Prokuratura skierowała do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu prezesowi Najwyższej Izby Kontroli Marianowi Banasiowi, a jego syn i synowa zostali zatrzymani przez Centralne Biuro Antykorupcyjne i postawiono im zarzuty. Jest to kolejna odsłona wojny między obecnym prezesem NIK a PiS, a dodać trzeba, że w tej wojnie nie ma tego dobrego i tego złego.
Nie należy zatem nadużywać ocen moralnych, tylko przyjrzeć się temu, jak przebiegała, i temu, jakie mogą być jej polityczne konsekwencje. Marian Banaś jako szef Krajowej Administracji Skarbowej był jedną z czołowych postaci rządu PiS, człowiekiem, który skończył ze „złodziejstwem PO” i doprowadził do znaczącej redukcji „luki podatkowej”. Niemniej dość szybko nad jego głową zaczęły gromadzić się chmury.
7 grudnia 2018 r. była sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów i posłanka PO Izabela Leszczyna zapytała w piśmie do koordynatora służb specjalnych o „nieścisłości w oświadczeniach majątkowych szefa KAS” i czy CBA z tym cokolwiek robi. Po miesiącu, 10 stycznia 2019 r., posłanka PO dostała lakoniczną odpowiedź Mariusza Kamińskiego, że Centralne Biuro Antykorupcyjne „prowadzi analizę przedkontrolną”. Coś w tej analizie musiało wyjść, bo kontrolę oświadczeń majątkowych pana Banasia CBA rozpoczęło w kwietniu 2019 r., a zakończyło ją w październiku. W trakcie kontroli Marian Banaś został awansowany przez PiS z sekretarza stanu na ministra finansów (początek czerwca), a następnie wybrany przez pisowską większość w Sejmie na prezesa NIK (30 sierpnia) i to mimo że jeden z posłów PO podczas debaty podniósł kwestię ewentualnych nieścisłości w oświadczeniach majątkowych kandydata. Pisowski przewodniczący komisji ds. kontroli państwowej zapewnił jednak izbę, że służby specjalne przyglądały się, ale niczego złego się nie dopatrzyły.
Pozostało
88%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama