W najnowszym sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM Zjednoczona Prawica może liczyć na prawie 38 proc. poparcia - to oznacza wzrost o ponad 3 pkt proc. od poprzedniego badania z 18-19 marca.
W najnowszym sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM Zjednoczona Prawica może liczyć na prawie 38 proc. poparcia - to oznacza wzrost o ponad 3 pkt proc. od poprzedniego badania z 18-19 marca.
Notowania największego konkurenta PiS, czyli Koalicji Obywatelskiej, utrzymują się względnie na stałym poziomie (23 proc. w marcu, 25 proc. teraz). Na podium wchodzi Lewica, która z ponad 10-proc. wynikiem wyprzedza Polskę 2050 Szymona Hołowni.
Oprócz indywidualnego startu partii w wyborach wzięliśmy pod uwagę także dwa inne scenariusze.
Pierwszy zakłada dwa bloki opozycyjne - wówczas KO z Lewicą uzyskują 33 proc. głosów, a ludowcy z Polską 2050 - 14 proc. Zjednoczona Prawica ma niemal 38 proc. także w tym wariancie. Ostatni scenariusz to jeden duży blok opozycji (KO, PL2050, ludowcy, Lewica, bez Konfederacji). Może on liczyć na poparcie rzędu 42 proc. - o niecałe 3 pkt proc. więcej niż Zjednoczona Prawica.
Przeliczenie sondażu na mandaty pokazuje, że w każdym z wariantów PiS traci władzę. Chyba że doszłoby do pęknięcia w opozycji. Największą przewagę opozycji nad PiS w przeliczeniu na mandaty - według kalkulatora przygotowanego przez socjologa polityki Jarosława Flisa - daje wariant startu w dwóch blokach. W takim przypadku Lewica z KO oraz PL2050 z PSL mogłyby łącznie uzyskać 242 mandatów, podczas gdy partia rządząca 203.
Z kolei wariant jednego bloku - od Lewicy po PSL i PL2050 z KO - to pomysł mocno promowany przez lidera PO Donalda Tuska. I choć to jedyny wariant, w którym na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o poparcie, jest opozycja, a nie PiS, to jednak po przeliczeniu tych wyników metodą d’Hondta na mandaty nie jest to najbardziej optymalny scenariusz dla opozycji. W tym wariancie adwersarze PiS mogliby liczyć na 234 miejsca w Sejmie, PiS na 217, a 9 mandatów przypadłoby Konfederacji. To wynik zbliżony do tego, jaki opozycja uzyskałaby, idąc do wyborów bez łączenia się w bloki. Mogłaby wówczas liczyć w sumie na 236 głosów. Trzeba przy tym zaznaczyć, że w tym badaniu do Sejmu nie weszłaby Konfederacja.
Jak widać, w każdym ze scenariuszy opozycja z wyłączeniem Konfederacji ma większość rządową, ale też w najlepszym przypadku to 11 szabel więcej od wymaganej do stworzenia rządu liczby. To sporo mniej od postulowanej przez KO koalicji 276, która miałaby mieć siłę do odrzucania prezydenckiego weta. Ale z drugiej strony mieści się to w normie zaplecza partii sprawującej władzę. Koalicja PO-PSL w 2007 r. miała 239 głosów, a cztery lata później 234. Z kolei PiS po 2015 r. miał 239 głosów, a na początku tej kadencji 235.
Politycy PO wciąż są przeświadczeni, że jeden blok to najlepsza metoda wygrania z PiS. - Rozumiemy niuanse dotyczące dwóch bloków opozycji, ale to będzie wymuszało rywalizację między nimi o podobny elektorat i pytanie, czy nie spotka się z demobilizacją wyborców. Dlatego jesteśmy przekonani, że trzeba budować jeden duży blok - mówi Jan Grabiec z PO. Jego zdaniem przy budowie koalicji „anty-PiS” kluczowe jest umówienie się na pewne minimum programowe, które będzie podstawą funkcjonowania przyszłego rządu. - Przy zastrzeżeniu pewnych różnic, wokół których trzeba będzie dochodzić do kompromisu już po wyborach, na poziomie rządowym - zastrzega poseł PO.
Ale powstaniu jednej listy sprzeciwiają się m.in. ludowcy. - Ćwiczyliśmy to w wyborach europejskich i wiemy, czym się skończyło. Tusk doskonale wie, że dwa bloki lepiej by się sprawdziły, ale jeden blok jest dla niego wygodniejszy, bo będzie wtedy rozdawał karty np. przy układaniu list - ocenia jeden z polityków PSL. ©℗
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama