W latach 2020–2023 przewoźnik złożył przeciwko producentowi pozwy warte ok. 700 mln zł. Według kolejarzy roszczenia mogłyby doprowadzić do upadłości firmyz Bydgoszczy

Pozwy złożone przez PKP Intercity dotyczą przede wszystkim 20 pociągów Dart, które bydgoska Pesa produkowała w latach 2014–2016. Przewoźnik naliczał kary z powodu opóźnień w dostawach pojazdów, późniejszych usterek oraz niskiego poziomu dostępności składów (przez długi czas jeździła tylko połowa pociągów). Przewoźnik miał też roszczenia z powodu opóźnień z dostawą innych pojazdów.

W czasie posiedzenia sejmowej komisji infrastruktury prezes PKP Intercity Janusz Malinowski ujawnił, że w latach 2020–2023 poprzednie władze spółki złożyły trzy pozwy na łączną wartość 691 mln zł. – Nie ulega wątpliwości, że są to pozwy, które mogą tę firmę po prostu zabić – przyznał Malinowski. Tymczasem firma wpadła w wielkie tarapaty już osiem lat temu, do czego doprowadziły m.in. kłopoty z dostawą Dartów.

PKP. Przewoźnik i producent w konflikcie

W 2018 r. rząd zaangażował się w ratowanie producenta. Państwowy Polski Fundusz Rozwoju dokapitalizował spółkę kwotą 300 mln zł i przejął 100 proc. udziałów. Malinowski mówi teraz, że przewoźnik szuka porozumienia z producentem. – Razem z zarządem Pesy jesteśmy na jak najlepszej drodze, żeby znaleźć kompromis. Jest bardzo duża szansa na to, że da się ten temat tak poprowadzić, aby nie był on dla producenta takim obciążeniem, które mogłoby na niego negatywnie wpłynąć – przyznał Malinowski. Nie chce zdradzać szczegółów negocjacji. Dodaje tyko, że kolejna tura rozmów odbędzie się na początku lutego, a porozumienie zapewne uda się osiągnąć w najbliższych miesiącach.

PKP Intercity deklaruje, że w ostatnim czasie awaryjność Dartów jest znacznie mniejsza. W ostatnie wakacje dostępnych było 18–19 pojazdów. Przedstawiciele Pesy deklarują, że „ze względu na poufność postępowania arbitrażowego nie możemy udzielać szczegółowych informacji o tym, w którą stronę zmierzają rozmowy”. Rzecznik spółki Maciej Grześkowiak przyznaje tylko, że spór dotyczył tematów z przeszłości. – To był efekt decyzji sprzed lat i prawa zamówień publicznych, które wtedy pozwalało na bezsensowne naliczanie nielimitowanych kar przekraczających wartość kontraktów. Na szczęście to prawo zmieniono, a Pesa jest dzisiaj w zupełnie innej sytuacji – przyznaje.

Niektóre kary były dziwaczne

Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, spodziewa się, że Pesa zapłaci przewoźnikowi znacznie mniejsze odszkodowanie, niż przewidywały pozwy. – Niektóre kary były dziwaczne. Mimo że projekt nie przewidywał miejsc stojących w Dartach, PKP Intercity upierało się, że powinno się dopuścić pasażerów stojących, i za to próbowano domagać się roszczeń – mówi nasz rozmówca. Jego zdaniem jednak zlecenie na Darty nieco przerosło producenta. Przypomina, że przewoźnik nie skorzystał z prawa opcji i nie zamówił w Pesie kolejnych pojazdów. W kolejnym przetargu na pociągi podobnej klasy wybrał ofertę szwajcarskiego Stadlera, który montował pojazdy w zakładach w Siedlcach.

Furgalski zaznacza, że zlecanie Pesie produkcji Dartów było „wciskaniem polskim zakładom kontraktu, do którego nie byli przygotowani”. Przyznaje, że podobnie mogłoby być w przypadku ogłoszonego niedawno przez PKP Intercity przetargu na 42 pociągi piętrowe, które będą mogły rozpędzać się do 200 km/h. Były minister infrastruktury w rządzie PiS Andrzej Adamczyk zarzucał przewoźnikowi, że tak przygotował specyfikację postępowania, by wyeliminować z niego polskich dostawców. W przetargu rzeczywiście wystartowały tylko zagraniczne konsorcja: Alstom, Siemens i Stadler. Dwie z tych firm mogłyby jednak produkować piętrowe pociągi w zakładach w Polsce.

Talgo razem z bydgoską Pesą mogłyby utworzyć konsorcjum

Przewoźnik odpowiada, że obecnie polscy producenci mają zlecenia na dostawy i modernizacje pojazdów PKP Intercity warte 16,5 mld zł. – Atakuje się nas, że nie dbamy o polski przemysł, a wcześniej rzekomo wszyscy dbali o rodzime firmy. Pozwy o wielkiej wartości przeciwko Pesie świadczą o tym, że było inaczej – mówi Malinowski. Zdjęcie z Pesy widma zapłaty ogromnych roszczeń jest też ważne w kontekście starania się przez PFR o przejęcie hiszpańskiego producenta pociągów dużych prędkości, spółki Talgo. Polacy są w grze o zakup 100 proc. udziałów przedsiębiorstwa razem z dwoma innymi graczami – baskijskim potentatem stalowym Sidenor i Jupiter Wagons z Indii.

PFR liczy, że Talgo razem z bydgoską Pesą mogłyby utworzyć konsorcjum, które byłoby jednym z liderów produkcji taboru kolejowego w Europie. Jak podał „Business Insider”, proces zakupu hiszpańskiego giganta ma być sfinalizowany do połowy lutego. Rząd hiszpański ostatnio skłania się jednak do wariantu, by większościowym udziałowcem pozostała firma z Półwyspu Iberyjskiego. Wtedy poza granice Hiszpanii sprzedane mogłyby zostać mniejszościowe udziały. PFR nie wyklucza zainteresowania także tym ostatnim scenariuszem. Tymczasem Pesa i Talgo już na ostatnich targach kolejowych InnoTrans w Berlinie we wrześniu 2024 r. podpisały porozumienie o współpracy. Mają zmierzać do połączenia rozwiązań technologicznych obu firm, by razem oferować pojazdy dużych prędkości w Polsce i regionie. ©℗