- Globalny przegląd amerykańskiej obecności militarnej na świecie w żaden sposób nie wpłynie na realizację umów już zawartych między Polską i USA - mówi Paweł Soloch, szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

O czym będą rozmawiać liderzy państw Sojuszu Północnoatlantyckiego na poniedziałkowym szczycie w Brukseli?
Przyjmiemy pakiet NATO 2030. To ambitny plan reform Sojuszu, który opracował sekretarz Jens Stoltenberg. Cieszy nas, że dużą wagę przywiązano w nim do zwiększania zdolności do odstraszania i obrony. Szczyt symbolicznie zakończy też 20-letnią wojskową obecność NATO w Afganistanie. Teraz większy akcent zostanie położony na obronę kolektywną, czemu towarzyszyć będą decyzje wzmacniające zdolności wojskowe Sojuszu.
Większość państw w ostatnich latach zwiększyła swoje wydatki na obronę – Polska jest tu jednym z liderów. Teraz więcej tych środków będzie wydawanych nie tylko na potrzeby narodowe, lecz także na wspólne przedsięwzięcia sojusznicze. Jednym z punktów pakietu NATO 2030 jest przygotowanie nowej koncepcji strategicznej Sojuszu, która powinna zostać przyjęta na kolejnym szczycie w 2022 r.
Co się znajdzie w tej nowej strategii?
My na pewno dołożymy starań, aby w strategii stosownie odzwierciedlona została kwestia odstraszania i obrony. Dla NATO zagrożeniem numer jeden pozostaje agresywna polityka Rosji, jednak – co podkreśla prezydent Andrzej Duda – zgodnie z perspektywą 360 stopni zwracamy uwagę na inne i nowe wyzwania.
Z administracji amerykańskiej płyną jasne sygnały, że punkt ciężkości się przesuwa i coraz bardziej istotne w postrzeganiu zagrożeń i wyzwań stają się Chiny.
W wymiarze polityki globalnej Pekin staje się wyzwaniem nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, ale również dla dotychczasowego ładu, w którym szeroko pojęty świat Zachodu miał pozycję dominującą. Chiny to zmieniają i robią to bardziej kompleksowo niż Rosja, która ma argumenty jedynie w dwóch dziedzinach: surowcowej oraz militarnej. Państwo Środka od dobrych kilku lat buduje swoją potęgę także na argumentach ekonomicznych oraz wysokich technologii, gdzie w niektórych dziedzinach jest wręcz liderem. Trzeba jednak pamiętać, że Sojusz to nie jest organizacja, która ma dać kompleksową odpowiedź na wyzwanie chińskie, bo nie zajmuje się wprost konkurencją ekonomiczno-gospodarczą.
Wróćmy więc do wyzwań, na które Sojusz reaguje. Pojawiają się głosy, że na cyberatak możliwa będzie odpowiedź kinetyczna i uruchomienie art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, czyli uznanie, że atak na jeden kraj jest atakiem na wszystkie kraje NATO.
Należy poszukiwać zintegrowanej odpowiedzi na różnego rodzaju zagrożenia. Tym bardziej że często mogą one pochodzić z jednego źródła. Zagrożeniu cyberatakiem łączy się w tym przypadku z tym konwencjonalnym.
Przy okazji szczytu prezydent Joe Biden spotka się z prezydentem Turcji Erdoğanem, na spotkaniu G7 rozmawiał m.in. z kanclerz Merkel czy prezydentem Macronem, spotka się z prezydentem Putinem. Dlaczego podczas podróży po Europie nie spotka się z prezydentem Dudą?
Przypomnę, że w maju na zaproszenie prezydentów Dudy i Iohannisa (prezydent Rumunii – red.) w szczycie państw wschodniej flanki NATO wziął udział prezydent USA Joe Biden. Tak więc prezydenci już się spotkali, chociaż ze względu na pandemiczne okoliczności było to spotkanie wirtualne.
Joe Biden wciąż nie powołał też ambasadora w Polsce. Nie ma pan wrażenia, że po odejściu prezydenta Trumpa relacje polsko-amerykańskie nieco się ochłodziły?
Rzeczywiście, w czasie prezydentury Donalda Trumpa nasze relacje miały ponadstandardowy wydźwięk. Także z powodu osobistego stosunku prezydenta Trumpa do Polski.
Merkantylnego.
My na tej współpracy dużo zyskaliśmy. Zostały zrealizowane wcześniejsze obietnice o zwiększeniu amerykańskiej obecności wojskowej. Zniesione zostały wizy. Zacieśniliśmy współpracę energetyczną. Zawarliśmy umowę o pogłębionej współpracy obronnej. Obecne relacje z administracją amerykańską są na poziomie, na jakim były podczas prezydentury Baracka Obamy. Ale ogólnie relacje polsko-amerykańskie po 1989 r. zawsze były dobre i bardzo dobre.
Teraz są tylko dobre?
Jesteśmy dopiero na początku prezydentury Joego Bidena, na głębsze podsumowanie przyjdzie czas. Kontakty, które mieliśmy z doradcą ds. bezpieczeństwa, sekretarzami obrony czy stanu z administracji Bidena wskazują, że nasz poziom relacji może być bardzo dobry. Jeśli chodzi o konkrety, to otrzymaliśmy zapewnienie, że globalny przegląd amerykańskiej obecności militarnej na świecie, który właśnie przeprowadza administracja, w żaden sposób nie wpłynie na realizację umów już zawartych między Polską i USA, a dotyczących zwiększania amerykańskiej obecności wojskowej nad Wisłą czy tworzenia elementów dowództwa V Korpusu w Poznaniu i budowę odpowiedniej infrastruktury. Te inwestycje już są realizowane, a kolejni żołnierze wciąż przybywają. Niedawno generał Adam Joks został zastępcą dowódcy V Korpusu w USA.
Co z tysiącem amerykańskich żołnierzy, którzy mieli przyjechać do Polski?
Umowa weszła w życie 13 listopada, tak więc realizujemy ją zaledwie kilka miesięcy. Ten proces trwa. Jeżeli chodzi o współpracę wojskową, to nie widzę dla niej zagrożeń. Natomiast jeżeli coś może niepokoić, to na pewno kwestia odpuszczenia blokady budowy gazociągu Nord Stream 2. Z tym że nie jest to efekt relacji polsko-amerykańskich, tylko decyzji Waszyngtonu w ramach globalnej polityki, w kontekście relacji z Niemcami i Rosją.
Jak pan ocenia ostatnie słowa Baracka Obamy dla CNN, gdzie stwierdził że „Polska i Węgry w gruncie rzeczy stały się państwami autorytarnymi”?
Oceniam podobnie jak wcześniejsze słowa prezydenta Obamy o „polskich obozach zagłady”. Amerykanie to wspaniały naród, są naszymi przyjaciółmi, darzymy szacunkiem ich przywódców, ale to nie znaczy, że nigdy nie mylą się w ocenach.
Spójrzmy na innego sojusznika. Podczas niedawnej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Turcji minister obrony Mariusz Błaszczak podpisał umowę na zakup uzbrojonych bezzałogowców. Dlaczego?
Ten kontrakt w sposób szybki zwiększy nasze zdolności obronne. Ale równie istotne są tu nasze relacje w ramach Sojuszu. Łączy nas wzmożona uwaga i obserwacje dotyczące polityki Rosji, a także konfliktu na Ukrainie. Prowadzimy również trialog z Turcją i Rumunią. Są w nim trzy państwa NATO na wschodniej flance o największym potencjale wojskowym – który ma wzmocnić bezpieczeństwo całego Sojuszu. Wkrótce ma się odbyć spotkanie na poziomie przywódców naszych państw.
Szukanie sojuszników wśród dyktatorów ma sens?
Współpracę prowadzimy w ramach NATO i służy ona wzmocnieniu całego NATO. Otrzymujemy sygnały od naszych partnerów, że wszelkie aktywności służące temu, by Turcja pozostała silnym partnerem w NATO, są pożądane. Proszę zauważyć, że jedyne bilateralne spotkanie, jakie na szczycie NATO odbędzie prezydent USA, będzie właśnie z prezydentem Erdoğanem. Polska w przeciwieństwie do niektórych innych państw nie ma obszarów spornych z Turcją i nigdy nie miała. Przypomnę też, że w Turcji przeprowadzane są demokratyczne wybory, a merami największych miast, Istambułu i Ankary, są przeciwnicy polityczni prezydenta Erdoğana.
Rozmawiał Maciej Miłosz