Nieżyciowy i bez zrozumienia dla sytuacji uczniów – tak o zakazie wychodzenia dzieci z domu w czasie ferii mówią rodzice, pedagodzy i eksperci

W poniedziałek ruszają szkolne ferie. Te jednak będą inne niż dotychczas. Nie będzie można wyjechać na obóz ani wczasy w Polsce, bo hotele i wyciągi narciarskie będą zamknięte. Co więcej, zgodnie z wprowadzonym przez rząd obostrzeniem, dzieci do 16. roku życia mają też pozostawać w domach między 8 a 16. Burzą się rodzice, którzy w tym czasie będą pracować, często zdalnie w domu, ale zastrzeżenia mają też nauczyciele i psycholodzy. Rząd odpowiada, że to dla naszego wspólnego dobra.
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę napisała do premiera petycję o skreślenie tego punktu z rozporządzenia. Jej badania pokazały, że w czasie wiosennego lockdownu jedna trzecia nastolatków oceniała swój stan psychiczny jako zły. 63 proc. doskwierała przymusowa izolacja, a 53 proc. – konieczność pozostania w domu. Teraz fundacja przekonuje, że utrzymanie zakazu opuszczenia domu dla osób poniżej 16. roku życia dyskryminuje tę grupę i narusza art. 32 konstytucji, który mówi, że wszyscy są równi wobec prawa i mają prawo do równego traktowania przez władze.
– Ferie to czas, który mógłby pełnić rolę terapeutyczną, niwelującą trudności, które wiążą się z izolacją, pracą zdalną, emocjami. Ten zapis rozporządzenia nie tylko nie ma podstawy prawnej, lecz także brakuje mu logiki i jest nieludzki – mówi szefowa FDDS Monika Sajkowska. Jej zdaniem wystarczyłaby kontrola tych obostrzeń, które już istnieją, czyli zakazu gromadzenia się, nakazu zachowania dystansu i noszenia maseczek. Centrum Informacyjne Rządu nie pozostawia jednak złudzeń. „Wprowadzane przez rząd obostrzenia służą temu, aby możliwie jak najszybciej pokonać pandemię koronawirusa i powrócić do normalnego funkcjonowania” – czytamy w odpowiedzi CIR.
Także resort edukacji jako główny cel obostrzeń wprowadzonych w ramach narodowej kwarantanny podaje ograniczenie kontaktów, a tym samym zahamowanie rozprzestrzeniania się wirusa. – Wszystkie podejmowane przez rząd działania służą temu, aby po feriach dzieci mogły wrócić do szkół w trybie stacjonarnym. Stąd ustanowienie jednego terminu zimowej przerwy od 4 do 17 stycznia 2021 r. – przekonuje rzeczniczka resortu Anna Ostrowska. Jednocześnie CIR podaje, że szkoły mogą organizować wypoczynek w formie półkolonii dla uczniów klas I–IV szkoły podstawowej.
Eksperci zwracają uwagę na niekonsekwencję. Młodsze dzieci mają możliwość wyjścia z domu, a starsze – nie. – Oby nie doszło do sytuacji, w której pracujący rodzice, rozumiejąc potrzeby nastolatków, zaczną omijać rozporządzenia. To podziałałoby demoralizująco na obywateli, przede wszystkim na młodsze pokolenie, które powinno być uczone szacunku do prawa – mówi Anna Tomkiewicz z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. I przypomina, że rzecznik Adam Bodnar zwrócił się do ministra zdrowia o zajęcie stanowiska w tej sprawie. – To kolejne podobne pismo rzecznika. Poprzednie, z października, pozostało bez odpowiedzi – mówi Tomkiewicz.
Z trudną sytuacją próbują sobie radzić niektórzy nauczyciele. – Zamierzam zapytać starszych uczniów, czy mają ochotę spotkać się ze mną w szkole na boisku. Jak pogoda pozwoli, pogramy w piłkę, porzucamy do kosza. Idę właśnie z taką inicjatywą do dyrekcji – mówi Janusz Aftyka, nauczyciel z Poznania. Przekonuje, że nie zamierza siedzieć w domu ze świadomością, że większość dzieci ma przymusowy areszt domowy. Dyrektorka podstawówki w Białej (Wielkopolskie) Monika Marciniak nazywa absurdem zakaz wychodzenia z domu. – Liczyliśmy na to, że w ferie będziemy mogli odetchnąć. A tak po tygodniach siedzenia przed komputerem uczniów czeka dokładnie to samo. Dzieci z nudów znów usiądą przed monitorami – opisuje. Marciniak obawia się powrotu po takim odpoczynku do zdalnych lekcji. – Rozumiem, że zamknięcie dzieci teraz ma dać większe widoki na powrót do nauki stacjonarnej po 18 stycznia. Na razie to jednak nic pewnego. Obawiam się o starsze roczniki. Dzieci nie tylko tracą kondycję i obrastają w dodatkowe kilogramy, ale wpadają w apatię, z której coraz trudniej nam je wydobywać – podkreśla.
O to, że dzieci wrócą zmęczone do szkoły, obawia się też Ryszard Sikora, dyrektor szkoły w Krakowie. Według niego może to mieć potem przełożenie na wyniki. A ósme klasy czeka egzamin na zakończenie szkoły. Wtóruje tym słowom Monika Biskup, kierująca zespołem szkół zawodowych w Kielcach. – Jeszcze przed przerwą widziałam, jak uczniom przestawało się chcieć. Po dwóch godzinach lekcyjnych traciło się z nimi kontakt – przekonuje. Mimo to ostrożnie podchodzi do pomysłu zniesienia zakazu wychodzenia z domu, bo obawia się, że dla wygłodniałej kontaktów młodzieży chęć spotkań mogłaby okazać się zbyt silna.
Zdaniem prawników zakaz jest niezgodny z konstytucją, bo został wprowadzony rozporządzeniem, a nie ustawą. Jak zauważa adwokat Radosław Baszuk, kodeks wykroczeń mówi wprawdzie, że kto nie przestrzega zakazów i nakazów określonych w przepisach o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, podlega karze grzywny albo nagany. – Jednak całkowity zakaz przemieszczania się jest przekroczeniem delegacji ustawowej. Pewien sens zapis miał, gdy trwały zdalne lekcje i policja mogła pilnować realizacji obowiązku edukacji i nauki. Przedłużenie takiego obostrzenia na ferie to niechlujstwo prawne – uważa. Jaki efekt przyniosły dotychczasowe zakazy wychodzenia dzieci z domu, nie wiadomo. Policja nie prowadzi tego rodzaju statystyk.

Niezgodnie z konstytucją

Podstawowe prawa i wolności obywatelskie można ograniczać tylko w drodze ustawy. Tymczasem zakaz przemieszczania się w sylwestra między godz. 19 wieczorem a 6 rano został wprowadzony rozporządzeniem, podobnie jak obowiązujący od czasu zdalnego nauczania i mający obowiązywać także w czasie ferii zakaz samodzielnego wychodzenia z domu dzieci do 16. roku życia.
– Prawo dopuszcza ograniczanie praw i wolności rozporządzeniem tylko wówczas, gdy obowiązuje stan nadzwyczajny w kraju, czyli wojenny, wyjątkowy lub klęski żywiołowej. Żaden nie został jednak wprowadzony. Nie istnieje więc upoważnienie dla rządu do ograniczania praw – mówi DGP dr Damian Tokarczyk z Kancelarii Raczkowski. Zawsze trzeba się wprawdzie liczyć, że sąd może mieć inne zdanie w tej sprawie, ale w ostatnich miesiącach – jak zauważają eksperci – utrwaliła się praktyka, zgodnie z którą sądy uniewinniają od zarzutów naruszania zakazów i obostrzeń określonych w rozporządzeniach.
Co zatem grozi dziecku, które w ciągu dnia wyjdzie z domu bez opieki? – W zasadzie nic. Policja może zastosować wobec niego art. 41 kodeksu wykroczeń, w którym mowa o środkach wychowawczych, czyli o pouczeniu lub zwróceniu uwagi – mówi Tokarczyk. – Mandat za wykroczenie nie wchodzi w grę. Nie tylko dlatego, że ograniczenie jest niezgodne z konstytucją, ale też dlatego, że można nim ukarać osobę powyżej 17. roku życia. Mandatu nie można też wystawić rodzicom dziecka, bo odpowiedzialność karna jest indywidualna i osobista – dodaje. ©℗