Były szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer ostrzega w czwartek na łamach "Sueddeutsche Zeitung", że wydarzenia polityczne w tym i przyszłym roku mogą osłabić Zachód i utorować Rosji drogę do odzyskania dominacji we wschodniej części kontynentu.

"Wiodące narody świata zachodniego podejmą w tym i w przyszłym roku decyzje, które mogą fundamentalnie zmienić Zachód" - pisze Fischer.

Polityk Zielonych wymienia w tym kontekście Brexit, ewentualne zwycięstwo Donalda Trumpa w USA i wybory prezydenckie we Francji w przypadku, gdyby wygrała je "przeciwniczka Europy" Marine Le Pen.

Jeszcze rok temu poważne traktowanie tych ewentualności wydawało się absurdalne; obecnie musimy przyznać, że taki czarny scenariusz jest jak najbardziej możliwy, choć nie musi się spełnić - ocenia Fischer.

"Fundamenty świata zachodniego - Europa, relacje transatlantyckie i związanie z Zachodem - uległy zachwianiu" - podkreśla.

Jak zaznacza, Wielka Brytania wypowiedziała się przeciwko Unii Europejskiej, a tym samym także przeciwko europejskiemu ładowi pokojowemu w chwili, gdy "ten ład znalazł się pod silną presją wewnętrzną i zewnętrzną". "Od wewnątrz poprzez rosnący w siłę nacjonalizm, a z zewnątrz poprzez rosyjską politykę mocarstwową i oferowaną przez nią alternatywę w postaci +Unii Eurazjatyckiej+" - tłumaczy polityk.

U

"Ten model oznacza nic innego jak tylko odbudowę rosyjskiej dominacji w Europie Wschodniej" - ostrzega były szef dyplomacji. Obie siły dążą do "zniszczenia ładu pokojowego, któremu na imię UE". Bez Londynu, który był tradycyjnym gwarantem europejskiego pokoju, Unia będzie słabsza - ocenia Fischer.

UE jest jego zdaniem "kluczowym elementem" zachodniego zakotwiczenia Europy. Osłabianie tego elementu jest równoznaczne ze wzmacnianiem opcji wschodniej. Jeżeli przyjmiemy, że w dodatku wybory w USA wygra Trump, nie kryjący podziwu dla Władimira Putina, oznaczać to będzie "zmierzanie w kierunku Jałty 2.0 - kosztem Europy".

Wielka Brytania i USA na kursie izolacjonistycznym, Francja wychodząca z Europy i zwrócona ku nacjonalizmowi - "to nie musi, ale może się stać w 2017 roku" - pisze Fischer.

W tym przypadku Europa "przestałaby być miejscem stabilności, a stałaby się kontynentem chaosu z bardzo niepewną przyszłością" - czytamy w komentarzu.

Zdaniem Fischera w przypadku fiaska Europy Niemcy zapłaciłyby najwyższą cenę gospodarczą i polityczną. "Interesy kraju są zbyt mocno związane z sukcesem Europy, a w dodatku w żadnym innym kraju renacjonalizacja nie byłaby tak groźna jak w Niemczech" - ostrzega.

Fischer zwraca uwagę na znaczenie przyszłorocznych wyborów parlamentarnych w Niemczech i na zagrożenia "z lewa, jak i z prawa". Jeżeli kanclerz Angela Merkel zostanie przez swoją partię strącona z piedestału z powodu polityki migracyjnej, to dojdzie do radykalnej zmiany polityki w kierunku zbliżenia CDU do Alternatywy dla Niemiec - przepowiada polityk. "AfD ucieleśnia nacjonalistyczne i jeszcze gorsze siły niemieckiej prawicy i prawicowego konserwatyzmu, które chcą powrotu Niemiec do położenia środkowego (między Wschodem a Zachodem) ze ścisłym związkiem z Rosją" - tłumaczy.

Jego zdaniem identyczne niebezpieczeństwo grozi Niemcom z lewa. "Koalicja czerwono-czerwono-zielona (SPD, Lewica, Zieloni) musiałaby zaufać Lewicy, której główne postaci chcą tego samego (co prawica): bliskości z Rosją lub co najmniej poluzowania więzów z Zachodem" - ostrzega Fischer.

Polityk Zielonych kierował niemiecką dyplomacją w rządzie socjaldemokraty Gerharda Schroedera w latach 1998-2005. Po porażce w wyborach w 2005 roku wycofał się z czynnej polityki, poświęcając się działalności doradczej i publicystycznej.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ mc/