Zmiany w kancelarii prezydenta mają dopasować jej działania do relacji z nową administracją amerykańską

Ostatnie roszady w kancelarii to urealnienie sytuacji, skutek wewnętrznych układanek, ale głównie efekt zmian w stosunkach z USA. Krzysztof Szczerski przestał być szefem gabinetu prezydenta, a został prezydenckim pełnomocnikiem ds. utworzenia Biura Polityki Międzynarodowej Prezydenta. Jak twierdzą rozmówcy DGP, po zmianie warty w Białym Domu zmieni się charakter relacji z nową administracją USA. Dotychczas bazowały one na osobistych relacjach Andrzeja Dudy i Krzysztofa Szczerskiego z Donaldem Trumpem i jego zapleczem, teraz spodziewane są bardziej oficjalne kontakty, dlatego potrzebne jest instytucjonalne wzmocnienie. – Już nie będzie trzech spotkań w jednym roku z prezydentem USA, a raczej więcej kontaktów na niskich szczeblach, dlatego Szczerski będzie potrzebował więcej urzędników. Zresztą i tak zajmował się głównie polityką zagraniczną – mówi jeden z naszych rozmówców znających realia Pałacu Prezydenckiego. Dla Amerykanów w interesach z Polską kluczowe są trzy kwestie: obronność, współpraca energetyczna oraz Trójmorze, we wszystkich jako pierwszoplanowego partnera traktują Pałac. – Z tamtej strony już się pojawiły sygnały, żeby rozmawiać – mówi nasz rozmówca. Jak dodaje, Szczerski ma kontakty z demokratami jeszcze z początku I kadencji Dudy, bo zanim prezydentem został Donald Trump, partnerem dla Pałacu była administracja Baracka Obamy. Jedną z pierwszych depesz Andrzeja Dudy, jeszcze jako prezydenta elekta, była depesza kondolencyjna do Joego Bidena w związku ze śmiercią jego syna Josepha Beau Bidena.
Utworzenia Biura Polityki Międzynarodowej nie należy traktować jako próby wychodzenia prezydenta poza swoją rolę. Sam Andrzej Duda jako wzór dla tej komórki wskazuje istniejące już Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Podział ról jest jasny: rząd to polityka w UE, Europie i reszcie świata. Domena prezydenta to USA, ale także po części Ukraina, którą rządzi prezydent.
Kluczem do reszty zmian jest to, że Szczerski jako szef gabinetu nie zajmował się częścią typowych obowiązków szefa gabinetu. Był zorientowany na politykę zagraniczną. Stąd uczynienie z Pawła Szrota szefa gabinetu jest naturalnym ruchem. Ma on opinię zdolnego i pracowitego administratora, w dodatku bez politycznych ambicji. Wcześniej był w rządzie i Beaty Szydło, i Mateusza Morawieckiego, kandydował, bezskutecznie, na szefa Krajowego Biura Wyborczego. Jest dobrze odbierany i w Pałacu Prezydenckim, i na Nowogrodzkiej. Dlatego nadaje się do roli osoby, której zadaniem będzie pilnowanie, by pomysły prezydenta były wcielane w życie. – Do tej pory to był problem, prezydent rzucał pomysły, ale one nie wchodziły w fazę realizacji – mówi nasz informator.
Z kolei dymisja wiceszefa kancelarii Pawła Muchy była sygnalizowana już wcześniej. O takiej możliwości pisaliśmy w DGP w wakacje. Teraz Mucha został doradcą szefa NBP Adama Glapińskiego, ale nie odcina się od Pałacu. Wrócił do funkcji, którą pełnił, zanim awansował na wiceszefa kancelarii. – Nadal pozostaję społecznym doradcą prezydenta w kwestiach dotyczących prawa i polityki. Podjąłem nowe wyzwania zawodowe i w NBP będę doradzał w zakresie moich kompetencji prawniczych – mówi DGP Paweł Mucha, który nadal będzie pokazywał się w mediach jako przedstawiciel Pałacu Prezydenckiego. Jednak jego odejście z funkcji w Pałacu oznacza, że przegrał wewnętrzną rywalizację ze Szczerskim, z którym nie był w dobrych relacjach.
W obozie Zjednoczonej Prawicy zdania na temat zmian w Pałacu Prezydenckim są podzielone. Pojawiają się głosy, że Szczerski nie dostał awansu, lecz został zdegradowany. Inni widzą w tym głównie wzmocnienie ośrodka prezydenckiego.
– To konsekwencja działań podjętych wcześniej. Od dłuższego czasu ośrodek prezydencki zajmuje się polityką bezpieczeństwa i współpracą z USA, wziął też na siebie patronat nad Trójmorzem. Teraz został wyposażany w lepsze instrumenty współpracy – uważa Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych, europoseł PiS.
MSZ ubyło obowiązków już rok temu, kiedy pion europejski został wydzielony z resortu i trafił do kancelarii premiera. Pojawiły się wówczas pytania o dalszą rolę tego resortu w dyplomacji.
Nasz rozmówca z rządu odrzuca zarzuty, że to kolejny krok w kierunku marginalizacji resortu spraw zagranicznych. Tłumaczy, że MSZ świadczy pomoc ośrodkom prezydenckiemu i premierowskiemu i zajmuje się resztą, a więc polityką polonijną, repatriacyjną, stosunkami dwustronnymi z wieloma krajami, polityką azjatycką.
– Jest teraz pomysł, by w MSZ wydzielić funkcję dyrektora generalnego, który przejąłby kompetencje kadrowe nad dyplomacją, a więc jeszcze zabrałby szefowi MSZ dobór kadr dyplomatycznych – zdradza jednak Waszczykowski. – Nie potrafię powiedzieć, czy to doprowadzi do polepszenia funkcjonowania dyplomacji, czy skutkiem będą rywalizacja i nakładanie się uprawnień – podkreśla.
Nasz rozmówca z rządu przyznaje, że niektórzy są zaskoczeni i zaniepokojeni tymi roszadami, widząc w nich chęć realizacji ambicji międzynarodowych Szczerskiego w kwestiach nie tylko amerykańskich, ale i Trójmorza. – Tyle że ostatnio wiceszef MSZ Paweł Jabłoński został pełnomocnikiem rządu ds. Trójmorza. Wynikało to z poczucia, że poza polityczną czapką jest potrzeba nadania temu impetu wykonawczego i że to musi być zadanie rządu – wyjaśnia. Pytanie, na ile nowa instytucja i zaangażowanie prezydenta oraz ministra Szczerskiego będzie współgrało, a na ile będzie wchodziło w kurs kolizyjny z rządem. – Projekt Trójmorza jest co prawda prezydencki, ale poza szczytami Trójmorza potrzebujemy konkretnego planu wykonawczego. Jest ustanowiony fundusz, państwa deklarują wpłaty, ale w końcu trzeba będzie zacząć z tego coś realizować, a by tak się stało, potrzebne jest zaangażowanie rządu – tłumaczy.
Mówi się też, że Szczerski niekoniecznie będzie kontynuował swoje zadanie w BPN, bo może zostać ambasadorem przy ONZ. To jednak nie pierwsza spekulacja na temat jego kariery. Był on już polskim kandydatem na komisarza w UE, ale z tego wyścigu się wycofał. Zabiegał, bezskutecznie, o stanowisko zastępcy sekretarza generalnego NATO. Wielokrotnie był też typowany na szefa MSZ. ©℗

Prezydent o rzeczniku praw obywatelskich

Prezydent Andrzej Duda zaproponował w wywiadzie dla portalu Interia.pl, by rozważyć kandydaturę Jana Marii Rokity na RPO. Podkreślał, że zna on politykę i jej realia, przez wiele lat brał udział w tworzeniu polskiego prawa i rozumie jego niedostatki. ‒ Sam osobiście wiele doświadczył. Myślę, że jego wyczucie spraw ludzkich może mieć wymiar szczególny ‒ podkreślił Andrzej Duda. Rokita to były polityk UW, SKL oraz PO. Odszedł z polityki w 2007 r., po tym jak jego żona została doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Możliwe poparcie dla tej kandydatury zadeklarowała Solidarna Polska. Natomiast PiS nie komentuje oferty. ‒ Trochę nas prezydent zaskoczył ‒ mówi nam polityk PiS. Kolejnym zaskoczeniem może być też weto prezydenta do ustawy o działach w administracji. Andrzejowi Dudzie nie podoba się przesunięcie nadoru nad lasami z resortu środowiska do rolnictwa. ‒ Na poważnie liczymy się z wariantem weta‒ mówi DGP osoba z rządu.