Prezydent USA Joe Biden swoją wizytą w Kijowie dał znać Władimirowi Putinowi, że Ukraina chce być i będzie częścią wolnego świata - ocenił we wtorek były szef PO Grzegorz Schetyna. Jego zdaniem, Rosjanie będą musieli bardzo poważnie zrewidować swoją politykę.

W poniedziałek prezydent Joe Biden złożył niezapowiedzianą wizytę w Kijowie, gdzie spotkał się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Amerykański prezydent podczas wizyty poinformował m.in., że Ukraina otrzyma nowy pakiet pomocy wojskowej warty 500 mln dolarów, w tym amunicję do systemów HIMARS.

We wtorek w Radiu Wrocław b. szef PO Grzegorz Schetyna ocenił, że "niezłomna postawa prezydenta Bidena będzie miała wpływ na politykę następnych miesięcy i lat, a także na to, co zdarzy się za naszą wschodnią granicą". "To jest potrzebna wizyta, zupełnie niespodziewana, zaskakująca i pokazująca, jak wielki wpływ na politykę, tę międzynarodową, chcą mieć i mają Stany Zjednoczone”"– stwierdził.

Jego zdaniem, prezydent Biden swoją wizytą dał znać Putinowi, że "Ukraina chce być, może być i będzie częścią wolnego świata". "Biden zbudował ogromny kapitał zaufania na Ukrainie, wśród Ukraińców i to będzie miało wpływ na dalsze kroki amerykańskie, jeśli chodzi o rozstrzygnięcie tej wojny i tego co będzie później, po wojnie, czyli po końcu agresji" – mówił Schetyna.

Zwrócił też uwagę na brawurowy - w jego ocenie - sposób przeprowadzenia tej wizyty. "Nikt się tego nie spodziewał. Także tym bardziej to miało tak ogromne znaczenie i wszyscy to w ten sposób zobaczyli. Myślę, że Rosjanie będą musieli bardzo poważnie zrewidować swoją politykę. Wiedzą, że nie mają inicjatywy w tej kwestii. To, co będzie mówił prezydent Biden, co będą mówiły Stany Zjednoczone, będzie miało wpływ na rozstrzygnięcia polityczne" – wskazał.

Odnosząc się do planowane na wtorek przemówienia prezydenta USA w Polsce, Schetyna podkreślił, że chciałby usłyszeć m.in. o roli Polski i Polaków po 24 lutego zeszłego roku, "kiedy otwieraliśmy serca i domy, kiedy przyjmowaliśmy setki tysięcy, miliony ukraińskich uchodźców". "Ale chciałbym też takiego konkretnego zobowiązania do ochrony wschodniej granicy NATO, wschodniej granicy Polski, o żołnierzach amerykańskich, o bazach amerykańskich, o takim nierozerwalnym sojuszu amerykańsko, czy NATO-wsko-polskim, że Polska jest ważną, czy jedną z ważniejszych części NATO" – mówił.

Dopytywany, czy jego zdaniem Polska jest obecnie silniejsza niż rok temu ocenił, że "na pewno tak, ze względu na to, że jesteśmy krajem, który jest frontowy, który koordynuje i przekazuje całą pomoc dla Ukrainy". "Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby w Polsce premierem był ktoś taki, jak (szef węgierskiego rządu) Viktor Orban, który by prowadził taką politykę wschodnią. To by była po prostu kompletna katastrofa. Dzisiaj cała polska polityka, rządzący i opozycja, bezwzględnie wspierają sprawę ukraińską i to buduje pozycję Polski” – stwierdził.

Dodał przy tym, że "to nie jest tak, że Unia Europejska, wolny świat, także Stany Zjednoczone, nie widzą tego, czego w Polsce brakuje i co jest niezbędne do tego, żebyśmy mówili, że jesteśmy krajem praworządnym, demokratycznym i naprawdę suwerennym".

Amerykański przywódca przybył do Warszawy w poniedziałek późnym wieczorem. We wtorek zaplanowano jego spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą; ma też wygłosić przemówienie do narodu polskiego. Na środę zaplanowano jego udział w szczycie Bukaresztańskiej Dziewiątki, gdzie mowa będzie o dalszym wsparciu Ukrainy. (PAP)

Autorka: Agata Tomczyńska

ato/ mrr/