Rząd podpisał kontrakt na prawie 300 wyrzutni artylerii rakietowej. Za kilka tygodni rozpoczną się dostawy nowego sprzętu dla wojska na skalę niespotykaną od lat.

Ministerstwo Obrony Narodowej zamówiło 288 wieloprowadnicowych wyrzutni K239 Chunmoo. To sprzęt, którym można razić naziemne cele przeciwnika w odległości prawie 300 km, w pewnym uproszczeniu odpowiednik amerykańskiego HIMARS. – Opierając się na doświadczeniach wojny w Ukrainie, zdecydowaliśmy się na zwiększenie liczebności artylerii, w tym rakietowej. Dziś podpisaliśmy umowę ramową – tłumaczył w środę wicepremier Mariusz Błaszczak.
Umowa, o której mówił wicepremier, zakłada także zakup kilkunastu tysięcy sztuk amunicji (w pierwszej transzy) i – co kluczowe – wyposażenie tego sprzętu w polski system kierowania ogniem Topaz (Grupa WB) oraz usadowienie wyrzutni na samochodach Jelcz (Polska Grupa Zbrojeniowa). Jej wartości nie podano, ale chodzi co najmniej o kilka miliardów dolarów. O tym, jak potrzebne i wartościowe jest to uzbrojenie, świadczą działania ukraińskich obrońców, którzy przy pomocy mniej niż 30 wyrzutni tego rodzaju zadali rosyjskim najeźdźcom dotkliwe straty, niszcząc m.in. liczne składy amunicji.
Pierwotnie podpisanie planowano w Korei, ale wylot polskiej delegacji nie doszedł do skutku. Resort obrony wyjaśnia to usterką samolotu. W koreańskich mediach pojawiły się za to informacje, że Chiny nie zgodziły się na udostępnienie swojej przestrzeni powietrznej dla polskiej delegacji.

Czołgi K2 i armatohaubice K9

Także wczoraj ogłoszono przekazanie w Korei Południowej pierwszych 10 czołgów K2 i 24 armatohaubic K9, które drogą morską w ciągu kilku tygodni mają dotrzeć do Polski. To początek realizacji umowy podpisanej pod koniec sierpnia, która przewiduje zakup 180 czołgów i ponad 200 armatohaubic. W sumie dokument ramowy zakłada pozyskanie 1000 czołgów i ponad 600 haubic, ale te kolejne egzemplarze mają być wytwarzane już z udziałem polskiego przemysłu.
Kontrowersyjne jest to, że resort obrony kupuje sprzęt artyleryjski w Korei, mimo że polskie kraby produkowane przez Hutę Stalowa Wola doskonale sprawdzają się w Ukrainie. MON tłumaczy to ograniczonymi mocami produkcyjnymi i szybszym czasem dostaw sprzętu koreańskiego. Polski przemysł zbrojeniowy ma na kooperacji z Koreańczykami zyskać, ale na razie nie ma w tym obszarze szczegółowych umów wykonawczych. To samo dotyczy podpisanej wczoraj umowy na K239 – współpraca przemysłowa musi jeszcze zostać doprecyzowana, a doświadczenia ostatnich lat pokazują, że na tym etapie negocjacji pojawia się wiele trudności.

To początek całej serii dostaw nowego sprzętu dla wojska

Dostarczenie koreańskich czołgów i armatohaubic to początek całej serii dostaw nowego sprzętu. Pierwsze zestawy artylerii rakietowej K239 (18 sztuk, czyli jeden dywizjon) mają trafić do Wojska Polskiego już w przyszłym roku. Także w przyszłym roku nad Wisłę dotrą ich amerykańskie odpowiedniki, czyli wyrzutnie HIMARS. Umowę na ten zakup podpisaliśmy już w 2019 r. Z kolei w ostatnich miesiącach Mariusz Błaszczak i Jarosław Kaczyński zapowiadali zakup 500 sztuk tego rodzaju uzbrojenia, ale m.in. z powodu ograniczonych mocy produkcyjnych Amerykanów skończy się najpewniej na zakupie ok. 200 HIMARS. Teraz resort obrony czeka na odpowiedź zza oceanu. Ale różnica w czasie dostaw jest duża – z Korei sprzęt dociera w rok, z USA w cztery lata od popisania umowy.
Oprócz artylerii rakietowej dwóch typów w 2023 r. do Polski będą napływać kolejne koreańskie armatohaubice K9 (co najmniej 24) i czołgi K2. Możliwa, choć nie pewna, jest dostawa części ze 116 używanych czołgów Abrams, o których rozmowy toczą się z Amerykanami. Nowe abramsy – 250 sztuk zakontraktowanych wiosną – będą dostarczane do Polski najpewniej od końca 2024 r., a wszystkie mają trafić do 2026 r.

Dotrą wreszcie śmigłowce AW101

Powody do (częściowego) zadowolenia będą mieli także lotnicy. W przyszłym roku do Polski dotrą wreszcie śmigłowce AW101, które są przeznaczone do zwalczania okrętów podwodnych. Umowa została podpisana w 2019 r. Pierwotnie miały one trafić do nas już w tym roku, ale m.in. z powodu pandemii dostawy czterech maszyn przesunęły się na przyszły rok. W podobnym czasie mają trafić do Wojska Polskiego także pierwsze (prawdopodobnie też cztery) z 32 maszyn AW149. Ta umowa została podpisana w tym roku. Siły Powietrzne odbiorą także 12 koreańskich samolotów FA-50, które według deklaracji resortu obrony mają zastąpić posowieckie Su-22 i MiG-29.
Tak dużych dostaw nowego uzbrojenia nie było w Polsce od lat. W części jest to realizacja umów zawieranych wcześniej, ale większość sprzętu, który ma zostać dostarczony do Polski, to efekt umów podpisanych w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Przyspieszenie jest skutkiem agresji Rosji na Ukrainę. W przeciwieństwie do wcześniej zawieranych przez MON umów te ostanie dotyczą dużych ilości sprzętu, a po ich dostawach zdolności Wojska Polskiego mocno wzrosną. Jeśli w najbliższych miesiącach podpiszemy zapowiadane umowy m.in. na sześć kolejnych baterii systemu obrony powietrznej Patriot, również dotyczący obrony nieba program „Narew” czy śmigłowce uderzeniowe AH-64 Apache, to za pięć, sześć lat Polska będzie dysponować jedną z najmocniejszych i najbardziej nowoczesnych armii lądowych w Europie.