Jest ostateczna wersja globalnego traktatu o walce ze zmianami klimatycznymi. Zaprezentowano ją w Paryżu po trwających dwa tygodnie trudnych negocjacjach, prowadzonych w ramach ONZ-owskiego szczytu COP-21.

Projekt dokumentu już jest, ale jeszcze nie przyjęli go ostatecznie uczestnicy szczytu. Dwa postanowienia w treści traktatu wydają się najważniejsze. Po pierwsze, ma on być prawnie wiążący dla sygnatariuszy. Była to jedna z podstawowych kwestii spornych podczas negocjacji. Niektórzy woleli, by zobowiązania były dobrowolne.

Po drugie, traktat zakłada, że ograniczenie emisji gazów cieplarnianych ma być na tyle duże, by wzrost temperatur na świecie był znacznie niższy niż dwa stopnie Celsjusza. To poniżej granicy uważanej za bezpieczną.

Mówił o tym gospodarz szczytu, minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius, który dodał: „Teraz, kiedy mamy już traktat w rękach, nie możemy mieć wątpliwości co do dobrych intencji i poświęceń tych, którzy podejmują decyzje”.

To jeszcze nie koniec rozmów, bo roboczą wersję muszą jeszcze zaakceptować międzynarodowe delegacje i na razie nie ma pewności, czy dziś nikt nie zgłosi sprzeciwu. O przyjęcie traktatu zaapelował prezydent Francji, Francois Hollande.