Sektor pozarządowy nie działa źle dlatego, że osoby z kimś spokrewnione w nim działają; spór polityczny nie może być rozwiązany przez sięganie do argumentów dotyczących koneksji rodzinnych - powiedział w niedzielę w TVP wicepremier, minister kultury Piotr Gliński.

"W państwa stacji, w Telewizji Publicznej, od jakiegoś czasu próbuje się zupełnie niepotrzebnie prowadzić krucjatę przeciwko sektorowi pozarządowemu" - ocenił Gliński, który był gościem "Wiadomości" i TVP Info.

Wicepremier był pytany o piątkowe słowa, w których przeprosił tych, którzy mogli poczuć się urażeni, wymieniając Zofię Komorowską, Różę Rzeplińską, Jana Jakuba Wygnańskiego.

Gliński ocenił, że w Polsce jest "ostry spór polityczny, można powiedzieć wojna polityczna czy ideologiczna". Jak dodał, jest on też widoczny w polskich mediach.

"Nie sądzę, żeby ten spór mógł być rozwiązany, że czymś dobrym w tej atmosferze jest sięganie do argumentów dotyczących na przykład koneksji rodzinnych" - podkreślił.

"To jest wojna, w której biorę udział od wielu lat, ponieważ uważam, że mój obóz ma w tej wojnie rację. Ale to jest wojna, w której nie godzę się na to, żeby nie brać jeńców i żeby w niewolę brać czyjeś dzieci. Chodzi o cywilizowane warunki sporu politycznego w Polsce" - powiedział.

Gliński ocenił, że nie ma demokracji bez aktywności obywatelskiej. "Jeżeli to się łączy w sposób uproszczony, nieprofesjonalny, bez podstawowej wiedzy, tak jak w materiale, który państwo pokazali dotyczącym funkcjonowania tego sektora, jest to niepotrzebne" - powiedział.

W ocenie Glińskiego, sektor pozarządowy "nie działa źle dlatego, że takie czy inne osoby z kimś spokrewnione w nim działają, tylko z zupełnie innych powodów".

Wicepremier powiedział także, że przepraszał w imieniu własnym, "osoby, która w polskim rządzie jest odpowiedzialna za programy dotyczące społeczeństwa obywatelskiego".

Gliński przyznał, że sektor pozarządowy od lat ma problemy. Wymienił m.in. jego "oligarchizację" i zanik funkcji kontrolnych wobec władzy. "Jest też bardzo duże zróżnicowanie, jeśli chodzi o dochody organizacji funkcjonujących w tym sektorze. Możemy mówić o tym, jako pewnych zjawiskach, które są naganne. Nie wiem czy to, że ktoś wydał ileś pieniędzy na catering, czy też jakaś część jest wydawana na wynagrodzenia, jakaś inna nie, że to ma wskazywać na złe działanie tych organizacji" - powiedział.

"Te wyrywkowe informacje nie mają nic wspólnego z rzetelną oceną funkcjonowania organizacji pozarządowych" - dodał.

"To, że w Polsce nie do końca sprawiedliwy jest podział środków publicznych, wiemy wszyscy od dawna, ale nie łączmy tego z tym, że ktoś jest czyimś dzieckiem, bo to jest zupełny absurd" - przekonywał. "Zacząłem współpracować z Jarosławem Kaczyńskim po wygłoszeniu referatu na kongresie +Polska - Wielki Projekt+, referatu, który był o społeczeństwie obywatelskim. Dlatego prezes Kaczyński zaprosił mnie do polityki, ponieważ chcieliśmy zmienić także funkcjonowanie PiS, jestem współautorem, jestem odpowiedzialny za program PiS dotyczący właśnie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego" - oświadczył.

Wicepremier był pytany o to, czy to prawda, że fundacja, z którą związana jest jego żona, otrzymała 50 tys. zł od kierowanego przez Glińskiego ministerstwa kultury. "Czy pan nie widzi w tym niczego niestosownego?" - pytał dziennikarz.

"Moja żona nie pracuje w tej fundacji, jest delegowana do rady tej fundacji i ta informacja była podana autorom pierwszej informacji, która rozpoczęła to wszystko w waszej stacji telewizyjnej, tylko nie została wykorzystana" - odpowiedział Gliński.

"Po pierwsze my przekazujemy rocznie jako ministerstwo tego rodzaju dotacje kilkunastu tysiącom podmiotów, po drugie nie miałem świadomości akurat, że moja żona jest delegowana ze swojej fundacji do rady tego innego podmiotu. O ile wiem, ta fundacja do nas zwracała się także z innymi wnioskami, inne nie były rozstrzygnięte pozytywnie. Decyduje o tym niezależna komisja. Zarzucanie mi, że ja daję swojej żonie 50 tys. zł ... Naprawdę, mogę się tylko roześmiać" - oświadczył.

"Przykro mi, że w Telewizji Publicznej, po zmianie politycznej, na którą ja harowałem przez wiele lat tego rodzaju zarzuty mnie spotykają, nie wiem, jak mam to rozumieć, to jest jakiś koszmar, dom wariatów. Państwo żeście oszaleli z tymi programami dotyczącymi organizacji pozarządowych, z tymi grafami łączącymi jakieś organizacje, pokazywaniem zdjęć przestępców (....), to wygląda jak listy osób, których się poszukuje" - powiedział wicepremier.

"To jest nieprofesjonalne, co państwo robicie" - dodał. "Ja przychodzę tutaj jako osoba, która jest atakowana, gdzie moja żona jest w coś zamieszana (...). Szanowni państwo, to jest kompromitacja Telewizji Publicznej, tego rodzaju programy" - ocenił Gliński.

Wicepremier podkreślił, że PiS ma przygotowany program reformy i rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, przygotowywany od wielu lat, którego on jest współautorem. "To jest program, którego zadaniem jest zracjonalizowanie funkcjonowania sektora i danie szansy rozwoju w tym sektorze wszystkim organizacjom na równi, także przeciwdziałania pewnym negatywnym zjawiskom, które, jest oczywiste, że funkcjonują w sektorze obywatelskim" - powiedział.

"Jest to program, gdzie jest bardzo wiele ciekawych propozycji jak Polski Korpus Solidarności, jak wzmacnianie tych działań organizacji pozarządowych, które się sprawdziły, czyli multiplikowanie dobrych wzorców, jak wzmacnianie takich instytucji wiejskich jak uniwersytety ludowe, ochotnicze straże pożarne, koła gospodyń wiejskich" - wyliczał Gliński. Dodał, że chodzi też o wspieranie lokalnych mediów obywatelskich, bo z tym - ocenił - jest w Polsce problem.

W piątek podczas konferencji Gliński poinformował, że przygotowywany jest projekt dotyczący działalności sektora: ustawa o Narodowym Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Gliński odniósł się również w piątek do informacji medialnych dotyczących osób działających w sektorze pozarządowym, związanych np. z "kwestią relacji rodzinnej czy działalnością polityczną niektórych działaczy sektora". "Uważam, że były zbyt daleko idące, niekiedy wręcz krzywdzące wobec tych działaczy, o których była mowa" - ocenił wicepremier.

Wicepremier przeprosił tych, którzy mogli poczuć się urażeni, wymieniając Zofię Komorowską, Różę Rzeplińską, Jana Jakuba Wygnańskiego. "Te osoby były stawiane w krytycznym świetle w związku z tym, że sektor pozarządowy czasami realizuje jakieś rzeczy w sposób niewłaściwy (...). To naprawdę nie ma nic wspólnego z tym, że ktoś jest z kimś spokrewniony. Tego typu polemik nie powinniśmy prowadzić" - zauważył.