PiS odgraża się, że ma większość wystarczającą do pozbawienia immunitetu prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Tyle że musi jej szukać poza własnym klubem, bo gowinowcy i opozycja raczej nie poprą wniosku.

Dziś sejmowa komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych rozpatrzy wniosek prokuratora regionalnego w Białymstoku o wyrażenie zgody przez izbę niższą parlamentu na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Mariana Banasia. Już w środę sprawa może stanąć na posiedzeniu Sejmu.
Jeśli wierzyć zapewnieniom polityków PiS, szansa na zdjęcie immunitetu jest spora. – Od nas wszyscy zagłosują, do tego może dojdą kolejni, tacy jak kukizowcy, poseł niezależny Łukasz Mejza czy część PSL. Nie mamy tylko pewności, jak zachowa się Gowin i jego ludzie – mówi osoba z rządu.
W rozmowie z DGP jeden ze współpracowników Jarosława Gowina stwierdził, że „nie wyobraża sobie zdjęcia immunitetu szefa NIK”, choć zaznaczył, że to tylko jego własna opinia. Ale inny członek Porozumienia mówi jeszcze dosadniej. – Zdecydowana większość, która ochroni Banasia, traktuje to jako wewnętrzną wojnę NIK. Nawet dobrze, że jest taki układ między NIK a PiS, bo dzięki temu szef organu kontrolnego jest faktycznie niezależny i celnie punktuje władzę. Na pewno nie staniemy po stronie PiS w tej sprawie – deklaruje. Z kolei wśród ludowców słyszymy, że co prawda są ze strony PiS próby złamania części działaczy, ale jest mało prawdopodobne, by klub poparł partię rządzącą. Podobnie będzie z Koalicją Obywatelską. – Pytanie raczej, jak zachowają się przedstawiciele Partii Razem, bo oni wydają się niepewni – wskazuje nasz rozmówca z PO.
Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski przypomina, że do zdjęcia immunitetu potrzebna jest większość bezwzględna (głosów „za” więcej niż tych „przeciw” i wstrzymujących się). – Dlatego rozważamy tylko dwa warianty: głosowanie przeciw lub wstrzymanie się. Na pewno nie przyłożymy ręki do tego, by złamać kręgosłup NIK – deklaruje Gawkowski.
Co jednak, jeśli PiS dopnie sprawę i pozbawi Banasia immunitetu? Na razie od polityków partii rządzącej słyszymy, że nie toczą się prace nad ustawą, która pozwalałaby np. zawiesić prezesa NIK do czasu rozstrzygnięcia sprawy, a w przypadku oczyszczenia go z zarzutów umożliwiałaby wydłużenie jego kadencji o czas zawieszenia. Jeszcze kilka miesięcy temu taki właśnie scenariusz był rozważany przez władze PiS. Ale jak przekonują nasi rozmówcy, PiS wcale nie musi sięgać po takie rozwiązania, jeśli chce dopaść Banasia.
– Podejrzewam, że jeśli Sejm pozbawi go immunitetu, jeszcze tego samego lub kolejnego dnia prokuratura postawi zarzuty i wykorzysta środek zapobiegawczy w postaci wydania postanowienia o niewykonywaniu obowiązków przez szefa NIK. A wtedy istniałoby ryzyko, że stery w NIK przejmie Tadeusz Dziuba – wskazuje nasz rozmówca.
Dziuba to były poseł PiS, który z Banasiem od dłuższego czasu jest na wojennej ścieżce. Rok temu prezes NIK doniósł na niego do prokuratury, zarzucając mu próby wpływania na treść wyników kontroli. W ubiegłym tygodniu poszło kolejne zawiadomienie – dotyczyło odmowy przez Dziubę głosowania na lipcowym posiedzeniu kolegium NIK. A to na nim rozpatrywane były zastrzeżenia zgłoszone przez ministra sprawiedliwości do wystąpienia pokontrolnego dotyczącego Funduszu Sprawiedliwości.
Część naszych rozmówców ma wątpliwości, czy prokuratura odważy się czasowo zawiesić Banasia. – To byłaby prosta droga do kolejnego konfliktu z KE, która uważa, że system wdrażania środków unijnych działa prawidłowo m.in. dlatego, że jest niezależny organ kontrolny w postaci NIK – ocenia rozmówca DGP. – Poza tym problemy Banasia, czyli nieścisłości w oświadczeniach majątkowych czy zarzut pozyskiwania nielegalnie informacji od szefa urzędu skarbowego w Krakowie, miały miejsce za czasów jego pracy w Ministerstwie Finansów, a nie obecnie pełnionej funkcji. Trudno więc te dwie sprawy łączyć, ale PiS już nie raz pokazał, że potrafi twórczo interpretować przepisy – dodaje.
Z naszych ustaleń wynika, że Marian Banaś poczynił kroki, które mają uniemożliwić jego zastępcy przejęcie władzy w NIK. Kilka dni temu podpisał upoważnienie, na mocy którego w razie jego nieobecności obowiązki przejmie wiceprezes Małgorzata Motylow. Co, zdaniem części naszych rozmówców, jeszcze nie przesądza, że Dziuba nie będzie miał nic do powiedzenia w NIK.
Osoba z otoczenia prezesa izby sugeruje, by nie łączyć obecnych kłopotów Mariana Banasia z podpisanym przez niego upoważnieniem. – Prezes po prostu idzie na urlop od 16 sierpnia i musi przekierować swoje obowiązki. Dlatego podpisał upoważnienie – mówi. Poprzednie upoważnienie, unieważnione przez to obecne, zakładało, że na wypadek braku prezesa NIK zastępować go mogli Motylow i Dziuba w różnych obszarach. – Ale w związku z zawiadomieniem w sprawie Dziuby odebrano mu nadzór nad kontrolami i teraz pod nieobecność prezesa za całość odpowiadać będzie wiceprezes Motylow – dodaje nasz rozmówca.
Według polityków PiS szansa na zdjęcie immunitetu jest spora