87 proc. Polaków jest zmęczonych polaryzacją społeczną i polityczną widoczną zarówno w przestrzeni publicznej, jak i prywatnej. A 92 proc. chciałoby, żeby ludzie, dotąd do siebie wrogo nastawieni, doszli do porozumienia – wynika z badań Infuture Institute wykonanych w pierwszych dniach wojny w Ukrainie. I w tym kontekście, jak wskazują eksperci, trzeba je odczytywać
- Zawsze w obliczu zagrożenia jednoczymy się. Daje to poczucie względnej kontroli nad sytuacją, większej sprawczości. Tak było, gdy umarł Jan Paweł II, po katastrofie smoleńskiej czy w pandemii - opisuje Natalia Hatalska, autorka badań.
Doktor habilitowana Ewa Marciniak, politolożka, mówi o dwóch przyczynach. - Pierwsza to realne zagrożenie, zdecydowanie większe niż pandemia. W przypadku COVID-19 mogliśmy wprowadzać środki zaradcze, jak maseczki, szczepionki. Teraz, gdy kilkadziesiąt kilometrów od naszej granicy pada pocisk, zagrożenia nie trzeba sobie wyobrażać. Ono jest. Do tego mamy doniesienia z Ukrainy, które dowodzą pełnej mobilizacji, bez podziałów partyjnych. Kto dziś pamięta, że przed wojną Wołodymyr Zełenski miał tylko 30 proc. poparcia, a jego partia Sługa Narodu toczyła bitwy z innymi ugrupowaniami? - komentuje. I dodaje, że ukraińskie społeczeństwo nadal jest podzielone, nawet językowo, ale w chwili grozy nie ma partyjnych bohaterów. - Polacy w takim momencie też mają potrzebę wspólnoty, a dowodem na to jest pomaganie. Niegdysiejsze tarcia między rządem a samorządami muszą zejść i schodzą na dalszy plan, jeśli chcemy skutecznie działać.
Pozostało
89%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama