Prezydenci elekci zazwyczaj nie mają dużej wprawy w pełnieniu funkcji prezydenta. Brak doświadczenia, jak pokazała poprzednia (a w zasadzie wszystkie poprzednie) kadencja, prowadzi do licznych błędów i wypaczeń w sferze komunikacji z inicjatywami społecznymi. Można jednak temu łatwo zaradzić. Niniejsza instrukcja obsługi pozwoli prezydentom elektom, szczególnie tym deklarującym otwieranie drzwi dla wszystkich inicjatyw społecznych, na stosunkowo bezbolesne i gładkie przejście przez trudny okres prezydentury. I choć pozwoliłem sobie na kilka złośliwości, to śpieszę zapewnić, że moje intencje są szczere i życzliwe.
0. Atak oznaką przyjaźni, czyli „politics” i „policy”
Prezydenci elekci zazwyczaj z zawodu są politykami. To dla nich poważny problem, bo nie pozwala im na właściwe diagnozowanie sygnałów wysyłanych przez inicjatywy społeczne. Inicjatywy społeczne zawiązują się wokół Sprawy. Dla przedstawicieli inicjatyw społecznych jest oczywiste, że Sprawa Jest Najważniejsza. Dlatego każdą wypowiedź i decyzję prezydenta elekta będą oceniać, odnosząc ją do Sprawy. I wystarczy jeden fałszywy ruch, żeby sprowokować Atak. To w zasadzie nieuniknione, bo żaden prezydent elekt, nawet otoczony błyskotliwymi doradcami, nie ma adekwatnej wiedzy na temat wszystkich możliwych Spraw. Fizyczna niemożliwość. Atak jest więc pewnikiem. Trzeba go jednak dobrze zdiagnozować.
Atak inicjatywy społecznej jest tak naprawdę wyrazem przyjaźni. Wołaniem o zrozumienie i prośbą o dialog. Politycy, którzy przyzwyczajeni są do ataków ze strony innych polityków, zazwyczaj interpretują atak jako wrogi akt i rzucają się do walki. W logice „politics” krytyka jest narzędziem walki politycznej i służy odebraniu Władzy. Jednak inicjatywy społeczne nie walczą o Władzę, ale o Sprawę. Poruszają się w sferze „policy”, nie „politics”. Wystąpienia przeciwko Sprawie będą karać, ale też nie będą mieć problemów z chwaleniem i popieraniem, jeśli prezydent elekt stanie się orędownikiem Sprawy.
Oczywiście, przedstawiciele inicjatyw społecznych mają swoje poglądy polityczne. Najczęściej jednak Sprawa łączy przedstawicieli wielu różnych poglądów politycznych, którzy wspólnie działają na rzecz realizacji wspólnych postulatów. W przypadku inicjatyw społecznych kluczowe jest więc podjęcie dialogu, poparte rzeczywistym, a nie tylko udawanym zrozumieniem Istoty Sprawy.
W Sztuce Dialogu istotne jest, żeby nie wykonywać działań pozornych. Przez ostatnie lata inicjatywy społeczne były katowane dialogiem beztreściowym, dialogiem udawanym, dialogiem, który prowadził donikąd, a więc był tylko zbiorem monologów. Dialog musi być uwieńczony konkretnym rezultatem. Używanie gładkich ogólników, takich jak „możecie mi wierzyć” lub „postaram się”, to dla inicjatyw społecznych coś w rodzaju czerwonej płachty na byka, sygnałem, że ich Sprawa właśnie poległa.
1. Pilnuj żyrandola, czyli konstytucja
W zasadzie niezależnie od poglądów politycznych inicjatywy społeczne nie mają poczucia humoru, jeśli chodzi o przestrzeganie prawa. Dlatego rola Strażnika Żyrandola jest najważniejszym i najtrudniejszym zadaniem prezydenta. Wszelkie, nawet nieśmiałe próby falandyzacji prawa będą przez nie odczytywane jako sygnał do Wojny. Prezydent elekt może być zaskoczony szerokością i egzotycznością sojuszy zawiązywanych w Obronie Żyrandola przed Strażnikiem Żyrandola.
Inicjatywy społeczne, jak już wspomniałem, nie mają w tej sprawie poczucia humoru, ale często będą się posługiwać ironią i sarkazmem. Prezydent elekt musi uważać, by nie traktować ironii i sarkazmu jako żartu. Bo Sprawa nigdy nie jest żartem, a jej bagatelizowanie jest częstą przyczyną błędów.
W ciągu ostatniej dekady prawdziwa mobilizacja inicjatyw społecznych wynikała tylko z dwóch powodów: manipulowaniu przy ustroju państwa i narzucaniu kontroli na komunikację przez media (o czym dalej). Warto więc zwracać szczególną uwagę na wszelkie sprawy, które dotyczą tych kwestii, na jak najwcześniejszym etapie.
2. Kisiel niż budyń, czyli transparentność
Inicjatywy społeczne uwielbiają patrzeć władzy na ręce. Politycy z kolei uwielbiają być obserwowani, o ile mają na sobie makijaż i pojawiają się w korzystnym oświetleniu. Jeśli chodzi o zaplecze, to preferują nastrojowy półmrok. To pułapka. Półmrok dla inicjatyw społecznych jest jasnym sygnałem istnienia Spisku. Dlatego prezydent elekt powinien zadbać o właściwą transparentność działań i stosować – uwaga, uwaga! – standardy nawet wyższe niż wynikające tylko z zapisów ustaw, kierując się w tej sprawie Duchem Żyrandola.
Prezydent elekt może szybko zyskać poklask inicjatyw społecznych, wdrażając dwie konkretne polityki, zarzucone przez jego licznych poprzedników. Po pierwsze – powinien publikować wszystkie materiały w sieci, klarownie oznaczając je jako informację publiczną. Dotyczy to także zdjęć, filmów, zapisów spotkań i debat. Dodawanie jakichkolwiek restrykcji prawnoautorskich będzie odebrane negatywnie. Dobrym przykładem jest tutaj Lech Kaczyński, który wszystkie zdjęcia i materiały publikował na wolnej licencji (to termin, który prezydent elekt powinien szybko przyswoić).
Drugim takim działaniem jest publikowanie w sieci rejestru zawieranych przez Kancelarię Prezydenta umów. Pytanie o rejestr umów padło podczas pierwszej debaty prezydenckiej w wyniku gigantycznej mobilizacji tysięcy ludzi, którzy dosłownie zarzucili dziennikarzy prośbami. Obydwaj kandydaci zadeklarowali otwartość i przejrzystość. Wiele inicjatyw społecznych będzie oceniać prezydenta elekta przez pryzmat tej sprawy, bo traktują ją jako papierek lakmusowy rzeczywistych intencji. Warto też z szacunkiem odnosić się do pracy poprzedników. Informacje opublikowane już na stronach urzędu powinny tam pozostać. Poprzedni prezydenci elekci często ulegali pokusie kasowania ze stron internetowych wszystkiego, co nie dotyczyło ich osoby. To zgubna pokusa, powodowana pychą. Inicjatywy społeczne odbierały to jako manipulację. Jeśli coś zostało przez urząd opublikowane, to powinno pozostać opublikowane w tym samym miejscu, pod tym samym linkiem.
3. Nie chodzę na panele, czyli mniejszości
Pełnienie funkcji prezydenta elekta to trudne zadanie, bo jak być prezydentem wszystkich, jeśli ludzie są tak różni i na dodatek prawie połowa z nich głosowała na kogoś innego? Sposób traktowania Mniejszości będzie na szczególnym celowniku inicjatyw społecznych, bo inicjatywy społeczne z definicji są Mniejszością – w końcu żyją w społeczeństwie nierozumiejącym Istoty Sprawy. Nie chodzi tutaj o Mniejszości rozumiane potocznie (gejów, feministki i cyklistów, choć o nich także), tylko w ogóle wszystkie Mniejszości. Strażacy, filateliści i hodowcy gołębi; hipsterzy, kibice i AFOL-e (to dorośli fani klocków Lego – jakby ktoś nie wiedział); członkowie kół różańcowych i kobiety po mastektomii. Wszyscy są Mniejszościami, które w takiej lub innej formie w którymś momencie mogą się do prezydenta elekta w swojej Sprawie zwrócić. Trzeba ich słuchać, bo społeczeństwo składa się z Mniejszości.
Szacunek dla Mniejszości to ogromne wyzwanie, z którym wielu prezydentów elektów sobie nie radzi, także dlatego, że sami należą do jakiejś Mniejszości. Dajmy na to, że z jednej strony będziemy mieli myśliwych ze swoją Sprawą, a z drugiej turystów, grzybiarzy i obserwatorów ptaków ze swoją. Nie ma rady, cokolwiek byśmy zrobili, narazimy się na strzał, bo grzybiarze i turyści bardzo nie lubią, jak w lesie strzela się do zwierząt, czego nie można powiedzieć o myśliwych. Dlatego Sztuka Dialogu i właściwa diagnoza ważności Sprawy są umiejętnościami, których brak może kosztować prezydenta elekta ewentualną reelekcję. Mniejszości zebrane razem szybko stają się Większością.
Cokolwiek jednak prezydent elekt zrobi dla wspierania Mniejszości, ważne jest, by otoczył się kobietami. Trafienie na stronę „Nie chodzę na panele, w których uczestniczą wyłącznie mężczyźni” przysporzy mu więcej wrogów, niż mógłby się spodziewać. Będzie to zresztą korzystne dla prezydenta elekta, bo obniżenie poziomu testosteronu w pałacu będzie sprzyjać budowaniu postaw koncyliacyjnych.
4. Nienawidzę wszystkich, czyli wolność słowa
Jeśli jest jakaś sprawa łącząca inicjatywy społeczne ponad wszelkimi podziałami, to jest to swoboda komunikacji i wynikająca z tego Wolność Słowa. Przeciwko ACTA skakali zgodnie lewacy i kibole, Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych ubili pospołu konserwatywni informatycy z liberalnymi działaczami. Wolność Słowa to trudna sprawa, bo testujemy ją, broniąc prawa do wyrażania tych Poglądów, z którymi się nie zgadzamy. Broniąc Wolności Słowa, bronimy nie Poglądów, których często obronić się nijak nie da, tylko prawa do wyrażania tych Poglądów. Prezydent elekt powinien więc brać pod ochronę wszystkich, którzy na co dzień korzystają z prawa do nieskrępowanego opluwania bliźnich. A potem jeszcze właściwie to uzasadnić. Trudno, taka robota.
Wolność Słowa to problem znacznie bardziej skomplikowany niż tylko interwencja urzędu zamykającego wystawę, krajowej rady nakładającej karę finansową na telewizję czy wójta obcinającego dotację czasopismu. To przede wszystkim mnóstwo zjawisk z zakresu technologii sieci, komunikacji przez media i często bardzo subtelnych manipulacji („Dlaczego mój blog jest niewidoczny w wynikach wyszukiwania?”, „Dlaczego mój wpis na platformie społecznościowej jest niewidoczny?”), wymagających także znajomości międzynarodowego prawa czy problemów zarządzania internetem.
Amerykański Sąd Najwyższy wypowiedział kiedyś następujące zdanie w obronie anonimowych pamfletów politycznych: „Anonimowość jest tarczą chroniącą mniejszość przed tyranią większości”. I podkreślił, że oczywiście to podejście oznacza także negatywne zjawiska, ale wolność słowa jest tak kluczowa dla istnienia demokracji, że musimy te negatywne zjawiska zaakceptować jako koszt funkcjonowania wartości wyższej. Stosunek prezydenta elekta do prawa do anonimowej komunikacji przez media będzie więc jedną z najważniejszych decyzji politycznych do podjęcia.
Niezależnie od tego, szczególna uwaga prezydenta elekta powinna dotyczyć kwestii prawa autorskiego i prywatności. Ochrona wąskich grup interesów, szczególnie międzynarodowych koncernów, zaszła w tej dziedzinie tak daleko, że wszelkie próby odbierania już i tak mocno ograniczonych praw obywatelskich będą na celowniku inicjatyw społecznych od prawa do lewa. Inicjatywy społeczne pamiętają i lubią przypominać, że Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Próba odwojowania tych praw na rzecz dobra wspólnego (np. uczciwa, za wynagrodzeniem legalizacja niekomercyjnego wykorzystania utworów) będzie realnym sprawdzianem możliwości prezydenta elekta w dziedzinie ochrony Wolności Słowa.
5. Milion prawników w kosztownych włoskich butach, czyli traktaty międzynarodowe
Niepodległość i suwerenność to nie puste slogany. Miarą niepodległości i suwerenności jest zdolność państwa do podejmowania decyzji w ramach demokratycznych procedur, przez wybranych w powszechnych wyborach przedstawicieli, po realnych konsultacjach publicznych i na podstawie rzetelnej oceny skutków regulacji.
Nic tak nie ogranicza tej zdolności jak traktaty międzynarodowe, które negocjowane są w trybie tajnym przez mianowanych urzędników, a których zapisy mają potem pierwszeństwo przed prawem krajowym. Od ACTA do TTIP traktaty międzynarodowe są krytykowane jako forma narzucania społeczeństwom przepisów, które nie miałyby szans w normalnym trybie demokratycznym. Przy ACTA chodziło o betonowanie systemu praw autorskich, przy TTIP o pozasądowe rozstrzyganie sporów między państwem a biznesem (zazwyczaj na szkodę państwa). Dla inicjatyw społecznych traktaty międzynarodowe są więc złem samym w sobie. I choć oczywiście czasami trzeba je podpisywać, to w wielu przypadkach niepodpisywanie jest znacznie lepszym pomysłem.
***
Mam nadzieję, że powyższy skrócony, ale życzliwy poradnik pomoże wszystkim prezydentom elektom w pełnieniu ich funkcji. W przypadku pytań bądź zasłużonej krytyki pozostaję do usług wszystkich czytelników.