Syryjski prezydent Baszar el-Asad ocenił, że siły zachodniej koalicji antydżihadystycznej w Syrii "stają się coraz słabsze". Powiedział tak w wywiadzie opublikowanym w niedzielę przez "Sunday Times".

"Kiedy w przeszłości coś mówiłem, ludzie uznawali, że syryjski prezydent jest oderwany od rzeczywistości. Teraz jest inaczej, Zachód staje się coraz słabszy. Znalazł się w sytuacji, w której nie ma podstaw, aby wyjaśnić ludziom, co się dzieje" - oświadczył Asad, podkreślając przy tym rolę swego sojusznika - Rosji.

"Różnica bierze się oczywiście z siły ognia. Mają siłę rażenia, jakiej my nie mamy" - podkreślił.

"Państwo Islamskie (IS) szmuglowało ropę i - jak mówił dalej - korzystało ze złóż irackich pod okiem amerykańskich satelitów i dronów, aby zarabiać pieniądze, i wtedy Zachód nic nie mówił. A kiedy teraz wkroczyli Rosjanie, IS zaczęło kurczyć się w pełnym sensie tego słowa".

Określając konflikt w Syrii jako coś pośredniego "między zimną wojną a trzecią wojną światową", Asad powiedział, że niemożliwe jest znalezienie rozwiązania politycznego, kiedy druga strona to religijni fanatycy kontrolowani przez siły zewnętrzne.

"Mówienie o politycznym rozwiązaniu, kiedy druga strona jest kontrolowana przez sterników w Arabii Saudyjskiej, Turcji, Wielkiej Brytanii, USA i Francji, nie jest realistyczne. Jądro problemu polega na tym, że te kraje się wtrącają. Jeśli przestaną, wtedy terroryści osłabną i odejdą lub zostaną pokonani, i wtedy będziemy mogli zasiąść jako Syryjczycy do rozmów o rozwiązaniach" .

Asad powiedział, że obecnie, po roku od włączenia się do wojny sił rosyjskich i po kilku rozejmach w ostatnich miesiącach, które pozwoliły na opuszczenie przez dwa miliony ludzi terenów wcześniej opanowanych przez rebeliantów, 70 proc. ludności znajduje się na terenach pod kontrolą sił rządowych.

Prezydent wspomniał o Aleppo, dawnej gospodarczej stolicy Syrii, o które reżim walczy z rebeliantami. "W Aleppo mamy taką sytuację, w której terroryści zajęli część miasta, a my musimy ich stamtąd wygnać" - mówił prezydent, oskarżając rebeliantów o "wykorzystywanie cywilów w charakterze żywych tarcz". (PAP)