Władze Moskwy twierdzą, że nie mają nic wspólnego z usuwaniem kwiatów z miejsca zabójstwa Borysa Niemcowa. Rzecznik mera Igor Piergamienszczik powiedział w rozmowie z radiem Echo Moskwy, że nikt w administracji miasta nie wydawał polecenia uprzątnięcia kwiatów i zniczy składanych w hołdzie zmarłemu politykowi. Wczoraj nad ranem grupa mężczyzn zapakowała do czarnych worków kwiaty, znicze i portrety zmarłego i wywiozła w nieznane miejsce.

Borys Niemcow został zastrzelony 27 lutego na Dużym Moście Moskworeckim. zaraz po zamachu mieszkańcy Moskwy zaczęli składać obok balustrady mostu kwiaty, zapalali znicze i przytwierdzali portrety z wizerunkiem Niemcowa. Tak było również 27 marca, miesiąc po śmierci polityka. Jednak już następnego dnia kwiaty zniknęły. Jak wynika z relacji świadków, około 2.00 w nocy grupa mężczyzn zlikwidowała tymczasowe miejsce pamięci. Przyjaciele Borysa Niemcowa są przekonani, że zrobiono to na polecenie rosyjskich władz. „Ci ludzie nie mają żadnych skrupułów i nienawidzą wszystkich inaczej myślących” - podkreślają w rozmowie z Polskim Radiem.

Tymczasem władze Moskwy odcinają się od tajemniczych mężczyzn z czarnymi workami. Przedstawiciele mera rosyjskiej stolicy zapewniają, że nikt w administracji miasta nie wydawał takiego polecenia.