We wtorek przed południem w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki Rafał Trzaskowski zorganizował „wielką konferencję prasową”. Na wstępie odniósł się do kwestii zaplanowanego na maj „marszu patriotów”. Jak wskazał, dobrze by było, aby marsz odbył się po pierwszej turze, 25 maja, a nie – jak wcześniej zapowiadano – 11 maja.

– To ma być marsz, który będzie wszystkie siły demokratyczne łączył. Wszyscy powinniśmy razem iść w tym marszu właśnie po to, żeby zademonstrować nasze przywiązanie do demokracji, wsparcie dla tego kandydata demokratycznego, który znajdzie się w drugiej turze, żebyśmy wszyscy byli ręka w rękę, ramię w ramię na tym marszu – podkreślił kandydat KO.

Pomysł na prezydenturę

Podczas dwugodzinnego wydarzenia kandydat poruszył m.in. temat obronności, polityki zagranicznej czy ustawy azylowej. Pytany był również o obietnicę wyborczą Koalicji Obywatelskiej podniesienia kwoty wolnej od podatku z 30 do 60 tys. zł. – Nie jestem członkiem rządu, ale wielokrotnie podczas kampanii mówiłem, że zadaniem prezydenta jest pośpieszanie rządu do podejmowania działań. Jeśli zostanę prezydentem, będę pośpieszał każdy rząd, żeby realizował swoje obietnice – podkreślał prezydent. Wskazał, że nie składał deklaracji w sprawie kwoty wolnej, ale ją wspiera. – Będę gwarantem tego, że rząd się z obietnicy wywiąże – zaznaczył Trzaskowski.

W kwestii wysokości składki zdrowotnej, co do której nie ma jednomyślności w koalicji rządzącej, zadeklarował, że popiera pomysł jej stopniowego obniżania. Nie wskazał jednak szczegółowego rozwiązania tej kwestii. – To oczywiście wymaga reformy ochrony zdrowia i zajmuje się tym minister Izabela Leszczyna – stwierdził kandydat KO.

Na pytanie o kwestię ewentualnego poparcia w sprawie udzielania dopłat z budżetu państwa do kredytów mieszkaniowych wskazał, że „wszystko zależy od tego, jak taka ustawa będzie wyglądała”. – Bardzo mocno analizowałbym ustawę, którą przedstawiłby rząd. Ale wszystkie kroki, które mogłyby wspierać młodych, powinny być podejmowane – odpowiedział Trzaskowski, podkreślając swoje wsparcie dla samorządowych inwestycji w budownictwo samorządowe.

Polityk KO odniósł się również krótko do kwestii związanych z praworządnością. – Czy lubię to określenie „demokracja walcząca”? Nie, nie lubię. (...) Nie ma to sformułowanie specjalnego uzasadnienia – podkreślił.

W temacie ewentualnego „wycofywania” prezydenckich wet zgłoszonych przez Andrzeja Dudę Trzaskowski nie zajął twardego stanowiska. Odniósł się do weta do ustawy o języku śląskim. – Nie zgadzam się z tą decyzją. Jeżeli trafi do mnie jeszcze raz ustawa o języku śląskim, to ją podpiszę – tłumaczył prezydent stolicy.

Podczas konferencji poruszono również temat możliwych komplikacji związanych z zatwierdzeniem wyników majowego głosowania. O ważności wyboru prezydenta zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym decydują sędziowie z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Ich status jest kwestionowany przez część środowiska politycznego i prawniczego.

– Jesteśmy w demokratycznym państwie i mimo że wszyscy mamy zastrzeżenia co do tej izby, nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek przy zdrowych zmysłach próbował kwestionować wynik wyborów – ocenił Trzaskowski.

Debata o debacie

Kształt wtorkowej konferencji przypominał formatem „arenę prezydencką”, którą sztab Trzaskowskiego zorganizował w lipcu 2020 r., przed drugą turą wyborów. Wówczas prezydent stolicy odpowiadał na pytania kilkudziesięciu redakcji w Lesznie. W tym samym czasie Andrzej Duda uczestniczył w debacie zorganizowanej przez TVP.

– Chcieliśmy powtórzyć tamto wydarzenie w nieco odświeżonej wersji i pokazać, że jesteśmy otwarci na wszystkie, nawet najtrudniejsze pytania – słyszymy wśród współpracowników prezydenta.

Wtorkowa konferencja odbyła się obok dyskusji o debacie prezydenckiej. O rozmowę w formule „jeden na jeden” z prezydentem stolicy zabiegał Sławomir Mentzen. Z kolei z liderem Konfederacji debatować chciał marszałek Sejmu Szymon Hołownia.

– Jestem gotów na stanięcie w szranki w II turze i z Karolem Nawrockim, i Sławomirem Mentzenem. Rozumiem, że moi konkurenci się teraz obudzili i chcą debatować – wskazał Trzaskowski. – Dziś trudno sobie wyobrazić, by debatować z każdym jeden na jeden, ale przed drugą turą będzie taka debata i zawsze tak było. Będę gotowy do rozmowy z każdym – dodał.

Zgodnie z art. 120 kodeksu wyborczego Telewizja Polska ma obowiązek przeprowadzenia debat pomiędzy kandydatami na prezydenta. Jak poinformowało biuro prasowe telewizji, „TVP, Polsat i TVN zorganizują wspólną debatę, na którą są zapraszani kandydaci, którzy uzbierali wymagane minimum 100 tys. podpisów” – przekazano w komunikacie. Wstępnie debata miałaby się odbyć w poniedziałek 12 maja o godz. 20.

Na dostarczenie wymaganej liczby podpisów do PKW zgłoszone komitety wyborcze mają czas do 4 kwietnia do godz. 16. Do tej pory uczyniło to 12 kandydatów (w kolejności zgłoszeń): Sławomir Mentzen, Grzegorz Braun, Rafał Trzaskowski, Artur Bartoszewicz, Karol Nawrocki, Adrian Zandberg, Szymon Hołownia, Marek Woch, Maciej Maciak, Joanna Senyszyn, Magdalena Biejat i Marek Jakubiak. ©℗

rozmowa

Kampania dotyczy poważnych kwestii, ale nie zawsze mieszczących się w kompetencjach prezydenta

ikona lupy />
prof. Jarosław Flis, socjolog polityki z Uniwersytetu Jagiellońskiego / Materiały prasowe
Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się już za 45 dni. Na jakim etapie jest obecnie kampania wyborcza? Jakie kluczowe wydarzenia mogą jeszcze wpłynąć na jej przebieg?

Kampania nabiera tempa, a warto zaznaczyć, że jest to najdłuższa kampania w historii, rozpoczęta już jesienią. Znaczenie będzie miała nadchodząca debata oraz to, jak zaprezentują się poszczególni kandydaci. Choć prezydent w Polsce nie rządzi, to polityka rządowa tocząca się w Sejmie może wpływać na przebieg kampanii. Równie istotnym czynnikiem jest polityka międzynarodowa, której rozwój jest trudny do przewidzenia. Przykładem jest sytuacja w Ukrainie. Mamy trzech głównych kandydatów oraz kilku innych, którzy liczą na drugą turę, co może jeszcze zmienić dynamikę wyścigu. Jeszcze jesienią wydawało się, że dwóch konkretnych kandydatów na pewno wejdzie do drugiej tury, ale obecnie ta pewność zniknęła. To największe zaskoczenie, ale przyszłość pozostaje niepewna.

Jakie tematy dominują w tej kampanii i w jakim zakresie można ją uznać za merytoryczną?

Dotyczy ona poważnych kwestii, takich jak bezpieczeństwo czy jakość życia. Co istotne, nie zawsze są to zagadnienia mieszczące się w kompetencjach prezydenta. Kandydaci mogą mówić o naciskach na rząd czy zwoływaniu Rady Gabinetowej, ale historia pokazuje, że w praktyce prezydent nie ma realnego wpływu na decyzje nieprzyjaznego sobie rządu. Inna rzecz, że na przyjazny rząd też ma wpływ nader umiarkowany. Dodatkowo mamy pogłębiający się konstytucyjny galimatias. Możliwości blokowania rządu przez obecnego prezydenta są dziś większe, bo jego obóz polityczny kontroluje Trybunał Konstytucyjny. Nie musi więc on nawet wetować wszystkich ustaw, jak Aleksander Kwaśniewski pod koniec rządów AWS. Prezydent, wysyłając ustawy do Trybunału, zostawia je w stanie niepewności, bo takiego „weta” nie da się odrzucić.

Prezydent pełni w Polsce rolę pasażera siedzącego obok kierowcy, mającego wpływ tylko przez zaciąganie hamulca ręcznego. Choć struktura władzy w Polsce wygląda inaczej, to nie ma wątpliwości, że Donald Tusk i Jarosław Kaczyński pozostają kluczowymi postaciami na polskiej scenie politycznej.

W jakim stopniu nadchodząca debata może jeszcze wpłynąć na wyniki głosowania?

Nie da się tego przewidzieć, bo wiele zależy od błędów i strategii kandydatów. W 2023 roku widzieliśmy, jak debata w TVP została przygotowana pod Mateusza Morawieckiego, a ostatecznie to Hołownia wykorzystał okazję, stając się czarnym koniem wyborów. Z kolei w 2015 roku Adrian Zandberg wypadł świetnie, ale skutkiem było tylko osłabienie konkurencyjnej lewicowej listy. Kilka debat było kluczowych, jak w 2005 czy 2015 roku, lecz nieraz nie miały żadnego wpływu. Debata przyciąga uwagę, dodaje skrzydeł lub je odbiera, ale czasami nadzieje pokładane w niej okazują się płonne. ©℗

Rozmawiali Marek Mikołajczyk i Karina Strzelińska