Rejestracja chętnych do zastrzyku chroniącego przed koronawirusem trwa, choć jeszcze system oficjalnie nie wystartował. Ma się to stać 15 stycznia. Na razie przychodnie zapisują pacjentów do zeszytów.

Punkty szczepień przeżywają oblężenie: są bombardowane telefonami, ludzie przychodzą też do nich osobiście, aby zagwarantować sobie możliwość zaszczepienia przeciwko COVID-19 w pierwszym możliwym terminie. Aby nie odprawiać ich z kwitkiem, nie gasić entuzjazmu, ale też aby nie łamać procedur, medycy zapisują kandydatów do ukłucia w specjalnie zakładanych zeszytach.
– Wpisujemy do zeszytu dane pacjentów, numery telefonów, adresy e-mailowe. Będziemy się z nimi kontaktować i umawiać, jak tylko będzie taka możliwość – mówią nasi rozmówcy.
W jednej z przychodni stworzono osobny system „zgłoszeń zainteresowanych”. – Zakładamy, że będziemy wysyłać e-maile i SMS-y, pewnie do części osób zadzwonimy, żeby ich już oficjalnie zapisać w systemie, kiedy ten ruszy – mówi dyrektor tej placówki. W pierwszym tygodniu – od 15 stycznia – będą rejestrować pacjentów w wieku 80 plus, w następnym, od 22 stycznia, osoby powyżej 70. roku życia.
– Ludzie dowiadują się pocztą pantoflową, że już takie nieoficjalne zapisy trwają, i szturmują nas, więc tworzymy listy kolejkowe – mówi przedstawiciel kolejnej przychodni.
I wszystko wskazuje na to, że na początku akcji szczepień walka o miejsce w kolejce będzie zażarta. Z prostej statystyki wynika, że każdy punkt szczepień otrzyma jedynie 30 dawek tygodniowo. Powód? Na razie tygodniowo przyjeżdża do Polski 360 tys. dawek, połowa z nich jest z automatu odkładana do magazynu, aby zapewnić beneficjentowi pierwszej dawki drugie, obowiązkowe, wkłucie. W efekcie zostaje 180 tys. dawek na ok. 6 tys. punktów szczepień – czyli ok. 30 dawek przypadnie na jeden, a będą dostarczane raz w tygodniu. Zapewne sukcesywnie fiolek z wakcyną będzie coraz więcej, jak przyjdą preparaty z Moderny, ale dziś jest, jak jest.
To sprawia, że w pewnych placówkach już przygotowują się na problemy. – U nas w przychodni mamy 250 pacjentów, osób po 80. roku życia. Który z nich ma być pierwszy? – analizuje sytuację Andrzej Zapaśnik, szef gdańskiej przychodni Baltimed. Teoretycznie – kto pierwszy, ten lepszy – system otwiera się 15 stycznia i od tego dnia będzie można się zapisywać. W systemie, poprzez Internetowe Konto Pacjenta albo telefonicznie. W systemie przychodnie są zobowiązane podać co najmniej połowę wolnych terminów, resztę mogą zachować do swojej wiadomości, żeby podawać je tym osobom, z którymi będą się kontaktować telefonicznie.
– Dlatego wymyśliliśmy, że zrobimy tabelkę – od najstarszego do najmłodszego według PESEL-u pacjenta. I najpierw zadzwonimy do 100-latków i będziemy pytać, czy są zainteresowani szczepieniem – wyjaśnia Zapaśnik. Ale i tak, żeby zaszczepić wszystkich podopiecznych w wieku 80 plus, potrzeba ośmiu tygodni, oczywiście jeżeli zgłoszą się wszyscy. A w międzyczasie będą zgłaszać się przecież już młodsze osoby. Tych jest dwa razy więcej. W całej Polsce mamy 1,7 mln osób po osiemdziesiątce i i kolejne 4,5 mln po 70. roku życia. W tej drugiej grupie wygra ten, kto szybciej się dodzwoni na infolinię albo zarejestruje do systemu. Z doświadczenia szpitali klinicznych wynika, że młodsze osoby zapisują się szybciej, są bardziej sprawne w poruszaniu się w sieci. W jednym ze szpitali pierwsi zapisali się studenci (również uprawnieni do szczepień w ramach grupy 0) – szpital musiał na chwilę powstrzymać zapisy młodych, żeby móc podać preparat także swoim starszym lekarzom.
Jednak nie wszystkie placówki ustawiają kolejki zgodnie z PESEL. W niektórych zapisy będą na czas. – Tam seniorzy, którzy mają rodzinę czy znajomych w punkcie szczepień, mogą liczyć na szybszy termin. Wpis może odbyć się zaraz po tym, jak zostanie otwarty system – opisuje jeden z naszych rozmówców.
Dodatkową komplikacją jest to, że nie wszyscy z grupy 0 zdążą się zaszczepić przed tym, nim ruszą szczepienia dla grupy pierwszej. Teoretycznie w szpitalach węzłowych zakończenie szczepienia pierwszą dawką jest planowane do końca stycznia. Jednak – jak informuje resort zdrowia – „osoby, które nie zgłoszą się do szpitala węzłowego w tym terminie, będą mogły zapisać się na szczepienie później, w wybranym populacyjnym punkcie szczepień lub specjalnie utworzonym punkcie szczepień w szpitalu rezerwowym/prowadzącym szpital rezerwowy”.
W efekcie szczepienia z grupy 0 – przy niewystarczającej liczbie szczepionek – przesuną w kolejce do nich osoby z pierwszej grupy, czyli seniorów.
Lekarze mają też obawy związane z możliwością zmarnowania się preparatów, kiedy zapisani pacjenci nie zgłoszą się w terminie do szczepienia. Szczepionka po otwarciu musi zostać zużyta w ciągu kilku godzin. – W małych miejscowościach będzie łatwiej, bo lekarze znają zwykle swoich podopiecznych. Będzie można sprawdzić, kto jest zapisany na następny dzień, i próbować zaprosić go wcześniej – mówi Jacek Krajewski, szef Porozumienia Zielonogórskiego. I dodaje, że w dużych ośrodkach może być z tym problem.
Dlatego, jak wyjaśnia Tomasz Zieliński, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych – Pracodawców, środowisko podstawowej opieki zdrowotnej mocno walczyło o to, żeby zostawić pulę miejsc, które nie będą rozdzielane centralnie, tylko przez POZ. Bo lekarze lepiej wiedzą, jak wygląda sytuacja społeczna pacjentów, do kogo trzeba zadzwonić, kto mieszka blisko. I dlatego chcieliby sami być w kontakcie z osobami, które będą szczepić.
Na razie część placówek planuje – aby ułatwić sobie sytuację – stworzenie list rezerwowych, na które będą wpisywane osoby chętne do przyjścia na szczepienie „na zawołanie”. To wszystko oddolne inicjatywy, bo oficjalnych rekomendacji, jak rozwiązywać takie problemy, nie ma. Jeden z naszych rozmówców z rządu nie widzi problemu. – Przecież można zaprosić osobę, która jest następna w kolejce. Numer telefonu będzie widoczny w systemie – mówi. Środowisko medyczne ma nadzieję, że tak będzie i że system faktycznie zacznie bezproblemowo działać od 15 stycznia. ©℗
Przychodnie tworzą listy rezerwowe, aby mieć pacjentów „na zawołanie”