"Rozrywali samochód gołymi rękami. Wyrywali drzwi, żeby dostać się do środka" - mówił TVP Info świadek śmiertelnego wypadku w Sławie. Wczoraj wieczorem i w nocy przez większą część Polski przeszła nawałnica. W całej Polsce strażacy interweniowali 5800 razy, ale ten bilans nie jest ostateczny, bo wciąż napływają nowe zgłoszenia.

– Ludzie zaczęli rozrywać gołymi rękami ten samochód, wyrywać drzwi, żeby po prostu dostać się do tej osoby w środku. Udało nam się otworzyć tylną klapę, nagiąć siedzenia. Tak, żeby dostać się do środka. Włożyłem rękę, zbadałem puls, ale nie wyczułem go u tej osoby – relacjonował w TVP Info świadek śmiertelnego wypadku w miejscowości Sława (woj. lubuskie) Paweł Żygadło. Podczas niedzielnej burzy drzewo spadło tam na samochód i zabiło pasażerkę.

Silny wiatr zerwał dachy z 780 budynków, w dużej części z domów. Bez prądu jest nadal około 330 tysięcy odbiorców - informuje Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Wskutek nawałnic zginęła jedna osoba, a 14 zostało rannych. Najcięższa sytuacja jest w województwach: mazowieckim, wielkopolskim i kujawsko-pomorskim.
Efekt wczorajszej nawałnicy, która przeszła nad województwem kujawsko-pomorskim to 927 strażackich interwencji. Dla porównania - średnio dziennie strażacy mają około stu zgłoszeń, mówi Arkadiusz Pientak z kujawsko-pomorskiej straży pożarnej. Najwięcej interwencji strażacy mieli w powiatach radziejowskim, włocławskim, inowrocławskim, golubsko-dobrzyńskim, lipnowskim i toruńskim. W tym ostatnim w miejscowości Zawały przeszła trąba powietrzna. Straty są tak wielkie, że na miejsce przybyła minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska w towarzystwie wojewody Ewy Mes. W gminie Obrowo, w której leżą Zawały, 34 domy ucierpiały w wyniku nawałnic. Już zaczyna się szacowanie strat, w ciągu kilkudziesięciu godzin mamy poznać ich skalę. Do wojewody kujawsko-pomorskiego są składane wnioski o zapomogi na remont i odbudowę. Minister zapowiedziała, że ich wypłata zostanie uruchomiona jeszcze dziś.

Duże straty także w Wielkopolsce. Do szpitala w Poznaniu trafiła w ciężkim stanie 9-letnia dziewczynka. Wieczorem w Koszkowie w powiecie gostyńskim na samochód, którym jechała, spadł złamany przez nawałnicę konar. Po dziecko przyleciał helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Samochodem podróżowały dwie kobiety i dwoje dzieci. 9-latka ma najcięższe obrażenia, 12-leni chłopiec razem z jedną z kobiet zostali przewiezieni do szpitala w Gostyniu. W powiecie gnieźnieńskim jedno z drzew blokowało drogę krajową nr 5 z Poznania do Bydgoszczy w miejscowości Modliszewo. Na miejscu strażacy usuwali połamane konary z jezdni. Burza i nawałnica zerwały dwa dachy domów mieszkalnych w miejscowości Wierzyce i w Dębłowie. Najwięcej zgłoszeń dotyczyło podtopień i zalania budynków. Cztery zerwane dachy, połamane gałęzie i drzewa, i niegroźne zalania to bilans burzy w powiecie pilskim. Najpoważniejsza sytuacja miała miejsce w Dziembówku, gdzie wiatr zerwał dach z budynku dworca kolejowego i w Krzewinie - tam uszkodzony jest dach pałacu. Spore straty po przejściu burz odnotowano na południu Wielkopolski. W powiatach pleszewskim, jarocińskim i krotoszyńskim ratownicy usuwali z dróg połamane konary i powalone drzewa. Silny wiatr zerwał też linie niskiego i średniego napięcia. Bez prądu nadal pozostaje około 7 tysięcy wielkopolskich odbiorców. W najgorszym momencie zasilania było pozbawione 48 tys. domostw. Największe problemy z prądem są w okolicach Gniezna, Wrzesni oraz Kościana i Śmigla.
Zerwane dachy, połamane drzewa i uszkodzone budynki - to bilans wieczornych nawałnic na wschodzie Mazowsza. Najwięcej szkód gwałtowne burze wyrządziły w powiecie łosickim, tam zebrał się rano sztab kryzysowy, który ma zdecydować o sposobach wsparcia poszkodowanych mieszkańców. Tylko w miejscowości Łuzki niedaleko Łosic wiatr zerwał dachy z kilkunastu budynków mieszkalnych i gospodarczych. W sąsiednich Popławach zawaliła się część budynku z chodowlą drobiu i zerwała również niemal cały dach na obiekcie. Strażacy z powiatu całą noc pracowali przy usuwaniu skutków burz. Wspomagały ich dziesiątki ochotników. Ponad 60 interwencji zanotowali siedleccy strażacy, choć tutaj głównym problemem były powalone przez wiatr drzewa. Z czterech budynków wiatr zerwał dachy, doszło też do sześciu podtopień.
Nawałnice szalały też w okolicach Wyszkowa i Ostrołęki, gdzie prądu nie ma w tej chwili około 30 tysięcy odbiorców.

W Warszawie strażacy interweniowali niemal sto razy, z czego ponad 60 razy w powiecie żyrardowskim. Na całym Mazowszu doszło do ponad 1300 interwencji. Nikomu jednak nic się nie stało - powiedział RDC Paweł Pomorski z mazowieckiej straży pożarnej. Choć na trasie S7 w powiecie białobrzeskim na samochód spadło drzewo, nikt nie ucierpiał.
Na Dolnym Śląsku wichura połamała setki drzew, uszkodziła budynki, zerwała reklamy i znaki drogowe. Tuż po przejściu burzy bez prądu zostało około 30 tysięcy odbiorców. Obecnie od elektryczności jest nadal odciętych 20 tysięcy klientów firm energetycznych. Choć w regionie nie ma ofiar śmiertelnych, są osoby poszkodowane, między innymi strażnik z parkingu przy wrocławskim wieżowcu SkyTower. Mężczyzna został poturbowany po tym, jak wiatr przewrócił jego stróżówkę. Strażacy interweniowali już niemal pół tysiąca razy, z czego połowa wyjazdów to były prośby o pomoc we Wrocławiu. Na Klecinie i Partynicach spadł grad wielkości orzechów włoskich. W centrum zostały podtopione dworzec główny i szpital przy Traugutta. Na Grabiszynie złamane drzewo wstrzymało kursowanie pociągów w kierunku Legnicy. W mieście powalone drzewa i słupy zniszczyły kilkadziesiąt samochodów. Tramwaje nie kursowały w związku z podtopieniem niżej położonych przejazdów. . Na kolei we Wrocławiu sytuacja wciąż jest fatalna - przyznają sami koejarze. Jedyny wyjazd w kierunku zachodnim z Wrocławia możliwy jest przez stację Wrocław Brochów i Towarową Obwodnicę Wrocławia - dodatkowo po jednym torze. Opóźnienia pociągów sięgają godziny. Jak poinformował Radio Wrocław Mirosław Siemieniec z PKP PLK, przez cały dzień zamknięta może być linia kolejowa z Wrocławia do Wałbrzycha. Na odciunku z Wrocławia do miejscowości Kąty wprowadzono zastępczą komunikację autobusową.

Ponad 330 razy interweniowała straż pożarna w związku z nawałnicami, które od wczorajszego popołudnia przechodziły przez województwo śląskie. Na Żywiecczyźnie przeszła trąba powietrzna, piorun uderzył w dom powodując pożar. W wyniku silnych burz uszkodzonych zostało 9 dachów w budynkach mieszkalnych. To domy na terenie Rybnika, powiatu raciborskiego oraz w Mikołowie. Trwa szacowanie strat. Prawie 20 tysięcy odbiorców pozostaje bez prądu. Najgorsza sytuacja jest w rejonie Będzina, gdzie bez prądu pozostaje około 10 tysięcy odbiorców, wyłączonych jest 10 linii i 89 stacji średniego napięcia. Ponad 5 tysięcy odbiorców nie ma prądu w Częstochowie, a ponad 4 tysiące w rejonie Gliwic. Kilkuset odbiorów nie ma także prąduw rejonie Bielska-Białej.Powalone drzewa spowodowały także utrudnienia na kolei, wszystkie szlaki już zostały udrożnione.
Dużo pracy mieli też strażacy w Małopolsce. Do poszkodowanych wyjeżdżali ponad pół tysiąca razy. Najwięcej pracy mieli w powiatach: krakowskim, chrzanowskim, miechowskim i olkuskim. Tam wichura zrywała z domów dachy, linie elektryczne, łamała drzewa. Dwie osoby zostały ranne. Kierowcy muszą uważać, bo na drogach mogą zalegać konary drzew. Z problemami kursowały też pociągi. W szczerym polu pod Miechowem utknął między innymi pociąg Pendolino z premier Ewą Kopacz na pokładzie. Do Warszawy dotarł z opóźnieniem.
Na Podkarpaciu strażacy otrzymali około 100 zgłoszeń związanych z burzami. Dotyczą uszkodzonych dachów, budynków, powalonych drzew i zatarasowanych dróg. W regionie nikt nie ucierpiał. Najwięcej interwencji jest w powiecie stalowowolskim, m.in. w gminie Zaleszany oraz na drodze krajowej nr 77 Nisko - Sandomierz - w Stalowej Woli w związku z wyładowaniami atmosferycznymi powalone zostały drzewa na jezdnię. Burza była dotkliwa także dla powiatu leżajskiego. Front burzowy opuścił województwo podkarpackie, jak jednak podkreślają strażacy, sygnały cały czas spływają i do południa okaże się jakie szkody w regionie wyrządził wiatr, wyładowania atmosferyczne i ulewne deszcze.
Strażacy w województwie świętokrzyskim usuwają skutki gwałtownych burz z silnym wiatrem i opadami gradu. Od wczoraj interweniowali około 230 razy. Głównie usuwali z dróg połamane konary drzew. Silny wiatr uszkodził dachy na prawie 40 budynkach. Odnotowano dwa podtopienia. Najwięcej interwencji było w powiatach: kieleckim, sandomierskim, staszowskim, buskim i kazimierskim. Po burzach tylko w okolicach Staszowa, Połańca i Sandomierza prądu nie ma około 8 tysięcy gospodarstw. Wichura uszkodziła też kilka linii energetycznych w powiecie kieleckim i buskim. Tutaj prądu nie ma około dwóch tysięcy gospodarstw.


Uszkodzone domy, budynki gospodarcze i pozrywane linie energetyczne - to skutki nocnych nawałnic, które przeszły nad Podlasiem. Jak wynika z raportu Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, najwięcej strat odnotowano w powiecie bielskim, siemiatyckim i wysokomazowieckim. W Hajnówce spadający konar przygniótł kobietę, która trafiła do szpitala. Na szczęście nic jej się nie stało.

Ulewy i silny wiatr zerwały 20 dachów w domach oraz 28 w budynkach gospodarczych. W miejscowości Zakrzewo w powiecie bielskim uszkodzonych zostało 7 domów oraz 11 innych budynków, z czego jeden z nich całkowicie runął. W jednej z miejscowości zawaliła się obora, jedno zwierzę padło. Poprawia się sytuacja odbiorców prądu. W kulminacyjnym momencie nawałnic, około godziny 22, doszło do masowej awarii. Bez prądu było kilkanaście miejscowości w kilku powiatach, w sumie ponad 40 tysięcy odbiorców. Teraz jest to już około 20 tysięcy, z czego większość w okolicach Bielska Podlaskiego. Jak informuje Agnieszka Tyszkiewicz z PGE Dystrybucja - awarie są na bieżąco lokalizowane i usuwane. Pracowitą noc mieli też podlascy strażacy, którzy zajmowali się głownie zabezpieczaniem uszkodzonych budynków i usuwaniem tarasujących drogi powalonych drzew. W sumie interweniowali blisko 200 razy.