Prokuratura Okręgowa w Warszawie zaskarży wyrok uniewinniający b. wiceszefa stołecznego BGN Jakuba Rudnickiego w sprawie oszustwa przy przejmowaniu mieszkania - poinformowano we wtorek. Zdaniem prokuratury zebrane dowody "jednoznacznie wskazują" na winę Rudnickiego.

"Sąd dał wiarę osobie, która jest oskarżona o udział w tzw. dzikiej reprywatyzacji warszawskiej, przeciwko której prokuratury skierowały dotychczas trzy akty oskarżenia obejmujące łączenie 12 zarzutów tego typu przestępstw" - dodano.

W procesie, który ruszył we wrześniu 2019 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie, b. wiceszef stołecznego Biura Gospodarowania Nieruchomościami usłyszał dwa zarzuty - oszustwa na szkodę starszego mężczyzny w sprawie zawarcia umowy przeniesienia własności lokalu oraz podrobienia podpisu na protokole zdawczo-odbiorczym potwierdzającym jego wydanie. Prokuratura zażądała dla Rudnickiego dwóch lat więzienia, obrona wnioskowała o uniewinnienie.

We wtorek sąd uniewinnił Rudnickiego z obu zarzutów. W obszernym uzasadnieniu wskazywano m.in. na chęć udowodnienia oskarżonemu winy mimo tego, że kolejne dowody wskazywały na jego niewinność. "Jeśli oskarżyciel widzi, że nie ma podstaw do aktu oskarżenia, powinien zdobyć się na przyznanie się do błędu" - oceniono.

Za pośrednictwem komunikatu prasowego Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że złoży apelację od wtorkowego wyroku. "W ocenie prokuratury zgromadzone w sprawie dowody jednoznacznie wskazują, że Jakub R. dopuścił się zarzucanych mu aktem oskarżenia czynów" - czytamy w informacji przesłanej przez rzeczniczkę prokuratury Aleksandrę Skrzyniarz.

Prokuratura przypomniała, że według ustaleń śledztwa pokrzywdzoną przez Rudnickiego osobą był Andrzej J. – emerytowany zamożny lekarz, który mieszkał samotnie w lokalu o powierzchni 190 metrów kwadratowych przy ul. Łuckiej w Warszawie. W lutym 2012 r. 84-latek zawarł z małżeństwem Rudnickich (znajomymi jego zmarłej żony) umowę przeniesienia własności lokalu. Rudnicki zobowiązał się także zapłacić zaległy czynsz w kwocie 7 tys. zł i wypłacać emerytowi dożywotnio, co miesiąc, cztery tysiące złotych.

"Prokuratura ustaliła na podstawie opinii biegłego rzeczoznawcy majątkowego, że Jakub R. zaniżył wartość nieruchomości o 750 tys. zł. Kiedy po śmierci Andrzeja J. małżonkowie R. sprzedali nieruchomość, ponieśli realne koszty niespełna 120 tys. złotych za lokal o wartości rynkowej prawie 1,7 mln złotych. Również podrobienie podpisu przez Jakuba R. na protokole zdawczo odbiorczym sporządzonym w dniu 17 lutego 2012 r. zostało stwierdzone przez biegłego z zakresu badań pisma ręcznego" - poinformowano.

Zdaniem prokuratury, w tej sprawie sąd "opowiedział się po stronie osoby, która według ustaleń śledztwa wykorzystała trudną sytuację osobistą starszego mężczyzny, doprowadzając go do utraty kilkuset tysięcy złotych i całkowicie lekceważąc jego interes". "Sąd jednocześnie dał wiarę osobie, która jest oskarżona o udział w tzw. dzikiej reprywatyzacji warszawskiej, przeciwko której prokuratury skierowały dotychczas trzy akty oskarżenia obejmujące łączenie 12 zarzutów tego typu przestępstw" - dodano.

W uzasadnieniu wtorkowego orzeczenia sędzia Monika Łukaszewicz podkreśliła, że w postępowaniu nie ujawniono żadnych dowodów na winę Rudnickiego. "Król okazał się nagi. Nie było żadnych dowodów, które mogłyby potwierdzić, że - zawierając umowę z Andrzejem J. - Jakub Rudnicki dopuścił się oszustwa, że wykorzystał tego człowieka, że wprowadził go w błąd co do wartości jego nieruchomości, że nie wywiązał się z umowy, że zachował się w sposób dla niego niekorzystny" - oceniła.

Pełnomocnik Rudnickiego mec. Beata Czechowicz podkreślała, że nigdy nie miała wątpliwości co do niewinności swojego klienta. Dodała też, że proces był "instrumentalnie wykorzystywany" w innych postępowaniach, w których również występuje Rudnicki, w tym do przedłużania mu tymczasowego aresztowania.