 0 proc., to uzupełnienie zapowiedzi „nic, co PIS dał, nie będzie odebrane” o deklarację, że „może nawet będzie trochę dodane”?

Od lat zajmuję się polityką społeczną i wiem, że efekt tych działań musi być kompleksowy i systemowy. Propozycje PiS często fajnie brzmią, przebijają się medialnie, ale to są wyrywkowe rozwiązania. Nasze propozycje, np. babciowe, to uderzenie w problem, z którym mierzy się każdy, kto ma dzieci. Gdyby nie moja mama, której 10-15 lat temu mogłam powierzyć opiekę nad dzieciakami, to by mnie tu nie było. Bo nawet jak mamy przedszkole czy żłobek, to dzieci chorują i często to dziadkowie (jeśli żyją) są zaangażowani w opiekę. Tak więc jest to propozycja, która daje możliwość zaopiekowania dziecka, a kobiecie szansę na dalszą karierę zawodową. To nie jest licytowanie się z PiS.

A nie jest to dublowanie rozwiązań wprowadzonych przez PiS, w postaci rodzinnego kapitału opiekuńczego i 500 plus?

RKO i „babciowe” to programy, które się uzupełniają, ale także się różnią, np. tym, że filarem naszego babciowego jest aktywność zawodowa kobiety. Druga różnica jest taka, że PiS jak zwykle zapomina o pierwszych dzieciach. RKO jest od drugiego dziecka, tak jak na początku 500 plus. Babciowe od pierwszego. Poza tym będzie obowiązywało od momentu, gdy rodzice skończą lub przerwą urlop rodzicielski, do 3. roku życia dziecka.
A warto przypomnieć, że PiS zabrał rodzinom z dziećmi do 3.roku życia dofinansowanie do zatrudnienia niani.

Jakie efekty ma to przynieść?

Ludziom będzie łatwiej podjąć decyzję o posiadaniu dzieci. Dziś boimy się, co będzie z pracą, a potem czy wychowamy dziecko, czy będzie nas na to stać. Sama musiałam wrócić do pracy szybciej niż mogłam – miałam do spłacenia kredyt, bałam się o miejsce pracy. Ale zarazem chciałam, by dzieci miały dobrą opiekę.

Marzena Okła-Drewnowicz, posłanka KO i wiceprzewodnicząca sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny / Facebook / fot. Facebook

Ile to będzie kosztować?

Dziś na rynek pracy wraca niespełna 50 proc. kobiet po urlopie macierzyńskim i rodzicielskim, mimo że chęć powrotu deklaruje aż 90 proc. Gdyby babciowe nie zachęciło do powrotu na rynek pracy więcej matek niż do tej pory, to ten koszt wyniósłby 6 mld zł. Ale to wariant pesymistyczny, mało realny.

Nasze wyliczenia pokazują, że gdyby na rynku pracy znalazły się wszystkie matki a babciowe działało przez dwa lata, to roczny koszty wyniósłby powyżej 10 mld zł.

Tak, ale pamiętajmy, że gdy kobieta idzie do pracy, to od jej pensji są odprowadzane składki. Najniższe wynagrodzenie to od lipca 3600 zł, składki to około 1550 zł, więc koszt tego rozwiązania się bilansuje.

Ale kosztem będzie większy deficyt w FUS, który trzeba będzie pokryć z innych źródeł

Moglibyśmy tych pieniędzy z ich składek nie mieć i mieć nadal niepracujące matki.

Część ekspertów przekonuje, że może już wystarczy tych transferów i lepiej byłoby skupić się na podwyższaniu standardu usług publicznych czy uelastycznienia prawa pracy.

Ale to właśnie rozwiązanie systemowe. Nie widzę sprzeczności w tym, by z jednej strony podnosić standard usług publicznych, a z drugiej uzupełniać te usługi działaniami wspierającymi aktywizację kobiet na rynku pracy. Owszem, musimy mieć dużo żłobków i przedszkoli, ale czy to rzeczywiście spowoduje, że rodzice przestaną korzystać z opieki babci czy niani?

Problem w tym, że mamy zaplanowane ogromne i sztywne wydatki w budżecie, np. na zbrojenia, a tu mamy ruch generujący kolejny niemałe wydatki.

A może równolegle skupmy się na potrzebach rodzin i kobiet? Jeśli obecny system - ze żłobkami, RKO, urlopem ojcowskim – wciąż nie zachęca kobiet do powrotu do pracy, to zastanówmy się, czemu tak jest. Skończmy z myśleniem, że to tylko transfer. Gdyby babciowe było wypłacane wcześniej, to ta aktywizacja byłaby dziś na wyższym poziomie.

Kobieta rodzi średnio mając 29 lat, do pracy chce wrócić w wieku 30 lat, jej mama jest w wieku emerytalnym, weźmie babciowe i zostanie z wnuczką lub wnukiem. A przecież i PiS, i wy chcecie wydłużać efektywny wiek przechodzenia na emeryturę.

Po pierwsze „babcia” w tej nazwie to tylko pewien symbol, może je dostać dziadek, ale nie tylko. Po drugie to ich decyzja. Napisała do mnie dziewczyna z małego miasteczka, która mogła wrócić do pracy za 2400 zł na rękę, ale opiekunce musiała zapłacić 1400 zł. Wyszło jej, że będzie pracowała za 700-800 zł. Gdyby dostała 1500 zł babciowego, to realnie zarabiałaby więcej.

Czy babciowe będzie obudowane kolejnymi propozycjami?

Na pewno będą propozycje, które pozwolą zniwelować lukę płacową między kobietami i mężczyznami, zarówno w kontekście płac, jak i wysokości emerytur. Co jest tego powodem? Początek i koniec pracy zawodowej kobiet. Początek to rodzenie i wychowanie dzieci. Tylko połowa mężczyzn korzysta z urlopu ojcowskiego i to mimo wprowadzenia jeszcze przez nasz rząd płatności 100 proc. w trakcie tego urlopu. Teraz PIS wprowadza dodatkowych 9 tygodni, ale pokrywa tylko 70 proc., więc to będzie fikcja. Realia są takie, że to my, kobiety, wychowujemy dzieci. Nie wracając do pracy nie podnosimy swoich kwalifikacji, a gdy już wracamy, widoczna jest różnica między nami a naszymi kolegami. Drugi powód to koniec naszej pracy zawodowej - ponad 90 proc. opieki nad osobami starszymi niesamodzielnymi sprawuje rodzina, w większości przypadków kobiety. Musimy te dwa największe czynniki ryzyka zminimalizować.

To co zaproponujecie?

Spotykam się z ekspertami, opiekunami osób niepełnosprawnych, , obok gruntownej analizy obecnych rozwiązań szykujemy własne propozycje. Będziemy je odsłaniać w pewnym rytmie. W kwestii opieki nad niesamodzielnymi jakiś czas temu pokazaliśmy już kompleksową ustawę, to też jest pewien trop.

Rozwiązania są ciągle punktowe, nie systemowe. Wy babciowe, PiS 14-stki. itp.

Po pierwsze 13. czy 14., to nie kolejna emerytura, a jednorazowy dodatek, od którego nie będzie waloryzacji na przyszłość. Po drugie, np. jeśli kobieta po powrocie do pracy po urodzeniu dziecka dostanie wynagrodzenie 6 tys. zł, to składki od niego to 2500 zł, więc babciowe to czysty zysk. Jak uwolnimy matki, zyska na tym całe społeczeństwo. Trzeba wprowadzać rozwiązania pomagające w łączeniu obowiązków z pracą.

Obowiązkowe dzielenie urlopu rodzicielskiego między rodziców jest w waszym radarze?

Wprowadzanie czegoś na siłę mija się z celem. Trzeba tworzyć zachęty.

To jakie jeszcze propozycje złożycie w kampanii?

Będziemy to sukcesywnie ogłaszać. Kładziemy nacisk na budowanie szans, wsparcie aktywności. Praca musi się opłacać, a kobiety, które wróciły do pracy, są spokojniejsze o przyszłość. Znam wiele kobiet w wieku 40-50 lat, które nie mają doświadczenia zawodowego, dzieci są już odchowane, a one zostają z niczym.

Powinna nastąpić waloryzacja 500 plus?

Na dziś mamy swoje propozycje. Natomiast nie wiemy, co zastaniemy po przejęciu władzy, jaki będzie stan finansów publicznych.

Będziecie waloryzować babciowe?

Na razie proponujemy 1500 zł. Te propozycje odpowiadają na palące problemy zwłaszcza młodych ludzi, o których sami mówią nam na spotkaniach. Oni widzą dziś dwa główne problemy: rynek mieszkań i rynek pracy. W obu tych obszarach mamy propozycje. Dla nas to dwa najważniejsze filary polityki rodzinnej, do tego dochodzi pomoc w opiece nad osobami starszymi. Bez zorganizowania usług, systemu, będzie tylko przelewanie pieniędzy.

Rozmawiali: Grzegorz Osiecki i Tomasz ŻóŁciak