Propozycje PiS dotyczą prawa własności oraz poluzowania konstytucyjnej reguły długu dla wydatków na zbrojenia. Oba postulaty są spójne z tym, o co PiS zabiega na forum UE. Tam też wnosi o konfiskaty majątków rosyjskich oligarchów i chce poluzowania unijnych reguł fiskalnych dla wydatków obronnych, tym bardziej że unijna metodologia liczenia długu różni się od polskiej. Uchwalona właśnie ustawa o obronie ojczyzny zakłada zwiększenie nakładów na armię do 3 proc. PKB w przyszłym roku, a przy możliwych gospodarczych turbulencjach ryzyko przekroczenia konstytucyjnego progu istnieje.

Opozycja na razie jest ostrożna. - To wygląda na kolejną polityczną zagrywkę PiS. A sytuacja jest bardzo poważna. Jeszcze miesiąc temu mówiono, że potrzebna jest ustawa o obronności, by kupować sprzęt dla armii. Rządzący otrzymali poparcie opozycji. Dziś rządzący mówią, że konieczna jest jeszcze zmiana konstytucji. Trzeba wreszcie zacząć kupować, a nie tylko o tym mówić - komentuje Marcin Kierwiński (KO). Także Lewica nie wierzy w czyste intencje PiS. - Uważam, że zmiana konstytucji w tej chwili jest tematem trudnym. Propozycje PiS dotyczą prawa własności, podniesienia podatków i potencjalnie zdestabilizowania finansów państwa - mówił jeden z jej liderów Włodzimierz Czarzasty.
Szymon Hołownia domaga się więcej informacji od rządu, m.in. o tym, jak będą wydawane pieniądze na obronność po ich uwolnieniu z reguł zadłużenia oraz jak miałby być skonstruowany domiar podatkowy dla firm działających w Rosji.
Generalnie opozycja podejrzewa fortel ze strony PiS, ale słychać też, że skoro partia rządząca wychodzi z taką propozycją, to być może rodzi się okazja, by wrócić do postulatów wpisania do konstytucji gwarancji członkostwa Polski w UE, co miałoby zminimalizować ryzyko ewentualnego polexitu.
Konstytucja napędzi wewnętrzną debatę polityczną. Na zewnątrz rząd szykuje się do szczytów UE i NATO, a także wizyty amerykańskiego prezydenta Joego Bidena. Wszystkie te wydarzenia mają stanowić okazję do forsowania pomysłu międzynarodowej misji stabilizacyjnej, być może pod flagą NATO lub ONZ. Z taką inicjatywą wystąpił w zeszłym tygodniu w Kijowie prezes PiS i wicepremier Jarosław Kaczyński. Najnowszy sondaż DGP i RMF dotyczy właśnie tego pomysłu.
Popiera go 53 proc. ankietowanych, przeciwko jest 26 proc., a 21 proc. nie ma zdania.
Jak pokazują szczegółowe wyniki, w podziale na elektoraty to wyborcy obozu rządowego w największym stopniu (80 proc.) popierają ten pomysł. W przypadku wyborców opozycji chwali go co drugi. Wśród niezdecydowanych misja cieszy się aprobatą 46 proc.
Zapytaliśmy, czy gdyby do takiej misji doszło, powinni wziąć w niej udział polscy żołnierze. Zgadza się na to 59 proc. ankietowanych, a 32 proc. mówi „nie”. Tu również najwięcej zwolenników takiego ruchu jest wśród wyborców obozu rządowego - 75 proc. Wśród wyborców opozycyjnych i niezdecydowanych jest to po 61 proc.
- Polacy rozumieją powagę chwili, która polega na tym, że zmniejsza się determinacja krajów Unii Europejskiej, by pomagać Ukrainie. Takie koncepcje mogą przyczynić się do zakończenia tej krwawej wojny - komentuje wyniki badania Norbert Maliszewski, szef Rządowego Centrum Analiz.
W odniesieniu do drugiego wyniku dodaje: - Ponieważ obawy związane z rozszerzaniem się tej agresji są powszechne, to przeważa zrozumienie, że tylko silne naciski są w stanie zatrzymać Rosję.
Czy do Ukrainy powinna zostać wysłana międzynarodowa wojskowa misja stabilizacyjna pod flagą NATO, ONZ lub inną? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe