Drugi polski gazoport zgodnie z planami rządu ma być gotowy za trzy lata. Inaczej niż w Świnoujściu w Trójmieście przypływający statkami skroplony metan ma być magazynowany i przetwarzany do stanu gazowego na pływającej jednostce, która będzie cumować w Zatoce Gdańskiej – ok. 3 km od wybrzeża. Dalej gaz ma być transportowany rurociągami w głąb Polski. Część lądowa już jest budowana. Na początku stycznia 2024 r. podpisano też umowę z japońskim armatorem, który dostarczy jednostkę pływającą. Opóźnienie łapie jednak część morska – obejmująca m.in. pogłębienie dna morskiego oraz budowę na morzu nabrzeża cumowniczego i gazociągu, który przebiegnie pod dnem morza i dalej połączy się z rurami biegnącymi w głąb kraju. Rządowa spółka Gaz-System blisko dwa lata prowadziła przetarg na wykonawcę tych prac. Wreszcie na początku kwietnia podpisano umowę z konsorcjum, którego liderem jest turecka firma GAP. Na wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisji gospodarki morskiej wiceprezes Gaz-Systemu Adam Bryszewski zapewniał posłów, że dotrzymanie terminu realizacji terminalu gazowego na przełomie lat 2027 i 2028. nie jest zagrożone. Według informacji DGP dotrzymanie tego terminu będzie jednak trudne. Jak się dowiedzieliśmy, wbrew deklaracjom przedstawionym przez Turków na etapie przetargu nie dysponują oni sprzętem niezbędnym do rozpoczęcia pierwszego etapu prac – chodzi o roboty pogłębiarskie. Są one wykonywane ze statku, który dzięki odpowiednim urządzeniom pobiera piasek z dna morskiego.
Deklaracje tureckiej firmy na razie zostały na papierze
Firma GAP deklarowała Gaz-Systemowi, że inne tureckie przedsiębiorstwo dostarczy ten sprzęt i wykona zakładane prace. To była jednak tylko deklaracja na papierze, bo okazało się, że Turcy dopiero szukają podwykonawcy tych robót. Co ciekawe, na swoją stronę próbują teraz przeciągnąć holenderską firmę Van Oord, która chciała wykonywać te prace wspólnie z polską spółką NDI oraz z Besiksem z Belgii. Wszystkie były konkurentem Turków w przetargu. W maju Krajowa Izba Gospodarcza uznała odwołanie polsko-holendersko-belgijskiego konsorcjum, które protestowało przeciw wyborowi przez Gaz-System Turków. KIG zgodziła się z argumentami strony skarżącej, która podnosiła, że turecka strona nie spełniła minimalnych wymagań dotyczących pracowników oraz potencjału sprzętowego do wykonywania robót hydrotechnicznych. Jednocześnie jednak uznała argumenty Gaz-Systemu, który twierdził, że inwestycja jest bardzo pilna i jest już za późno na zmianę wykonawcy. W efekcie przyznano konsorcjum NDI 1 mln zł odszkodowania.
Biuro prasowe Gaz-Systemu przekazuje teraz, że to „generalny wykonawca kontraktu, czyli konsorcjum Gap/Fabe/Unitek, wybiera swoich podwykonawców, a zamawiający (Gaz-System) weryfikuje dany podmiot oraz warunki umowy podwykonawczej”. Przedstawiciele rządowej spółki mówią, że nie widzą przeszkód, aby Turcy zaangażowali firmę Van Oord w roli podwykonawcy. Jak się jednak dowiedział DGP, holenderska firma nie chce pracować dla Turków. Ci ostatni próbują teraz namówić do wykonania dla nich prac pogłębiarskich w Zatoce Gdańskiej jedną z firm z Chin.
Turcy chcą przejąć pracowników
Jak się dowiedzieliśmy, GAP chce też podebrać firmie NDI wykwalifikowanych pracowników, którzy prowadziliby dla nich prace hydrotechniczne. To przedsiębiorstwo z Sopotu ma ich sporo, bo prowadzi m.in. w Zatoce Gdańskiej budowę terminalu instalacyjnego dla farm wiatrowych.
Na wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisji gospodarki jej wiceprzewodniczący Krzysztof Szymański z Konfederacji ubolewał, że robót nie zlecono firmie polskiej. Przyznał, że nawet jeśli była nieco droższa, to powinno się pozwolić jej budować kompetencje. Wiceprezes Bryszewski stwierdził, że jednym z najważniejszych czynników, który przesądził o zwycięstwie Turków, była właśnie cena. Jednak w wartym 1,1 mld zł postępowaniu ceny różniły się nieznacznie. Oferta Budimeksu była tylko o 5 mln zł droższa od propozycji tureckiej, a oferta DI znalazła się na trzecim miejscu z ceną o ponad 20 mln zł wyższą.
Ten wybór wydaje się zatem być w sprzeczności z niedawnymi deklaracjami premiera Donalda Tuska, który mówi ostatnio dużo o konieczności polonizacji gospodarki. Po niedawnych wyrokach TSUE prowadzone są też prace nad nowelizacją prawa zamówień publicznych, które automatycznie ma eliminować z przetargów firmy spoza UE lub te, które nie mają z nią odpowiednich umów, czyli np. z Turcji czy z Chin. Mają być one dopuszczane tylko w wyjątkowych sytuacjach. Gaz-System broni się, że przetarg na terminal gazowy nie był prowadzony w reżimie prawa zamówień publicznych, a prace realizowane w Gdańsku są dość specyficzne.
Zarobili na zleceniach rządowych
Tymczasem turecka firma GAP jest częścią Calik Holding, czyli ogromnej tureckiej grupy powiązanej z prezydentem Recepem Erdoğanem. Jego zięć był dyrektorem generalnym w tym tureckim gigancie, potem został ministrem energii, a następnie finansów. ©℗