- Przez lata nikt nie potrafił nic zrobić z tym statkiem. Dopiero w ostatnim miesiącach dzięki m.in. działaniu Urzędu Morskiego w Gdyni udało się sprawę rozwiązać. Ruski złom wreszcie opuszcza Polskę – mówi DGP wiceminister infrastruktury Arkadiusz Marchewka. Rosyjski tankowiec miał być odholowany już w środę rano, ale operację opóźnił duży wiatr. Według prognoz warunki w czwartek powinny pozwolić na wypłynięcie ok. godz. 18. Rosyjski statek przez bisko 8 lat był wielkim problemem dla portu. Tankowiec o długości 158 m zacumował w Gdyni w październiku 2017 r.. Statek nie przeszedł kontroli technicznej i został zatrzymany. Miał przejść remont w tutejszej stoczni Nauta i odpłynąć, ale wykonano jedynie niewielką część prac remontowych. W 2020 r. właściciel jednostki - Murmansk Shipping Company ogłosił upadłość. Nabrzeże należące wcześniej do stoczni Nauta, znajdujące się zaledwie 600 m od nabrzeża, przy którym cumuje słynny żaglowiec Dar Pomorza, przejął zaś niebawem Zarząd Morskiego Portu Gdynia. Dla portowców rdzewiejący statek był sporym problemem. Jednostka została zatrzymana przez Urząd Morski w Gdyni, ale nikt po nią się nie zgłaszał.

Rosyjski tankowiec uznany za wrak

Na przełomie 2024 i 2025 r. dwukrotnie z powodu warunków atmosferycznych zrywała się cuma statku. W obliczu wojny w Ukrainie i nerwowej sytuacji na Bałtyku służby – ABW i SKW miały zacząć się obawiać, że mogą tam się znajdować rosyjskie urządzenia nasłuchowe. To się jednak nie potwierdziło. W lutym Urząd Morski w Gdyni wydał decyzję zobowiązującą władze portu do usunięcia Khatangi. Miało do tego dojść w ciągu trzech miesięcy. Statek uznano za wrak. Port w przetargu wybrał firmę, która kupiła jednostkę, żeby ją zezłomować. To duńska stocznia rozbiórkowa w Esbjergu, która posiada odpowiednia certyfikaty do demontażu wraków. Wcześniej odpowiednie dokumenty musiały jeszcze wydać inspektoraty środowiska – polski i duński. – Port za ten złom dostanie od Duńczyków zapłatę, która na pewno pokryje koszty odpowiedniego oczyszczenia statków i odholowania. Nie możemy jednak podawać tej kwoty – mówi wiceminister Marchewka.

Port stracił 15 mln zł

Osobno port wyliczył koszty 8-letniego cumowania tankowca przy nabrzeżu. Do tego dochodzą utracone koszty użytkowania nabrzeża. Te straty gdyński port oszacował na 15 mln zł. Wystosowano już w tej sprawie notę do kancelarii prawnej reprezentującej syndyka upadłego armatora. Nie wiadomo, czy są jakieś szanse, nad odzyskanie tych środków.