Nie cichną echa niedawnej wypowiedzi premiera Donalda Tuska o konieczności repolonizacji polskiej gospodarki – także w kontekście przetargów na wielkie kontrakty infrastrukturalne. Polski Związek Pracodawców Budownictwa (PZPB) wskazuje, że ewidentnym zaprzeczeniem głoszenia tych haseł było wybranie przez Gaz-System konsorcjum z turecką firmą GAP na czele do realizacji infrastruktury krytycznej, jaką będzie terminal gazowy FSRU w porcie gdańskim. Kontrakt pochłonie ponad 1,1 mld zł. Terminal ma pokrywać ok. 30 proc. obecnego zapotrzebowania na gaz. PZPB wskazuje, że tureckie konsorcjum nie ma w Polsce odpowiedniego potencjału sprzętowego. Dodatkowo Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała rekomendować niedopuszczenie przez Urząd Morski w Gdyni firmy GAP do innej, pobliskiej inwestycji – budowy falochronu obok terminala gazowego. Branża wskazuje też, że GAP to nie jest zbyt duża firma jak na takie zlecenie. Jej roczne obroty oscylują wokół 1 mld zł, co plasowałoby ją poza pierwszą „20” największych spółek budowlanych w Polsce.
Turecka firma przedstawiała "lewe" gwarancje
Jak się dowiedzieliśmy, PZPB wysłało właśnie do władz Gaz-Systemu i do nadzorującego spółkę resortu przemysłu pismo, w którym wskazuje na nowe okoliczności rzutujące na kontrakt z tureckim konsorcjum. Związek przywołuje niedawny wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie w sprawie innego przetargu na prace w gdańskim porcie, w którym także walczyło konsorcjum z firmą GAP. Chodzi o przebudowę Nabrzeża Wiślanego o długości ok. 1 km, które służy do przeładunku zboża, węgla czy cukru. Przetarg ogłoszony przez Port Gdańsk ciągnie się od 2022 r. Teraz wreszcie sprawa dobrnęła do końca. Po odwołaniach polskiej Korporacji Budowlanej Doraco sędziowie uznali, że przedstawione przez Turków zabezpieczenie oferty w postaci gwarancji jest nieważne. Wystawił ją podmiot o nazwie Birdie Yas Insurance Ltd., który wbrew wcześniejszym twierdzeniom nie posiada statusu towarzystwa ubezpieczeniowego w Wielkiej Brytanii. Co za tym idzie, nie może wystawiać gwarancji ubezpieczeniowych. W rzeczywistości podmiot ten zarejestrowany jest w karaibskim państewku Saint Kitts i Nevis.
„W opinii PZPB, sytuacja ta rodzi poważne wątpliwości co do wiarygodności i rzetelności działań danego wykonawcy (…). Trudno byłoby zaakceptować sytuację, w której wykonawca spoza UE posłużyłby się w ramach realizacji strategicznej inwestycji w zakresie FSRU zabezpieczeń należytego wykonania umowy wystawionymi przez podmioty finansowe, będące poza jurysdykcją unijną, Europejskim Obszarem Gospodarczym oraz państw, które łączą z UE” – pisze szef PZPB Jan Styliński.
Czy turecka firma poradzi sobie z realizacją infrastruktury krytycznej?
Wiceprezes związku Damian Kaźmierczak w rozmowie z DGP dodaje, że „mimo wątpliwej wiarygodności firm z Turcji Gaz-System zdecydował się powierzyć im kontrakt na budowę terminala FSRU w Gdańsku, którego wartość przekracza roczne przychody poszczególnych członków tureckiego konsorcjum”. – Gaz-System musi być w pełni świadomy, na jakie niebezpieczeństwo naraża nasze państwo, zlecając budowę infrastruktury krytycznej przypadkowym firmom z Azji – przyznaje. Według Kaźmierczaka, jeśli Turcy przedłożą niewiarygodne gwarancje finansowe, Gaz-System nie będzie w stanie wyegzekwować od nich kar umownych za ewentualne opóźnienia lub niewłaściwe wykonanie umowy. – Nasze państwo miało już dwukrotnie doświadczenie z taką sytuacją: z Chińczykami przy budowie autostrad przed Euro 2012 oraz z Włochami przy budowie dróg ekspresowych w latach 2017–2019. Wydaje się, że nie wyciągamy z tego żadnych wniosków – dodaje Kaźmierczak.
Port Gdańsk przyznaje, że po unieważnieniu oferty tureckiej wartej 340 mln zł jest gotowy na podpisanie kontraktu na przebudowę Nabrzeża Wiślanego z firmą Doraco, która zgłosiła kolejną pod względem wartości cenę – 351 mln zł. Umowa zostanie zawarta po zakończeniu kontroli uprzedniej przetargu prowadzonej przez prezesa Urzędu Zamówień Publicznych.
Zamawiający nie weryfikują gwarancji
Profesor Paweł Nowicki, który jako radca prawny reprezentował Doraco w sądzie, przyznaje, że dokładne wyświetlenie, kto stoi za rzekomą gwarancją firmy tureckiej, zajęło pół roku. – To był dokument fałszywy, wystawiony przez kogoś, kto de facto okazał się osobą fizyczną, niebędącą ubezpieczycielem – przyznaje. Nowicki zaznacza, że w wyroku sąd przywołał rozstrzygnięcie Trybunału Sprawiedliwości UE, który uznał, iż zamawiający nie mogą traktować wykonawców z państw trzecich lepiej niż wykonawców z UE. Tak jest, jeśli firmy nie przedstawiają gwarancji z obowiązującymi w UE obostrzeniami. – Niestety zamawiający często tego nie weryfikują – przyznaje.
Tymczasem w przypadku kontraktu na terminal FSRU Gaz-System uspokaja, że polsko-tureckie konsorcjum przedstawiło zabezpieczenie należytego wykonania umowy w postaci gwarancji bankowych. Ich wiarygodność nie budzi wątpliwości, bo zostały wystawione przez dwa duże polskie banki o najwyższym w Polsce ratingu A.
Jak się dowiaduje DGP, z problemem gwarancji wystawianych przez firmę Berdie z Karaibów zmagała się Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Jej rzecznik Szymon Piechowiak informuje, że w przypadku tego podmiotu Urząd Komisji Nadzoru Finansowego złożył do prokuratury zawiadomienie „o możliwości popełnienia przestępstwa poprzez wykonywanie czynności ubezpieczeniowych lub działalności reasekuracyjnej bez zezwolenia”. Jest też podejrzenie prania pieniędzy. GDDKiA zakwestionowała projekt gwarancji wystawiony przez firmę Berdie w przypadku umów na nadzór dla czterech kontraktów S17 do granicy z Ukrainą. Taką gwarancję próbowało złożyć polsko-izraelskie konsorcjum Bico-TNM Ltd.
Damian Kaźmierczak przyznaje, że proces decyzyjny przy zlecaniu kluczowych inwestycji wymaga pilnego audytu. ©℗