Od roku minister obrony Mariusz Błaszczak mówi o większej armii. Przez ten czas liczba żołnierzy zawodowych Wojska Polskiego delikatnie spadła. Przybyło za to nieco ponad 3 tys. mundurowych terytorialnej służby wojskowej

Liczba żołnierzy w polskiej armii

31 lipca według stanów ewidencyjnych w armii było dokładnie 111 259 żołnierzy zawodowych. Prawie trzystu mniej niż jeszcze rok wcześniej. Takie ujęcie rok do roku zdarza się po raz pierwszy od 2015 r., gdy na koniec lipca w Wojsku Polskim służyło 95 301 zawodowców, prawie półtora tysiąca mniej niż rok wcześniej. Przez ostatnie siedem lat liczba tego rodzaju żołnierzy wzrosła o prawie 20 proc., ale w ubiegłym roku ten trend się załamał.
Od pięciu lat liczba żołnierzy ogółem dynamicznie rośnie, ponieważ obecnie mamy prawie 30 tys. żołnierzy terytorialnej służby wojskowej. Ale także tutaj widać spadek liczby naborów. W ubiegłym roku przybyło ich nieco ponad 3 tys., rok wcześniej ten wzrost wyniósł 4,5 tys., dwa lata wcześniej 3,5 tys. Trzeba jednak pamiętać, że nie są to żołnierze zawodowi, a ochotnicy przechodzący 16-dniowe szkolenie podstawowe i później służący głównie weekendowo. O ile ich rola przy pandemii była znaczna, to już podczas kryzysu na granicy z Białorusią to tradycyjne wojsko operacyjne okazało się niezbędne, a fakt, że żołnierze obrony terytorialnej mają też cywilne życie - uczą się bądź pracują, okazał się jedną z przeszkód, by to na nich spoczął główny ciężar patrolowania granicy.
Resort obrony podał nam również dane z 23 sierpnia 2022 r. Tego dnia liczba zawodowców była o ponad 200 żołnierzy większa niż 31 lipca 2021 r., ale nie ma ona punktu odniesienia, czyli danych z 23 sierpnia 2021 r., i nie zmienia to ogólnego obrazu, że liczba żołnierzy zawodowych od roku praktycznie się nie zmieniła.

Będzie większa armia? Deklaracje MON kontra rzeczywistość

Ten brak wzrostu liczebności jest w sprzeczności z deklaracjami Ministerstwa Obrony. Na stronie internetowej Mon.gov.pl można m.in. przeczytać, że „jednym z naszych priorytetów jest zwiększenie liczebności Wojska Polskiego we wszystkich rodzajach sił zbrojnych (wojskach lądowych, specjalnych, lotnictwie, marynarce wojennej, obronie terytorialnej), w służbie zawodowej i w rezerwie oraz we wszystkich korpusach osobowych - szeregowych, podoficerów i oficerów”. Z kolei minister obrony i wicepremier Mariusz Błaszczak przez ostatni rok wielokrotnie powtarzał, że jego celem jest stworzenie 300-tysięcznej armii, w której będzie ok. 250 tys. żołnierzy zawodowych. - Trudno mi to zrozumieć. Pieniądze są niezłe, promocja olbrzymia, praca przy naborze jest wykonywana. Nie potrafię tego wyjaśnić. Być może wpływa na to pewien brak charyzmy samego ministra - mówi jeden z polityków obozu rządzącego.
- Sporo żołnierzy było zmęczonych po kryzysie na granicy i dlatego część z nich zrezygnowało ze służby. Tam obowiązywał system trzyzmianowy - jedna odpoczywa, druga się przygotowuje do wyjazdu, trzecia jest na miejscu. Te zmiany miały trwać trzy tygodnie. Ale często było tak, że trwały dłużej, bo zwyczajnie nie miał kto tych żołnierzy zmienić. Na to nakłada się też niewiarygodna wręcz liczba różnych pikników i imprez z politykami różnego szczebla, które odbywają się w weekendy. A młodzi ludzie dzisiaj chcą mieć weekendy wolne. I dlatego ci najbardziej sfrustrowani, którzy i tak wiedzą, że nie doczekają emerytury przysługującej po 25 latach, już teraz odchodzą ze służby - mówi DGP doświadczony oficer. Najwyraźniej liczbą nowych żołnierzy ledwo udaje się te luki uzupełnić.

Zwiększanie armii z problemami

Problemy przy powiększaniu armii, nie mówiąc nawet o dojściu do magicznych 300 tys., od lat są te same. Z jednej strony jest coraz mniej młodych ludzi w rocznikach, które mogłyby pójść do wojska. Z drugiej dobra sytuacja na rynku pracy oznacza, że armia często nie jest w stanie zaproponować warunków konkurencyjnych do tego, co proponują prywatni pracodawcy. Stąd też stosunkowo duże (prawie 5 tys. zł) uposażenie dla przychodzących do wojska w ramach tzw. dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Ale ten program dopiero ruszył i jego efekty będzie można ocenić najwcześniej pod koniec przyszłego roku, gdyż szkolenie ma trwać 11 miesięcy i dopiero wtedy się okaże, jak wielu z tych żołnierzy zostanie zawodowcami na dłużej. Jednak nawet jeśli odejdą wówczas do cywila, to zyskamy przeszkolonych rezerwistów, co też jest istotne. - Obecnie Siły Zbrojne RP prowadzą kampanię rekrutacyjną, której efekty już są zauważalne. Złożono ponad 14 tys. wniosków do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej, z czego ponad 2800 osób jest po szkoleniu podstawowym, a ponad 1500 właśnie odbywa szkolenie. Około 7 tys. osób zakończyło badania i przeszło formalności rekrutacyjne. Ponadto do maja br. w ramach służby przygotowawczej przeszkolono ponad 3600 kandydatów. Wszystkie nasze działania są ukierunkowane na pozyskanie kandydatów na żołnierzy zawodowych i zwiększenie liczebności SZ RP i jesteśmy przekonani, że nasze działania i kampanie do tego doprowadzą - poinformowali nas urzędnicy z Centrum Operacyjnego MON. ©℗
Stany ewidencyjne żołnierzy zawodowych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe