Grudniowy szczyt Rady Europejskiej zajmował się uchwaleniem budżetu UE, w tym kwestią łączenia wypłat z tegoż budżetu ze stanem praworządności w danym kraju. Ostateczne rozwiązanie, czyli utrzymanie takiego powiązania, ale z dodaniem protokołu politycznego precyzującego esencję tego związku, jedni przyjęli z zadowoleniem, inni krytycznie. To właśnie osoby krytycznie nastawione do tego kompromisu są przedmiotem naszego zainteresowania.

Pod koniec grudnia zaprezentowaliśmy pierwsze dane na temat – nadal domniemanego – zjawiska „nowego eurosceptycyzmu” (Gazeta Wyborcza z 28/12/2020). W niniejszym artykule staramy się pogłębić nasze analizy. Wykorzystujemy tu badania zainicjowane przez Zespół Centrum Studiów nad Demokracją Uniwersytetu SWPS pod kierunkiem R. Markowskiego, prowadzone od początku kwietnia 2020 r., a realizowane przez PBS w dniach 15–17 grudnia 2020 r. na ponad 700-osobowej próbie dorosłych Polaków metodą CAWI. Na wstępie podkreślmy, że Polacy w zdecydowanej większości są nadal generalnie i normatywnie entuzjastycznie nastawieni do projektu Unii Europejskiej – ponad połowa (w ostatnim pomiarze 53 proc.) uważa, że powinien on być kontynuowany i pogłębiany. W stosunku do poprzednich pomiarów z wiosny i lata odnotowujemy jednak nieznaczny spadek tego poparcia i równie nieznaczny wzrost eurosceptycyzmu. Zmiany te są niewielkie, dlatego należy je traktować z ostrożnością, a dla potwierdzenia zaistnienia nowego zjawiska konieczne są kolejne badania.
Komponentem owego „nowego eurosceptycyzmu” jest stan świadomości społecznej osób krytycznych w stosunku do ostatnich posunięć UE wobec polityki rządów Węgier i Polski. Ów krytycyzm został ujęty w trzech pytaniach, opisujących stosunek badanych do następujących twierdzeń: (1) „że ustępstwa poczynione na szczycie Rady Europejskiej względem Polski i Węgier nie wróżą dobrze obronie podstawowych oświeceniowych wartości europejskich, na których zbudowana została Unia Europejska; (2) że nie są zadowoleni z pobłażliwości UE względem łamania praworządności w Polsce i na Węgrzech oraz (3) że „dogadywanie się” szefostwa UE z PiS to policzek wymierzony protestującym polskim kobietom, osobom LGBT+, mniejszościom, ofiarom pedofilii etc.”. Utworzono z nich skalę jednego z wymiarów „nowego eurosceptycyzmu” – tego krytycznego wobec ostatnich posunięć UE.
Najwyższy odsetek „nowych eurosceptyków” jest wśród wyborców KO (48 proc. elektoratu tej partii)
Co zatem cechuje owych krytyków? Zacznijmy tradycyjnie: są zdecydowanie nadreprezentowani wśród najmłodszych (18–24 lata), a najrzadziej występują wśród najstarszych (powyżej 55-roku). Jest ich względnie więcej wśród mieszkańców miast niż wsi, wśród kobiet raczej niż mężczyzn oraz wśród osób z wyższym poziomem wykształcenia i – co ciekawe – również wśród tych z niższym wykształceniem w porównaniu do tych ze średnim. Patrząc zaś na nich przez partyjne okulary, znacznie częściej odnajdujemy ich wśród elektoratów KO i Lewicy, a względnie rzadziej wśród elektoratów PiS i Konfederacji. Elektorat PSL zajmuje pozycję pośrednią w tym aspekcie. Znaczne zróżnicowanie natężenia owego krytycyzmu względem zachowania kierownictwa UE odnotowujemy w przypadku podziału na niezadowolonych z funkcjonowania demokracji w Polsce, którzy są jednocześnie krytyczni wobec ostatnich decyzji UE, i odwrotnie – tych najbardziej zadowolonych z obecnego stanu polskiej demokracji, którzy jednocześnie są najmniej krytyczni wobec postępowania przywódców UE.
Podkreślmy, że najwięcej owych krytyków ostatnich posunięć kierownictwa UE odnajdujemy wśród tradycyjnych euroentuzjastów (jest ich ponad dwie trzecie); i odwrotnie – najmniej jest ich wśród tradycyjnych eurosceptyków (niecałe 7 proc.).
To ważne, „nowy eurosceptycyzm” i nowi eurosceptycy to zjawisko o skomplikowanej dynamice. Jego nosicielami są bowiem osoby fundamentalnie i normatywnie bardzo pozytywnie związane z projektem europejskim i jego dalszym pogłębieniem, a jednocześnie krytycznie ustosunkowane do decyzji podjętych na ostatnim szczycie względem Węgier i Polski. Zauważmy, że równie trafne i zasadne byłoby nazwanie ich po prostu „krytycznymi euroentuzjastami”.
Jak więc wygląda ich profil społeczno-demograficzny? Starymi eurosceptykami o niskim poziomie „nowego eurosceptycyzmu” najczęściej są mężczyźni (aż 72 proc. respondentów w tej kategorii jest płci męskiej). Jeśli chodzi o wiek, to tylko „nowymi eurosceptykami” w największymi stopniu są najmłodsi respondenci (18–24 lat). Co dziesiąty respondent w wieku 25–34 wykazuje silny eurosceptycyzm zarówno nowy, jak i klasyczny. Kategoria „czystych” nowych eurosceptyków (a więc tych o niskim klasycznym eurosceptycyzmie) dominuje zarówno wśród osób ze średnim wykształceniem, jak i wśród tych z wyższym oraz w dużych miastach (34 proc.), choć i na wsi jest ich wielu (20 proc.).
Odsetek nowych eurosceptyków jest najwyższy wśród wyborców Koalicji Obywatelskiej (48 proc. elektoratu tej partii) i Lewicy (46 proc.). Wśród wyborców PiS zdania są podzielone. Co piąty wyborca PiS to jedynie klasyczny eurosceptyk, wreszcie – co zaskakuje najbardziej – ponad 18 proc. wyborców PiS wykazuje pewne cechy nowego eurosceptycyzmu, a nie jest nastawione eurosceptycznie w klasycznym znaczeniu.
A kim są „nowi eurosceptycy”, gdy chodzi o ich postawy i preferencje względem istotnych kwestii publicznych? Opowiadają się oni częściej niż pozostali za oddzieleniem kościoła od państwa (choć w tym przypadku klarowna większość Polaków za tym rozwiązaniem się opowiada), zdecydowanie częściej za tolerancją wobec publicznej obecności par tej samej płci. Zdecydowanie częściej uważają też, że zmiany klimatyczne i ochrona środowiska to najważniejszy problem Polski, a także – co zrozumiałe – zdecydowanie częściej zgadzają się ze stwierdzeniem, że „nasza polityka zagraniczna powinna polegać na ścisłej współpracy z UE i podporządkowaniu się regułom w niej obowiązującym”. W pozostałych kwestiach, takich jak: państwowe gwarancje świadczeń społecznych, adopcja dzieci przez pary tej samej płci, obowiązek szczepień przeciw najgroźniejszym chorobom, ich postawy nie różnią się zasadniczo od reszty społeczeństwa, choć opowiadają się raczej za przyzwoleniem dla adopcji przez pary tej samej płci oraz za obowiązkowymi szczepieniami. Choć w tym przypadku nie różnią się od tradycyjnych euroentuzjastów.
W badaniu naszym zajmowaliśmy się też postawami i opiniami względem wyzwań „antropocenu”. Problematyka ta niebawem zostanie dokładnie opisana w innym miejscu, tutaj chcemy jedynie powiązać pewne opinie dotyczące zagrożeń „antropocenicznych” z omawianym tu zjawiskiem nowego eurosceptycyzmu. I tak, osoby na-nowo-eurosceptyczne, częściej niż reszta badanych zgadzają się ze stwierdzeniem, że „człowiek ma takie samo miejsce na naszej planecie jak inne zwierzęta; woda, lasy i zasoby Ziemi powinny służyć wszystkim żyjącym na Ziemi organizmom, nie tylko człowiekowi” (drugi koniec skali był odwrotnością tego stwierdzenia i głosił, że człowiek ma wyjątkowe miejsce, a reszta powinna mu służyć). Podobnie nowi eurosceptycy wyróżniają się na tle pozostałych Polaków swym przekonaniem, iż „ludzkość powinna celowo spowolnić rozwój, mniej produkować i konsumować, a zamiast tego rozwijać kulturę ograniczania się i rezygnacji z wielu rzeczy, naprawiać posiadane rzeczy i kupować używane”. W końcu, częściej niż pozostali rodacy zgadzają się z tezą, iż „obecne zmiany klimatyczne i inne groźne zmiany zachodzące na naszej planecie spowodowane są niemal wyłącznie działalnością człowieka i nigdy wcześniej nie wystąpiły w takiej skali i tempie”. Nowi eurosceptycy różnią się natomiast od pozostałych Polaków nieznacznie, jeśli chodzi o kwestie alternatywy: czy stawiać na rozwój gospodarczy, czy na ochronę środowiska. Nieznacznie więcej z nich (w porównaniu do pozostałych) zgadza się ze stwierdzeniem, iż „w obecnej sytuacji ochrona środowiska, zapobieganie zmianom klimatycznym oraz ratowanie planety i ginących gatunków jest ważniejsze od wzrostu gospodarczego kraju i zamożności obywateli”.
Konkludując: nowy eurosceptycyzm wydaje się być całkiem realnym zjawiskiem, a nie iluzją. Nowi eurosceptycy wyraźnie różnią się od tradycyjnych eurosceptyków, a także od pozostałych grup badanych. Są przede wszystkim bardziej nowocześni, otwarci na świat i wyzwania globalne, bardziej tolerancyjni względem alternatywnych preferencji i stylów życia, są bardziej liberalni i kosmopolityczni, mniej materialistyczni, a bardziej post-materialistyczni. Są tacy także (choć nie wyłącznie) dlatego, że są młodsi i lepiej wykształceni, wyraźniej obawiają się o los planety i różnych form życia nań występujących.
Podkreślmy jednak raz jeszcze, owi nowi eurosceptycy, równie dobrze – a może nawet trafniej – powinni być nazywani „krytycznymi euroentuzjastami”. Są to bowiem ludzie, którzy w Unii Europejskiej upatrują swoją przyszłość, uważają, że miejsce Polski jest w tej organizacji oraz oceniają wiele aspektów bytności Polski w UE niezwykle pozytywnie. Jedyny krytycyzm dotyczy właśnie tego, że Unia na ostatnim szczycie nie dość stanowczo broniła swoich kluczowych pryncypiów i fundamentalnych wartości, takich jak praworządność. Na razie ów krytycyzm nowych eurosceptyków jest umiarkowany i jedynie bardzo nieznacznie przełożył się na ogólny spadek euroentuzjazmu Polaków i wzrost ogólnego eurosceptycyzmu, ale nie wiemy, czy nie jest to początek procesu, który może zmienić stosunek do tej organizacji dotychczas pozytywnie nastawionych Polaków na bardziej negatywny.
Nie wiemy, czy jest to fenomen chwilowy, efemeryda wynikającą z ostatnich wydarzeń na szczycie Rady Europejskiej, czy też mamy do czynienia ze zjawiskiem trwałym. Nie wiemy – na razie – także nic o jego dynamice, choć tę będziemy monitorować w następnych pomiarach naszego przedsięwzięcia badawczego. Nie ulega jednak wątpliwości, że po omawianym szczycie „coś jest na rzeczy”, a krytycyzm części generalnie pozytywnie nastawionych do projektu UE obywateli Polski jest zjawiskiem realnie istniejącym.