Południowy Koreańczyk, który jest naturalizowanym Amerykaninem i który od października ub.r. przetrzymywany jest w Korei Północnej, przyznał się w piątek do popełnienia antypaństwowych czynów, wymierzonych w reżim w Pjongjangu.

W obecności przedstawicieli północnokoreańskich władz Kim Dong Czul przyznał na konferencji prasowej w Pjongjangu, że próbował wykraść tajemnice wojskowe, będąc w zmowie z władzami Korei Południowej. Za swoje czyny publicznie przeprosił.

Po raz pierwszy o zatrzymaniu Kima informowała w styczniu br. telewizja CNN. Wówczas podano jedynie, że mężczyzna mający podwójne obywatelstwo, amerykańskie i południowokoreańskie, jest przetrzymywany przez władze Korei Płn. za działalność szpiegowską.

W piątek prawie 63-letni Kim tłumaczył, że został zatrzymany 2 października ub.r. w Rason, w specjalnej strefie ekonomicznej na północnym wschodzie Korei Płn., przy granicy z Chinami i Rosją, po tym jak od swego źródła na pendrivie otrzymał tajemnice wojskowe i nuklearne.

Kim urodził się w 1953 roku w Seulu i jako 19-latek wyjechał do Wirginii w USA. W 2008 r. w Rason założył firmę handlującą z Rosją. Jak powiedział w piątek, w Korei Północnej robił zdjęcia ludzi, którzy - według niego wiedli "nędzne życie"; robił to na zlecenie przedstawiciela rządu Korei Południowej i dostawał za to pieniądze.

Pod koniec lutego władze również zorganizowały konferencję prasową, na której amerykański student Otto Warmbier przyznał się do "poważnych przestępstw" antypaństwowych w Korei Północnej i prosił o przebaczenie. W połowie marca Sąd Najwyższy w tym kraju skazał go na 15 lat ciężkich robót za przestępstwa przeciwko państwu i działalność wywrotową. Biały Dom wezwał do ułaskawienia 21-latka.

W grudniu 2015 roku pastor z Kanady, który pojechał do Korei Płn. z misją humanitarną, a od lutego ubiegłego roku był przetrzymywany przez władze tego kraju, został skazany na dożywotnie ciężkie roboty za "działalność wywrotową".