Czy katolik może być bogaty? A może sam fakt posiadania sporego majątku sprawia, że we własnej wspólnocie znajduje się na cenzurowanym i jego wierność Ewangelii staje pod znakiem zapytania? Przecież papież Franciszek już w pierwszych dniach swojego pontyfikatu powiedział, że chciałby Kościoła ubogiego dla ubogich.

Te pytania wcale nie są wydumane. W styczniu ubiegłego roku wydawany w Chicago „Dziennik Związkowy” zamieścił artykuł zatytułowany „Bogaci katolicy nie lubią papieża Franciszka”. Przywołuje w nim „wściekły wybuch” znanego z przywiązania do katolicyzmu oraz wspierania licznych kościelnych inicjatyw miliardera Kennetha Langone’a, który zagroził, że wstrzyma milionowe dary dla Kościoła, jeśli papież nie przestanie krytykować ekscesów kapitalizmu. Jego zdaniem papieskie krytyczne uwagi o dzikim kapitalizmie mogą „zaboleć bogatych tak bardzo, że przestaną odczuwać współczucie dla ubogich”. Langone uważa, że krytyczne nastawienie Franciszka do wolnego rynku wynika z faktu, że zna on jedynie „kapitalizm kolesi” ze swojej ojczyzny – Argentyny. Tymczasem, według niego, nie ma na świecie kraju, którego społeczeństwo bardziej wychodziłoby naprzeciw osobom potrzebującym i przeznaczałoby więcej pieniędzy na cele charytatywne niż USA.

Chociaż pontyfikat Franciszka trwa nieco ponad dwa lata, można bez trudu znaleźć wiele jego krytycznych wypowiedzi na temat bogactwa. Wśród często cytowanych znalazły się m.in. słowa wygłoszone w lipcu 2013 r.: „W tym świecie, w którym bogactwo wyrządza tyle zła, konieczne jest to, byśmy my, księża i zakonnice, byli konsekwentni w naszym ubóstwie”. Pogoń duchownych za dobrami tego świata papież piętnuje z niespotykaną u jego poprzedników częstotliwością.

Radykalizm papieskiego stanowiska w kwestii dóbr materialnych dobrze ilustruje tweet z grudnia 2014 r.: „Pan jasno powiedział: nie możecie dwom panom służyć. Bóg albo bogactwa”.

W swoim programowym dokumencie, adhortacji apostolskiej „Evangelii gaudium”, stwierdził, że Kościół, przyjmując misyjny dynamizm, powinien dotrzeć do wszystkich bez wyjątku. „Ale kogo powinien uprzywilejować? Gdy czytamy Ewangelię, znajdujemy jasne wskazanie: nie tyle przyjaciele i bogaci sąsiedzi, lecz przede wszystkim ubodzy i chorzy, ci, którzy często są pogardzani i zapomniani, »ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć«” – nie zostawia wątpliwości Franciszek. W adhortacji ostro skrytykował sposób funkcjonowania współczesnej gospodarki światowej. „Ta ekonomia zabija” – postawił diagnozę i powiedział stanowcze „nie” dla ekonomii wykluczenia, „nie” dla nowego bałwochwalstwa pieniądza, „nie” dla pieniądza, który rządzi, zamiast służyć, „nie” dla nierówności społecznej rodzącej przemoc.

Warto jednak zwrócić uwagę na zdanie, które dowodzi, iż papież ma świadomość, że jego radykalna opcja na rzecz ubogich może być odbierana jako swoiste wykluczanie tych, którzy odnieśli materialny sukces. Franciszek napisał: „Papież kocha wszystkich, bogatych i ubogich, ale w imię Chrystusa ma obowiązek przypominać, że bogaci powinni pomagać ubogim, dostrzegać ich i szanować. Zachęcam was do bezinteresownej solidarności oraz do przywrócenia ekonomii i finansów etyce sprzyjającej człowiekowi”.

Werbista, ksiądz Jacek Gniadek, misjonarz pracujący w Zambii, a także autor książki „Ekonomia boża i ludzka”, w wywiadzie dla jednego z serwisów internetowych zapewnił niedawno, że pragnienie bycia bogatym nie jest mniej lub bardziej racjonalne niż pragnienie bycia ubogim mnichem. „Ważne, by człowiek, który decyduje o swoim życiu, był wolny. Człowiek religijny przez całe życie inwestuje, będąc dobrym po to, by śmierć była dla niego realizacją zysków” – uzupełnił. Powiedział też, że sam modli się o pieniądze, a nawet że „o zysk zawsze należy się modlić”.

Czy w ten sposób podważył stanowisko Kościoła prezentowane przez papieża? Nic podobnego. Franciszek nie potępia pieniądza ani bogactwa. Napisał o tym m.in. we wstępie do książki „Ubogi dla ubogich. Misja Kościoła” kard. Gerharda Müllera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Stwierdził, że pieniądz sam w sobie jest dobrym narzędziem, „które w jakimś stopniu zwiększa ludzkie możliwości skutecznego działania w świecie”. W wywiadzie udzielonym Andrei Torniellemu i Giacomo Galeazziemu do ich książki ukazującej jego poglądy, pisma i wypowiedzi na szeroko pojęte tematy społeczne, w tym także gospodarcze, zwrócił uwagę, że Nowy Testament nie potępia bogactwa, lecz bałwochwalstwo bogactwa. Przytoczony wyżej cytat z adhortacji pokazuje, że Franciszek nie potępia ani nie wyklucza bogatych z Kościoła. Równocześnie jednak można się na jego podstawie zorientować, jakie miejsce w Kościele i jakie zadania stawia Franciszek przed ludźmi umiejącymi zarabiać pieniądze.

W przemówieniu do uczestników Fundacji „Centesimus Annus – Pro Pontifice” w maju ubiegłego roku powiedział: „Od przedsiębiorcy chrześcijańskiego w sposób szczególny oczekuje się tego, by zawsze konfrontował Ewangelię z rzeczywistością, w której działa, a Ewangelia wymaga, by stawiał na pierwszym miejscu osobę ludzką i dobro wspólne i dokładał starań, by stwarzać możliwości pracy, pracy godnej. Oczywiście tego »przedsięwzięcia« nie można realizować w izolacji, ale współpracując z innymi osobami, które uznają tę samą podstawę etyczną, i na ile to możliwe, poszerzać sieć”. Zwrócił uwagę, że kryzys, z jakim mamy do czynienia w ostatnich latach, ma głębokie podłoże etyczne, a także że nasilił tę „alergię” na takie słowa, jak solidarność, sprawiedliwa dystrybucja dóbr, priorytet pracy.

Zwracając się do uczestników Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, zaapelował: „Proszę was, abyście zapewnili, by bogactwo służyło ludzkości, nie zaś nią rządziło”. Przyznał, że przedsiębiorczość wyprowadziła z nędzy miliony ludzi, ale od razu wskazał, że jednocześnie szerzy się społeczne wykluczenie. Stwierdził zdecydowanie, że wzrost równości wymaga czegoś więcej niż samego wzrostu gospodarczego. Potrzeba przede wszystkim widzenia osoby ludzkiej w jej wymiarze transcendentalnym.

Ani Kościół katolicki, ani papież Franciszek nie potępiają bogactwa. Papież, mówiąc, że chce Kościoła ubogiego dla ubogich, nie wyrzuca z niego tych, którzy mają dużo pieniędzy. Widzi jednak liczne zagrożenia, jakie niesie bogactwo, i przed nimi przestrzega. „Przywiązanie do bogactwa powoduje smutek i czyni nas bezpłodnymi. Mówię »przywiązanie«, a nie »dobre zarządzanie majątkiem«, ponieważ bogactwo ma służyć dobru wspólnemu, wszystkim. A jeśli Pan daje je jakiejś osobie, to dlatego, aby służyło ono dobru wszystkich, a nie siebie samego, nie po to, aby zamykano je we własnym sercu, które następnie staje się skorumpowane i smutne” – wyjaśniał w maju tego roku, komentując zawartą w Ewangelii opowieść o spotkaniu Jezusa z bogatym młodzieńcem. Opowieść, która niejednokrotnie bywa interpretowana płytko i nieprawdziwie, jako wiadomość dla bogatych, że mają marne szanse nie tylko na zbawienie, ale także na godne miejsce w Kościele.

Papież Franciszek nie potępia pieniądza, lecz bałwochwalstwo bogactwa. Uważa, że pieniądz sam w sobie jest dobrym narzędziem, które w jakimś stopniu zwiększa ludzkie możliwości skutecznego działania w świecie
ks. Artur Stopka, twórca portalu Wiara.pl