W Rosji nas nie chcą, na Ukrainie sytuacja jest daleka od stabilizacji, powinniśmy robić interesy w innych krajach – to wniosek z debaty „Gospodarczy Wschód, współpraca na rynkach tradycyjnych” w ramach Wschodniego Kongresu Gospodarczego
ikona lupy />
Podczas debaty jej uczestnicy zastanawiali się, czy można oddzielić robienie interesów na Wschodzie od polityki / Dziennik Gazeta Prawna
Zbigniew Parafianowicz, Dziennik Gazeta Prawna: Kongres odbywa się rok po pierwszych porozumieniach mińskich, które wydawać by się mogło, dawały nadzieję na zamrożenie konfliktu w Donbasie i uspokojenie sytuacji na Wschodzie. Mam pytanie do panów jako praktyków: czy przez ten rok dało się zauważyć jakąś formę stabilizacji na Wschodzie?
Andrzej Drozd, Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza:
To jest pozorna stabilizacja. Jeśli zliczyć Ukraińców, którzy zginęli w ciągu tego roku od podpisania Mińska I, o tej stabilizacji mówić nie można. Druga sprawa – de facto powstał obszar na Ukrainie, który nie podlega jej jurysdykcji.
Pan Henryk Owsiejew prowadzi biznes niedaleko strefy działań wojennych. Ma fabrykę w Charkowie. Jak region wygląda z tej perspektywy?
Henryk Owsiejew, przewodniczący rady nadzorczej Malow Sp. z o.o.:
Wyjaśnię to na modelu. Załóżmy, że w ubiegłym roku, gdy zaczęła się wojna na Ukrainie, moje zdolności produkcyjne wynosiły 100. W krótkim czasie spadły one do 50. Ale w tym roku ta wartość wynosi już 200. Dlaczego? Szybko przeorientowaliśmy się z rynku rosyjskiego. Rynek rosyjski przepadł, ukraiński – wiadomo jaki jest. Szybko przeorientowaliśmy się na eksport. Wspaniały jest w tym kontekście układ stowarzyszeniowy, który Ukraina zawarła z Unią Europejską. W Europie powstał dobry klimat dla Ukrainy. Mnie się udało. Jednak obserwując firmy ukraińskie, trzeba powiedzieć, że one tak łatwo nie mają. Nie potrafią się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. My radzimy sobie znacznie lepiej.
Czy umowa stowarzyszeniowa Ukraina–UE jest rzeczywiście szansą dla Ukrainy? Czy przekłada się na praktykę biznesową?
Henryk Owsiejew:
Oczywiście. Zmienił się klimat. I to ma ogromne znaczenie. Również eksport na Ukrainę ma być bezcłowy. Jednak mimo umowy wciąż jest problem z granicą: drogi, infrastruktura.
Czy w obecnych warunkach na Wschodzie – i szerzej w obecnych warunkach geopolitycznych (przy zbliżeniu stanowisk Rosji i Europy w kwestii Syrii) – możliwa jest jakaś forma normalizacji stosunków z Rosją? Na jakich warunkach taka normalizacja mogłaby dojść do skutku? Jeśli w ogóle by do tego doszło.
Jarosław Niewierowicz, minister energetyki Litwy w latach 2012–2014:
Bardzo niewdzięczne pytanie. Dramatyzm Ukrainy zestawiony jest z bardzo praktyczną perspektywą, która jest zawarta w pana pytaniu. Byłem w szoku, gdy w trakcie prezydencji litewskiej Komisja Europejska bez większego echa ogłosiła, że kończy negocjacje z ministerstwem energetyki Rosji na temat wspólnej strategii energetycznej Rosja–UE. Ten dokument podpisano zresztą w Moskwie. Byłem zaskoczony. Zaczęliśmy go analizować. Jest w nim np. zapis o wspólnym handlu energią elektryczną, współpracy w dziedzinie atomowej, gazowej. Wiele, wiele innych. Tymczasem byliśmy po aneksji Krymu. W tym dokumencie zasadnicze znaczenie miała jednak preambuła. Czytamy w niej, że porozumienie ma rację bytu tylko pod warunkiem zastosowania się Rosji do wartości europejskich i zasad rynku europejskiego. To nadawało tej strategii wymiar filozoficzny. Rosja nie stosuje się do zasad europejskich ani teraz, ani nie stosowała się wtedy. Zasada zawarta w preambule powinna być podstawą relacji z Rosją.
Panie ministrze. Rosjanie raczej Krymu nie oddadzą. Donbasu też. Może zatem są jakieś warunki, na których tę sytuację można zalegalizować?
Jarosław Niewierowicz:
Nie widzę takiej możliwości. Spotkałem niejedną osobę z Rosji, która przekonywała, że Krym może wrócić do Ukrainy. Sytuacja Rosji jest coraz trudniejsza. Nie wykluczałbym takiego scenariusza.
Jan Mikołuszko, przewodniczący rady nadzorczej Unibep SA:
My jesteśmy ludźmi biznesu. Nie dla nas jest dyskusja o wielkiej polityce. Nie brnijmy w tym kierunku. Chcę pokazać inny aspekt sytuacji rosyjskiej. Tydzień temu szefowa rosyjskiego banku centralnego Elwira Nabiullina została uznana za bankiera roku przez „Euromoney”. To jest znaczące.
Da się oddzielić robienie interesów na Wschodzie od polityki?
Jan Mikołuszko:
Nie. Nie da rady. W mediach polskich Białoruś jest postrzegana nie najlepiej. Podoba mi się pomysł władz białoruskich na gospodarkę. Białoruś chce być bramą logistyczną na całą wspólnotę euroazjatycką. Białoruś gwarantuje stabilność i bardzo dobrych pracowników. Tu jest oddzielenie polityki od gospodarki.
Czy Krym w pana przypadku w jakikolwiek sposób zmienił sposób funkcjonowania biznesu na Białorusi?
Jan Mikołuszko:
Poprawił. Oczywiście gospodarka białoruska odczuwa ten kryzys. Do niedawna większość specjalistów białoruskich jeździła do pracy do Sankt Petersburga. Teraz w Rosji inwestycje stanęły. Znacznie łatwiej porozumieć się z podwykonawcami na Białorusi. Co więcej, nam w budownictwie powoli zaczyna brakować rąk do pracy. Powinniśmy tu ściągać Białorusinów, którzy są bardzo dobrymi pracownikami.
Interesy na Wschodzie postrzega się jako obciążone ogromnym ryzykiem. Tymczasem pan deklaruje, że po Krymie biznes kwitnie.
Jan Mikołuszko:
Ja mówię o Białorusi. W różnych branżach są różne rodzaje ryzyka. Nie można oczywiście uogólniać. Nie znam na przykład przypadku, by komukolwiek udało się w rosyjskich zamówieniach publicznych. Wygrać przetarg oczywiście można, ale trzeba też zarobić i wrócić całym. Trudno jest też w Rosji w nieruchomościach. Strefy wpływów są podzielone.
Kto na Wschodzie jawi się jako sprawdzony partner?
Witold Karczewski, prezes Izby Handlowo-Przemysłowej w Białymstoku:
Pytał pan, czy Krym zaszkodził, czy też pomógł w robieniu interesów. Wypowiadali się koledzy z branż nieobjętych embargiem. Trzeba jednak powiedzieć jasno: branża spożywcza objęta embargiem poniosła ogromne straty. Ona została praktycznie wyzerowana. Pewne interesy odbywają się za pośrednictwem Białorusi. Padło pytanie, co dalej z Ukrainą. W mojej opinii na Ukrainie dzieje się źle. Sprawy nie idą w dobrym kierunku. W stylu rządzenia praktycznie nic się nie zmieniło. Pytał pan o ryzyko. My dostosowaliśmy się dobrze do wyzwań. Jednak dziś mamy problemy po tamtej stronie. Wielu z naszych partnerów nie ma zdolności kredytowej. Postulowaliśmy w Izbie Polsko-Białoruskiej o rozwiązanie tego tematu. Z drugiej strony proszę mi wierzyć, banki białoruskie wszystkie swoje zobowiązania wobec polskich partnerów wykonują z dokładnością zegarka szwajcarskiego. Problemem w relacjach z Białorusią pozostaje wzajemna certyfikacja.
Jak polski biznes wypada na tle biznesu zachodnioeuropejskiego na Wschodzie?
Sławomir Majman, prezes zarządu Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych SA:
Naszym największym problemem z obecnością na Wschodzie jest mała skala. Nas jest za mało na Wschodzie. I Wschodu jest za mało w Polsce. Wracając do pana poprzedniego pytania – mówił pan głównie o sytuacji związanej z kryzysem na Ukrainie. Jednak jeśli idzie o nasze stosunki z pozostałymi partnerami na Wschodzie, mamy Mołdawię i konflikt o Naddniestrze. Wydaje mi się, że sytuacja się zaostrza. Mamy konflikt o Górski Karabach, tymczasem Azerbejdżan jest na naszym gospodarczym celowniku. Mamy kwestię abchasko-osetyjską. Punktów zapalnych w okolicy jest aż nadto. W sumie nie tylko Ukraina rzutuje na bezpieczeństwo obrotu z krajami położonymi na Wschodzie i gotowość przedsiębiorców do wchodzenia na te rynki. Jestem pełen podziwu dla swoich przedmówców. Ja bym pewnie na Wschodzie grosza nie zarobił. Jeśli chodzi o patrzenie na najbliższą przyszłość. Bez większego ryzyka możemy prognozować, że kwestia konfliktu ukraińsko-rosyjskiego będzie w coraz szybszym tempie petryfikowana. Zachód i my też mamy obecnie nowe priorytety. Zachodowi Rosja jest potrzebna w Syrii. Możliwe, że Krym i duża część Donbasu pozostaną poza kontrolą Ukrainy.
Pytanie, jak przygotować się na sytuację, w której cały Zachód dojdzie do porozumienia z Rosją, a Polska nie.
Sławomir Majman:
Wschód to nie tylko Rosja. Szukamy od ponad roku wzmocnienia stosunków z Białorusią. Przy destabilizacji gospodarki ukraińskiej, przy zaostrzeniu stosunków polsko-rosyjskich to wyspa stabilności. Gdy podpisuję w Warszawie umowy z partnerami z Białorusi, natychmiast pojawia się pytanie dziennikarzy, czy panu nie przeszkadza łamanie praw człowieka w tym kraju. Nie padają pytania o to, jakie korzyści może mieć polska przedsiębiorczość. Co więcej, nie jest też tak, że gospodarka rosyjska przeżywa totalne załamanie. Gospodarka rosyjska przeżywa załamanie najczęściej na trzeciej stronie „Gazety Wyborczej”. Nam będzie bardzo trudno odzyskać pozycję w Rosji. Z prostego powodu – oni nas tam nie chcą.
Witold Karczewski:
Jest okazja do poprawienia stosunków z Białorusią. Powinniśmy pójść za ciosem. Trzeba intensyfikować kontakty. Bez tego nic nie zrobimy. Niemcy, Włosi dobrze pilnują swoich interesów na Białorusi. Trzeba oddzielić biznes od polityki. Polityka musi wspierać polski biznes. Musimy kalkulować korzyści.
Sławomir Majman:
Cały czas odmieniamy na różne sposoby: Rosja, Ukraina, Białoruś. Tymczasem coraz bardziej interesują nas Azerbejdżan, Mongolia, Uzbekistan, Turkmenistan, Kazachstan. Chcemy tam wejść z tym, co umiemy. Budownictwo mieszkaniowe, materiały budowlane, infrastruktura, przetwórstwo spożywcze, produkty spożywcze. To są dla nas rynki wręcz idealne. Za moment zostanie wcielona chińska wizja nowego jedwabnego szlaku. Jednym z elementów tego projektu jest pompowanie chińskich pieniędzy w obszar, który wymieniłem. Turkmenistan wchłonął tyle na rozwój gospodarki i infrastrukturę, ile Polska w pierwszej perspektywie budżetowej UE. To samo lada moment nastąpi w kilku innych krajach. Chcemy wejść na te rynki. Ku temu zmierzają polska dyplomacja i polska polityka.©?