Program Ministerstwa Obrony Narodowej „Szpitale przyjazne wojsku” to element uruchomionej w 2024 r. Tarczy Wschód, czyli projektu wzmacniania odporności Polski na wojnę hybrydową. Jak czytamy na stronach ministerialnych, program ma na celu zmiany systemowe prowadzące do zwiększenia bezpieczeństwa ludności przy optymalnym wykorzystaniu współpracy cywilno-wojskowej. Szpitale mają przygotować się do ochrony zdrowia i życia w warunkach kryzysu lub wojny.
Szpitale przyjazne wojsku przejdą szkolenia organizowane przez MON
Dotychczas porozumienie z MON podpisało ponad 150 szpitali. Na początku do projektu rekrutowano głównie placówki na wschodzie Polski, stopniowo jednak rekrutację rozszerzono na cały obszar kraju. Jak tłumaczy w rozmowie z DGP wiceminister obrony Cezary Tomczyk, do projektu zgłosiły się szpitale każdego typu. Zarówno duże ośrodki akademickie, jak i mniejsze placówki powiatowe, położone blisko granicy z Ukrainą i te znajdujące się bliżej granicy niemieckiej.
– Każde porozumienie ze szpitalem jest zawierane indywidualnie, w zależności od potrzeb MON i samego szpitala. Część jednostek ma bezpośrednio odpowiadać na potrzeby zdrowotne żołnierzy i cywilów, w przypadku pozostałych współpraca ograniczy się do szkoleń personelu, m.in. w Wojskowym Centrum Kształcenia Medycznego w Łodzi – mówi wice minister Tomczyk i dodaje, że placówki mogą się zgłaszać do programu za pośrednictwem strony MON.
Współpraca i szkolenia mają się dopiero rozpocząć, ale niektóre szpitale już dziś inwestują w przygotowania do ewentualnego przyjęcia rannych. Wielospecjalistyczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim od granicy z Białorusią dzieli 550 km, ale jego kierownictwo jest przekonane, że w razie ataku militarnego to on stałby się jedną z głównych jednostek drugiego poziomu zabezpieczenia.
Czerpią z doświadczenia szpitali na Ukrainie
– To do nas zapewne trafialiby ranni żołnierze po zaopatrzeniu w szpitalach polowych, również ci wojskowi i cywile, którzy mieliby zostać dalej przetransportowani do szpitali w Niemczech. Tak wynika z doświadczeń Ukraińców, którzy rannych transportują do szpitali w zachodniej części swojego kraju – tłumaczy rzecznik gorzowskiego szpitala Paweł Trzciński. Dodaje, że placówka od dłuższego czasu współpracuje ze szpitalem w Tarnopolu i z tamtejszymi medykami. W maju zorganizowano tu też Gorzowskie Forum Bezpieczeństwa Szpitali 2025 pod hasłem „Odporność szpitali na zagrożenia konfliktami, w tym szczególnie konfliktami zbrojnymi oraz agresją”.
Nie wszystkie szpitale wiedzą jednak, że mogą przystąpić do programu. Jak przyznaje w rozmowie z DGP Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych, MON nie kontaktował się ze związkiem w tej sprawie. Prezes Malinowski dodaje, że choć wsparcie ze strony resortu Władysława Kosiniaka-Kamysza jest zachęcające, borykające się z problemami finansowymi szpitale powiatowe mogą mieć wątpliwości co do sensowności tego typu inicjatyw.
MON chce inwestować w placówki, resort zdrowia planuje ich zamykanie
– Dostajemy sprzeczne informacje ze strony rządu. Z jednej strony MON chce inwestować w nasze placówki na wypadek wojny, co jest ze wszech miar słuszne, bo choćby pandemia pokazała, że w razie kryzysu obywatele mogą liczyć przede wszystkim na szpitale powiatowe, a z drugiej – Ministerstwo Zdrowia zapowiada likwidację mniejszych szpitali, a przynajmniej dublujących się w powiatach oddziałów chirurgii, i przekształcanie ich w oddziały opieki długoterminowej. Ten brak spójnej strategii nie służy poczuciu stabilizacji – tłumaczy Malinowski. ©℗