Gwałtownie zwiększyła się liczba wydawanych pozwoleń i egzemplarzy broni palnej znajdujących się w rękach Polaków.
Gwałtownie zwiększyła się liczba wydawanych pozwoleń i egzemplarzy broni palnej znajdujących się w rękach Polaków.
W 2022 r. wydano w Polsce pozwolenie na broń dla ponad 37,4 tys. osób. To o niemal 17,5 tys. więcej niż rok wcześniej. Hitem są zgody na posiadanie broni kolekcjonerskiej i sportowej. Pierwszych w 2022 r. było ich 19 862, co oznacza rok do roku wzrost o ponad 10,6 tys. Pozwoleń na broń sportową wydano w ubiegłym roku 13 147 (dwa razy tyle, ile w 2021 r.). W sumie w naszych rękach znalazło się w 2022 r. ponad 100 tys. sztuk nowo zarejestrowanej broni.
Eksperci twierdzą, że do tak dużych wzrostów przyczyniły się wojna w Ukrainie, chęć zdobycia elementarnych umiejętności posługiwania się bronią oraz rosnąca świadomość, że nie jest to zarezerwowane dla wybranych.
- Polacy zrozumieli, że uzyskanie pozwolenia jest w ich zasięgu - mówi Mariusz Kaczmarczyk, właściciel jednej z największych strzelnic w kraju. Tłumaczy, że w przypadku ubiegania się o zezwolenie na broń kolekcjonerską czy sportową postępowanie administracyjne jest opisane w ustawie o dostępie do broni i amunicji. Mówi o dostarczeniu do wydziału postępowania administracyjnego policji konkretnych dokumentów.
Kaczmarczyk prowadzi klub sportowo-kolekcjonerski. Członek przychodzi na zajęcia dwa razy w tygodniu. Tam uczy się strzelania, ale też procedur bezpieczeństwa. Gdy czuje się pewnie, przystępuje do egzaminu wewnętrznego, który jest przepustką do egzaminu państwowego na patent strzelecki. Egzamin składa się z części praktycznej na strzelnicy i teoretycznej, do której pytania przygotowuje Polski Związek Strzelectwa Sportowego. Następnie występuje się o licencję na dany typ broni (pistolet, karabin, strzelba gładkolufowa) do PZSS. Do tego dochodzi komplet badań u internisty, psychologa, okulisty, zaświadczenie o niekaralności. Policja ma 30 dni na wydanie decyzji o przyznaniu pozwolenia. Z takim dokumentem można kupić broń, którą w ciągu pięciu dni trzeba zarejestrować.
Gdy się ma pozwolenie na broń sportową i należy do stowarzyszenia kolekcjonerskiego, wystąpienie o pozwolenie na broń kolekcjonerską nie wymaga już dodatkowych starań w policji. Są one niezbędne, jeśli od początku występujemy o taki typ pozwolenia. Wówczas poza przynależnością do stowarzyszenia konieczne jest przejście testów praktycznego i teoretycznego w komendzie.
Paulina Ptaszyńska, instruktorka strzelectwa, opowiada, że gdy wybuchła wojna w Ukrainie, w sklepach zabrakło amunicji. To po części odpowiedź na pytanie, co kieruje dziś ludźmi. - Zmienił się profil osób, które występują o pozwolenie. Przed wojną był to rodzaj hobby. Dziś to zdecydowanie częściej potrzeba zdobycia umiejętności - ocenia.
Strzelanie jest kosztowne. Jeden nabój do pistoletu kosztuje ok. 4 zł. Paczka do wystrzelenia w kilkanaście minut liczy 50 sztuk. Do tego rezerwacja miejsca i instruktora - kolejne 60 zł. - Szkolenie wymaga regularności. Większość osób nie potrafi oddać celnego strzału na odległość 10 m. Dużo jest do nadrobienia, jeśli chcemy mieć pożytek ze wzrostu liczby osób z pozwoleniami - dodaje instruktorka.
Skąd tylu kolekcjonerów i sportowców? - To efekt tego, że nie ma dziś pozwolenia, które odpowiadałoby rzeczywistości. Osobiste pozwolenie wymaga udokumentowania ponadprzeciętnego zagrożenia dla zdrowia czy życia. W praktyce tylko nieliczni je dostają - opisuje Ptaszyńska. Żartuje, że dziś statystyczny kolekcjoner ma na stanie… jednego glocka. A ilu sportowców faktycznie rywalizuje w zawodach? - 10 proc. Reszta robi to raz w roku, by utrzymać licencję - ocenia.
Eugeniusz Bednarz, prezes Związkowego Klubu Strzeleckiego w Warszawie, opisuje, jak wyglądało zainteresowanie konkursem ogłoszonym przez resort sportu, a prowadzonym w 2022 r. pod auspicjami PZSS. Był dla osób, które nigdy nie miały nic wspólnego ze strzelaniem, a chciały zdobyć umiejętności. - Liczba miejsc w grupie była ograniczona. Za każdym razem, gdy otwieraliśmy nowy nabór, w ciągu kilku minut wszystkie miejsca były zajęte - opisuje.
Marian Ślimak, dyrektor w Milisystem SA, były oficer JW GROM, zwraca uwagę, że od lat 90. w Polsce była niska świadomość na temat tego, kto może mieć broń. Skutkowało to tym, że średnia z ostatnich lat dla państw UE na 100 mieszkańców wynosiła sześć-osiem sztuk broni, a w Polsce nigdy nie przekroczyła trzech sztuk. To, że przybywa wydawanych zezwoleń, ocenia pozytywnie. - Owszem, broń kolekcjonerska nie jest tylko do powieszenia na ścianie. Czy to groźne? Jak popatrzymy na statystyki policyjne, gdy dochodzi do przestępstw z użyciem broni, to wykorzystywana jest ta nabyta nielegalnie - podkreśla.
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama