Teraz nie chcemy rezygnować z euro. Ale na przyszłość to dobre wyjście - mówi w wywiadzie dla DGP Stelios Kuloglu, grecki europoseł rządzącej Koalicji Radykalnej Lewicy.
Stelios Kuloglu, grecki europoseł rządzącej Koalicji Radykalnej Lewicy / Dziennik Gazeta Prawna

Kto jest winny sytuacji w Grecji?

Częściowo winne są kolejne greckie rządy. W Grecji przez całe lata wszyscy żyliśmy na kredyt. Ale w takich wypadkach część odpowiedzialności spoczywa także na instytucjach beztrosko udzielających tych kredytów. Problemem jest też sama istota strefy euro. Teoretycznie przyświecała jej m.in. redukcja różnic między biednym Południem a bogatą Północą, które mając tę samą walutę, miały się do siebie zbliżyć. Stało się odwrotnie. Gdy w 2008 r. zaczął się kryzys, Grecja, Hiszpania i Portugalia oraz Irlandia – nie Południe, ale też kraj peryferyjny – były na to nieprzygotowane.

Zaczęło się wprowadzanie programów oszczędnościowych.

I to był kolejny błąd. Polityka oszczędności przyczyniła się do recesji, bezrobocia, a to z kolei zwiększyło zadłużenie. Błędne koło. Premier Tsipras chciał złagodzić reżim oszczędnościowy, by ruszyć gospodarkę. I to nie jest lewicowy populizm, bo jeżeli o to chodzi, liderem są USA.

Trojka dobrze sobie poradziła z rozwiązywaniem problemu?

Fatalnie! Trojka nie zrobiła nic dobrego. Zamiast redukować zadłużenie, udzielała kolejnych pożyczek, wrzucała pieniądze do studni bez dna. A te pieniądze zamiast na ożywienie gospodarki, szły na spłatę zadłużenia, czyli były przesypywane z jednej kieszeni do drugiej.

Referendum to był dobry pomysł? To nie jest zbytni populizm?

Nie rozumiem obiekcji wobec referendum. Pytanie ludzi jest dobrym pomysłem, bo ta sytuacja bezpośrednio ich dotyczy. Wina leży zresztą po stronie wierzycieli. Tsipras przygotował program oszczędności, który wierzyciele początkowo zaakceptowali. Potem zmienili zdanie i podyktowali warunki, których nie przyjąłby żaden rząd, bo wśród nich był obowiązek płacenia przez wszystkie firmy podatku nie po zakończeniu roku fiskalnego, ale z góry. Jak ludzie, którzy nie mają pieniędzy, mieliby to zrobić?

Jaki był ich cel?

Zmuszenie Tsiprasa do dymisji. Wszystko po to, by pokazać obywatelom innych krajów, że ugrupowania typu Syriza będą doprowadzane do upadku. No i jeszcze szef Rady Europejskiej Donald Tusk, który powiedział naszemu premierowi: „Gra skończona”. Jak po takich słowach kontynuować rozmowy? Tsipras miał zatem do wyboru – podać się do dymisji albo przyjąć warunki, których zaakceptowanie wywołałoby zamieszki. Czy Niemcy pozwoliliby na to, by politycy z innych krajów dyktowali im, co mają robić? Polacy też by się pewnie na to nie zgodzili. To nie ma nic wspólnego z demokracją. To po prostu niemiecka hegemonia.

Komu jest na rękę kryzys w Grecji?

Niemcy, które są największym eksporterem w UE, zyskują na obniżeniu wartości euro. Popatrzmy na sytuację europejską: Włochy i Hiszpania borykają się ze swoimi problemami, prezydent Francji François Hollande jest słaby, Wielka Brytania – zajęta swoim referendum, Polska zajmuje się głównie wojną na Ukrainie. Korzystają Niemcy, które mogą samodzielnie rządzić Europą.

Grexit to dobre rozwiązanie?

Teraz na pewno nie. Wyjście Grecji ze strefy euro w takiej sytuacji doprowadziłoby do chaosu, którego skutki byłyby fatalne. Ale w perspektywie kilku lat to rozsądne rozwiązanie. Nawet Angela Merkel przyznaje, że strefie euro w ciągu dwóch lat grozi kolejny kryzys, i to niespowodowany przez Grecję. Jednak gdy tylko Grecja się wzmocni, opuszczenie strefy euro byłoby rozsądnym ruchem. Skutkiem uczestnictwa w strefie jest likwidacja suwerenności gospodarczej.

UE też chcecie opuścić?

Dlaczego? Są przecież kraje członkowskie, które nie mają euro. Wspólna Europa to coś o wiele ważniejszego niż strefa euro.

Jakie pan widzi rozwiązanie?

Redukcję zadłużenia i inwestycje, które ożywią gospodarkę.