Co dalej z relacjami amerykańsko-ukraińskimi?
ikona lupy />
Wołodymyr Dubowyk, dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych w Odessie, współpracownik Center for European Policy Analysis w Waszyngtonie / Materiały prasowe

Sądzę, że kryzys zostanie jakoś zażegnany, choć relacje pozostaną napięte. Musimy wznowić dialog z amerykańską administracją. Inna sprawa, że stanowiska Ukrainy i USA w perspektywie nadal będą się rozchodzić. Administracja Donalda Trumpa ma inne priorytety niż my. Ich podejście do umowy pokojowej między Rosją a Ukrainą raczej się nie zmieni. Oni zaś nie chcą słuchać naszych argumentów o gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy, jej udziale w negocjacjach, dalszym wsparciu i dostawach broni. Wygląda na to, że Trump będzie nadal naciskać na Wołodymyra Zełenskiego, by ten zgodził się na ustępstwa. Nie sądzę przy tym, by Zełenski miał publicznie przepraszać za to, co się stało w Białym Domu, bo to jeszcze bardziej poniżyłoby Ukrainę i pogorszyło jej pozycję w rokowaniach z Trumpem. Państw, które za coś takiego przepraszają, się nie szanuje. Zasadzka, jaką na Zełenskiego zastawiono, wynikała właśnie z tego, że prezydent zaczął okazywać podmiotowość i podkreślać ukraińskie interesy. Odmówił natychmiastowego podpisania umowy o minerałach, jak tego od niego żądano. Powiedział, że Trump żyje w sieci rosyjskiej dezinformacji. Biały Dom mu tego nie zapomniał.

Według pana kłótnia z Gabinetu Owalnego była zaplanowana?

W ten czy inny sposób Amerykanie chcieli pokazać Zełenskiemu jego miejsce. Podkreślić, że z Ameryką w ten sposób się nie rozmawia i że to Waszyngton będzie podejmował decyzje. Komentatorzy zwracają uwagę, że przez 40 minut spotkania prowadzono normalny dialog, ale uważam, że kłótnia nie była do końca zaimprowizowana.

Czego pan się spodziewa po Europie? Za słowami poparcia pójdą czyny?

Europa ma wielką rolę do odegrania. Pytanie, czy rzeczywiście zdoła przekuć indywidualne deklaracje liderów w skoordynowaną reakcję i pokazać, że Amerykanie i Rosjanie nie mogą rozstrzygać jej losów ponad jej głowami. Błędem było niezaproszenie państw bałtyckich do Londynu. Włączeni do rozmów powinni być wszyscy, którzy uważają, że Ukrainie należy pomagać. ©℗

rozmawiał Michał Potocki