Centrum dla Polski, nowa partia… Na papierze inwestycja w oczywisty sposób skazana na sukces. W Polsce, kraju z taką, a nie inną historią społeczną i narodową, dość powszechnie posługujemy się pakietem pojęć i działań, w którym znajdzie się miejsce i na pewien tradycjonalizm, i na adaptację do XXI w. Wydawałoby się zatem, że dowolne ugrupowanie polityczne opakowane brandem „do tańca i do różańca” ma wygraną w ręku.

Mnóstwo Polaków mówi prozą, choć nie wie, że to proza – to znaczy posługuje się w codziennym życiu mieszanką pojęć a to katolickich, a to humanistycznych, a to tradycyjnych, a to nowinkarskich, wzmacnianych chaosem kultury masowej. Nie mówię o filozofach, tylko codzienności. Dziecko w domu (z babcią?) czy w żłobku? Rozwód czy kontynuacja? A dziewczynom, co to ślub wzięły w Holandii, wysyłamy zdawkowego SMS-a czy wbijamy na wesele? A co z tym wędkarstwem – uczymy dzieci czy trzymamy od biednych rybek z daleka? Pracownikom płacimy uczciwie czy pod stołem? Trochę siostry Faustyny, trochę Mickiewicza, sporo Bridget Jones! Setki drzwi trzeba w życiu otwierać. Rzadko zdarza się ktoś, kto ma do nich klucz uniwersalny – zazwyczaj posługujemy się pękiem kluczy. By tak rzec, na różną okazję kluczyk trzeba dobrać różny.
To, co fajnie wygląda na papierze, nie wygląda jednak dobrze w wyborach. Owszem, wielu potencjalnych wyborców chce tolerancji, ale czuje opór przed negowaniem różnicy między chłopakami a dziewczynami, chce wsparcia państwa, ale krzywi się na niszczenie zasady „płaca za pracę” itp. Tyle że kiedy przychodzi do głosowania, wybierają partie gwarantujące krzywdzenie przegranych, a nie centrum. Zjednoczonej Prawicy udało się przekonać tabun wyborców, że stare polskie tolerancyjne podejście do indywidualnych wyborów stanowi element „lewackiej agendy”. Zjednoczonej (chociaż marnie) opozycji udało się przekonać inny tabun wyborców, że stara dobra polskość to obciach, o ile nie faszystowski kotlet mielony.
Z sympatią spoglądam na różne inicjatywy próbujące aktywnie hasać między tabunami, z tymi wszystkimi Polska Plus, PSL-ami, Kukizami, a nawet, tak, tak, z Partią Razem, bo nie wierzę w opowieść o świecie, którą sprzedają nam Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. Sympatia sympatią, a przecież kiedy dochodzi do wyborów...