Połączenie PKN ORLEN i Lotosu spowoduje znaczące zmiany na rynku. O skutkach dla biznesu petrochemicznego i polityki międzynarodowej dyskutowali uczestnicy debaty „Współpraca energetyczna w ramach Trójmorza” zorganizowanej przez Warsaw Enterprise Institute. Moderatorem był Tomasz Wróblewski, prezes WEI

Tomasz Wróblewski, prezes WEI / Materiały prasowe

Tomasz Wróblewski: Czy wybór nabywców aktywów Lotosu pozostałych po fuzji z Orlenem może posłużyć do realizacji celów polityki międzynarodowej?

Paweł Czerwiński: Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Na temat strategicznego partnera nie wypowiedział się jeszcze resort aktywów państwowych. Tym bardziej więc Kancelaria Prezydenta nie powinna publicznie odnosić się do wyboru nabywcy. Nawet jednak nie wskazując żadnego konkretnego kontrahenta mogę potwierdzić, że decyzja niewątpliwie będzie miała wymiar polityczny. Nie tylko w skali naszego najbliższego sąsiedztwa, ale i całego Trójmorza.

Paweł Czerwiński, doradca Prezydenta RP, Biuro Polityki Międzynarodowej / Materiały prasowe

Podkreślę zwłaszcza fundamentalne znaczenie tej transakcji dla przyszłych zakupów surowców i prowadzenia negocjacji z zewnętrznymi dostawcami, co samo w sobie już stanowi kwestię polityczną. Taki podmiot będzie miał do odegrania bardzo ważną rolę także w dziedzinie transformacji energetycznej, szczególnie istotnej dla Polski. Przyspieszenie dekarbonizacji wpłynie na wizerunek, a co za tym idzie – na międzynarodową pozycję naszego kraju. A to jak najbardziej jest elementem polityki.

Na ile w dzisiejszych czasach fuzji i przesunięć na rynkach paliwowych ma znaczenie siedziba partnera?

Andrzej Krajewski, historyk, publicysta / Materiały prasowe

Andrzej Krajewski: To niezmiernie istotna kwestia, bo koncerny paliwowe zawsze mają powiązania polityczne. I to niezależnie od tego czy mówimy o tych należących do państwa czy też podmiotach prywatnych – widać to na przykładzie dużych zagranicznych firm. Dzieje się tak dlatego, że surowce są strategicznym elementem rozwoju gospodarczego państwa. To się nie zmieni dopóki paliwa mają tak wielkie znaczenie. Spójrzmy na przykłady z przeszłości - 100 lat temu Rockefeller stworzył Standard Oil, czyli pierwszą globalną korporację, która miała ogromny wpływ na administrację USA, a jednocześnie mogła liczyć na pomoc Waszyngtonu w każdym punkcie globu. W latach 50. obalano rząd Mohammada Mosaddegha w Iranie by utrzymać należące do brytyjskiego koncernu PersianOil pola naftowe, Po czym PersianOil przekształcony potem w BP pozostawał tam, jako główny inwestor. W latach 90., po upadku ZSRR, do gry weszły prywatne korporacje naftowe – choćby Jukos Chodorkowskiego. Putin dokonał jednak ich skutecznej renacjonalizacji, łamiąc przy tym karki prywatnym inwestorom w branży paliwowej. Wszystkie przywołane wydarzenia potwierdzają, że wybierając inwestora z zewnątrz decydujemy się niejako na pośrednią obecność któregoś z zagranicznych rządów. Dlatego ważne, aby był to przychylny nam gabinet prowadzący politykę możliwie zbieżną z naszą, albo przynajmniej neutralny.

Czy za 10-15 lat segment ten będzie tak bardzo istotny?

Andrzej Krajewski: Wszystko zależy od tempa przemian technologicznych. Przejście na elektromobilność w transporcie czy spadek zużycia plastiku mogłoby przełożyć się na spadek popytu na ropę i paliwa płynne, ale jak na razie takiego spadku nie widać. Możliwe też, że gaz stanie się paliwem przejściowym. OZE potrzebują stabilizacji pochodzącej ze źródeł konwencjonalnych. Dlatego przez jeszcze długi czas nie będzie można całkowicie zrezygnować od paliw płynnych.

Jakie kryteria będzie musiał uwzględniać Orlen przy dokonywaniu oceny aktywów Lotosu?

Jacek Ciborski, ekspert Departamentu Fuzji i Przejęć, PKN ORLEN / Materiały prasowe

Jacek Ciborski: To największa transakcja od trzydziestu lat, może w ogóle największa w historii Polski. Dlatego kryteria doboru partnerów są niezwykle skomplikowane. Obie spółki, choć z udziałem skarbu państwa, to podlegają rygorom rynku kapitałowego. To firmy kluczowe dla polskiej gospodarki. Dlatego jednym z głównych kryteriów, jakie Orlen bierze pod uwagę jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju – chodzi o nieprzerwane dostawy paliwa dla gospodarki po uzasadnionych/konkurencyjnych cenach. Dlatego do wyboru partnerów, z którymi negocjujemy podchodzimy bardzo selektywnie. Nie rozmawiamy z nikim, kto tego bezpieczeństwa nie gwarantuje i nie ma strategii czy wizji podobnej do naszej. Na dalszym etapie będziemy brać pod uwagę czynniki ekonomiczne. Zobaczymy jak partnerzy wyceniają dane aktywa, przy czym dopuszczamy możliwość ich wymiany na inne aktywa – w zależności od tego jak wpisuje się to w strategię naszej grupy. Kolejna grupa parametrów to plany rozwojowe. Analizujemy jaką dodatkową wartość mogą wnieść partnerzy np. poprzez wydłużanie łańcucha wartości. Mówimy tu np. o zaawansowanej petrochemii czy dorobku badawczo-rozwojowym partnerów, który chcieliby rozwijać wspólnie z PKN ORLEN. Negocjacje zakończą się bardzo szczegółową analizą, która wskaże czyja oferta najlepiej wpłynie na rozwój polskiej spółki i wzrost jej wartości. Bierzemy również pod uwagę też przyszłość pracowników, tak by nie czuli zagrożenia ze strony nowego inwestora. Część kryteriów podyktowała nam Komisja Europejska w wydanej decyzji, przy czym warunki te są akurat zbieżne z naszym postrzeganiem. Musi to być aktywny, wiarygodny inwestor, posiadający jasną wizję rozwoju na przyszłość.

A co jeśli przyszły partner nie spodoba się KE?

Jacek Ciborski: Nie dostrzegam takiego ryzyka – mamy podobne oczekiwania w stosunku do partnerów co Komisja Europejska, tj. stabilność i wiarygodność partnera oraz jego długoterminowa wizja rozwoju na przyszłość. Finalnie parametry transakcji, w tym dobór partera podlegają finalnemu zatwierdzeniu przez Komisję pod kątem wypełnienia przez nich kluczowych warunków.

Jakie zagrożenia mogą wynikać z doboru partnera? Jak im zapobiec?

Maciej Szozda, ekspert ds. rynku paliw / Materiały prasowe

Maciej Szozda: Nie bałbym się fuzji. Pamiętajmy, że Orlen też powstał w wyniku fuzji. Gdy postanowiliśmy posłać do lamusa markę CPN, było wielkie larum. Z czasem okazało się, że przyniosło to zamierzony efekt. Wtedy również CPN pozbywał się niektórych aktywów – np. Naftobazy, z których potem utworzono Ogólnopolskiego Logistycznego Operatora Paliw Płynnych - OLPP. Fuzja wyszła na zdrowie CPN-owi i Petrochemii Płock. I mówię to świadomie, jako były dyrektor rozwoju sieci detalicznej PKN Orlen, a później wiceprezes Lotosu – ta fuzja również wyjdzie na dobre, choć wiem, że niektórym byłym kolegom narażam się takim stwierdzeniem. Planowaliśmy połączenie już w 2002 r., gdy Orlen chciał łączyć się z Rafinerią Gdańską. W 2003 r. zarząd PKN Orlen, pod roboczym hasłem „Total Europy Wschodniej”, pod swoją egidą chciał łączyć się z MOL i OMV. Wcześniej planowaliśmy kupić Slovnaft czy chorwacką INĘ. Przeglądaliśmy też aktywa rumuńskie czy tureckie. To się nie udało, ale PKN zawsze patrzył na region w perspektywie potencjalnej ekspansji. Szkoda, bo Orlen byłby wtedy liderem tych fuzji, a teraz, mimo późniejszych akwizycji w Unipetrol i Możejki, utracił swoją dominację w regionie Trójmorza. MOL prześcignął, choć nie do końca, PKN w ekspansji zagranicznej. Przypomnę jeszcze, że konieczność wyzbycia części aktywów przy fuzji jest czymś normalnym. Skąd wzięły się stacje pozwalające na założenie Orlen Deutschland? W wyniku fuzji Aral i BP podmioty te musiały sprzedać część majątku. To normalne i myślę, że zagrożenia są niewielkie, choć oczywiście wolałbym niektórych partnerów bardziej niż innych. Z doniesień medialnych wiemy, że zainteresowane są Saudi Aramco, czy MOL, słyszałem też o Circle K. Nie mówi się o BP i wydaje się, że ono nie jest tym zainteresowane. Saudi Aramco może dać nam dostęp do złóż ropy naftowej i know-how w zakresie petrochemicznym. Problemem może być jednak fakt, że nie mamy tu do czynienia z państwem demokratycznym, a grupa nie ma aktywów w Europie. Po co więc wchodzi do Polski? Może po to by zagrozić dotychczasowemu europejskiemu naftowemu potentatowi, czyli Rosji. Chcemy jako Polska znów być teatrem wojny mocarstw? Nie sądzę. Circle K jest ciekawe – ma sieć stacji w krajach bałtyckich, co może być interesujące dla Możejek. Z drugiej strony podmiot ten nie dysponuje know-how petrochemicznym, a to byłoby potrzebne do rozwoju rafinerii. MOL natomiast pasuje rozmiarem i zakresem współpracy. Pozwoliłoby to na dobre partnerstwo.

Przy tak wielkiej operacji nie byłoby lepszym rozwiązaniem uzyskanie gotówki z wyzbycia się aktywów i wykorzystanie jej na transformację energetyczną?

Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego / Materiały prasowe

Marcin Roszkowski: Najważniejszym założeniem Komisji Europejskiej jest dopuszczenie nowego gracza do rynku hurtowego paliw. Gotówki na rynku jest bardzo dużo, stopy procentowe niskie, a wiara inwestorów w OZE niezachwiana. Dziś produkujemy 2,5-3 więcej CO2 na 1kwh energii w stosunku do innych państw kontynentu, co oznacza, że nikt nie będzie na Polskę specjalnie czekał – będziemy musieli działać szybko. Dodatkowo sektor czekają liczne wyzwania związane z cyfryzacją. To sprawia, że zamiast gotówki, dużo ważniejszy jest partner, który będzie mógł wnieść wartość dodaną. W wyniku tej transakcji można uzyskać coś znacznie cenniejszego niż gotówka.

Na ile przy obecnych przemianach rynkowych i napięciach politycznych istotne byłoby zapewnienie sobie dostępu do ropy?

Marcin Roszkowski: Rynek ropy jest dość płynny. Istnieją obawy co do Rosji, bo faktycznie tamtejsze decyzje bardzo często mają podłoże z gruntu polityczne i często wymierzone w państwa ościenne, czego przykładem jest Nord Stream 2. Dlatego nic dziwnego, że wolelibyśmy uniknąć uzależnienia od tego kierunku. Zapewne będzie to miało odzwierciedlenie w decyzjach polskich władz.

Jak zabezpieczyć się przed scenariuszem w którym potencjalny partner oddaje swoje aktywa Rosjanom?

Jakub Pawłowski, dziennikarz, analityk / nieznane

Jakub Pawłowski: Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. W przypadku tak dużych transakcji i strategicznych aktywów w grę nie wchodzą wyłącznie kwestie biznesowe. MOL w poprzednich latach odpędzał rosyjskiego niedźwiedzia. Przez cztery lata przepychano się proceduralnie. MOL był wówczas na początku swej ekspansji zagranicznej. Austriacki OMV zgłosił się do przejęcia części aktywów, co zostało odebrane jako próba wrogiego przejęcia. Później Austriacy odsprzedali 21 proc. swoich udziałów Rosjanom. Węgrzy w reakcji wprowadzili zapisy chroniące spółkę – żaden akcjonariusz nie mógł wykorzystać więcej niż 10 proc. praw swojego głosu. Potem odmówiono rejestracji spółki rosyjskiej jako akcjonariusza wskazując, że nie jest ona do końca transparentna. Takie przepychanki zatem się zdarzają i powinniśmy z nich wyciągać wnioski. Know-how MOL-a może być przydatne, bo Rosja ma aspiracje by na takich operacjach korzystać albo przynajmniej zasiać chaos.

Czy stworzenie tak silnego koncernu jak Orlen nie stanie się utrudnieniem dla polskiej polityki zagranicznej? W regionie może być on postrzegany jako zagrożenie.

Paweł Czerwiński: To szerszy problem, z którym zmagamy się od początku lat 90., którego jesteśmy świadomi. Zawsze pewnym wyzwaniem były obawy przed ambicjami Polski jako największego państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Jednak w tej chwili nasi partnerzy w regionie raczej nie postrzegają już tego w negatywnym kontekście. Dobrym przykładem może być entuzjazm, z jakim Litwini świętowali wraz z Polską rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. A przecież kiedyś nawiązywanie z naszej strony do dziedzictwa Rzeczypospolitej Obojga Narodów wywoływało irytację i niepokój przed dominacją większego sąsiada. Widać zatem, że zmienia się ocena wzajemnych relacji, ich rzeczywistego znaczenia. Dotyczy to także bezpieczeństwa energetycznego naszej części Europy, które od samego początku prezydentury Andrzeja Dudy traktowane jest priorytetowo. Udowodniliśmy, że dążenie do dywersyfikacji przynosi korzyść wszystkim – tak było np. w kontekście budowy interkonektora łączącego Polskę z Litwą i pozostałymi państwami bałtyckimi. Nasze propozycje są przyjmowane z uwagą, ponieważ istnieje przeświadczenie, że państwa regionu mają wspólne interesy. Bardzo dbamy o to, by nie dopuścić do powstania obaw, że Polska chce kogokolwiek zdominować, a zainicjowana przez prezydenta koncepcja Trójmorza jest już z założenia właśnie formatem współpracy równoprawnych partnerów.

Będzie świetna okazja, by również przedsiębiorcy mogli o tym porozmawiać - w lipcu w Sofii odbędzie się szósty szczyt Inicjatywy Trójmorza, w ramach którego zaplanowano też Forum Biznesu.

Oprac. GRK

Partner

Materiały prasowe