Szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier popełnia błąd, nawiązując w swojej polityce wobec Rosji do polityki odprężenia Willy'ego Brandta - pisze w środę "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Wówczas Kreml bronił status quo, dziś chce odzyskać strefę wpływów.

Autor komentarza Reinhard Veser uznał na wstępie za bardzo trafną niedawną wypowiedź niemieckiego ministra, że dzisiejsza sytuacja polityczna jest bardziej niebezpieczna niż w czasach zimnej wojny.

"Niestety między tą oceną a działaniami podejmowanymi przez Steinmeiera w minionych miesiącach istnieje głęboka przepaść" - twierdzi komentator. "Zarówno on sam, jak i inni czołowi socjaldemokraci propagują jako wzór dla dzisiejszej polityki receptę z czasów zimnej wojny: +Ostpolitik+ (politykę wobec Wschodu) z lat 70. ubiegłego stulecia" - czytamy w komentarzu.

Odwołanie się do czasów, gdy SPD odnosiła wielkie sukcesy wyborcze, zapewne mile łechce dumę partii, lecz jest niebezpieczne jako pomysł przestarzały - ocenia Veser.

"We wrażliwej na takie treści niemieckiej opinii publicznej podsycane jest złudzenie, że wystarczy tylko złożyć rosyjskiemu kierownictwu odpowiednie oferty, aby doszło do ponownego zbliżenia. W ten sposób debata przybiera całkowicie błędny obrót i zamiast podlegać rzeczywistości, staje się krainą pobożnych życzeń" - pisze komentator.

Na dowód, że pojednawcze niemieckie inicjatywy kończą się fiaskiem, Veser przytacza niedawną propozycję rozbrojeniową wysuniętą przez Steinmeiera. Pod koniec sierpnia minister, powołując się właśnie na Brandta (kanclerza RFN w latach 1969-1974), zaproponował podjęcie dialogu z Rosją o kontroli zbrojeń konwencjonalnych. Zamiast uścisnąć wyciągniętą dłoń, MSZ w Moskwie "wymierzyło Steinmeierowi dyplomatyczny policzek", oświadczając, że nie ma zamiaru podejmować dialogu na ten temat.

Sukces niemieckiej polityki wschodniej w latach 70. był możliwy, gdyż kierownictwo sowieckie zainteresowane było utrzymaniem status quo - tłumaczy Veser. Kreml zrozumiał w połowie lat 60., że na dłuższą metę nie będzie w stanie stawić czoła Zachodowi w dziedzinie gospodarki i technologii. Wobec powtarzających się buntów Moskwa zdawała sobie sprawę, że może utrzymać swój blok tylko za pomocą siły - czytamy w komentarzu.

Veser zaznacza, że niemiecka "Ostpolitik" była od początku "dwuznaczna" - przyczyniała się co prawda do utrzymania pokoju i ułatwiała kontakty międzyludzkie, ale równocześnie jej fundamentem było "zachowanie stabilności dyktatur po drugiej stronie żelaznej kurtyny".

Autor komentarza podkreśla, że istotną różnicą między późnym ZSRR a reżimem Władimira Putina jest to, iż ten ostatni "nie chce utrzymać strefy wpływu, lecz chce ją odzyskać". "Programem Kremla jest dziś rewanżyzm, a nie stabilność" - twierdzi Veser. W pokojowej rywalizacji Rosja stoi na przegranej pozycji, dlatego Putin próbuje osłabić przeciwników od wewnątrz, występuje w agresywny sposób i wykazuje większą niż Zachód gotowość do ryzyka i przemocy.

Wśród przykładów Veser wymienia wojny na Ukrainie i w Syrii, głosy Kremla "w tonie graniczącym z pogróżkami" o rosyjskim arsenale atomowym, a także rozmieszczenie Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim.

Veser przestrzega SPD, że już raz w przeszłości przegapiła moment na zmianę warunków swojej polityki wschodniej - w latach 80., gdy powstała Solidarność. "Wtedy bardzo to zaszkodziło jej wizerunkowi w Europie Środkowo-Wschodniej. Jeżeli jej dawne złudzenia staną się elementem dzisiejszej polityki wschodniej, to straty będą znacznie większe niż wtedy" - ostrzega Veser na łamach "FAZ".

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)