Przedstawiony przez George’a Osborne’a budżet ma zapewnić konserwatystom pozostanie u władzy na kolejną kadencję
Wielka Brytania nie musi już bardzo mocno zaciskać pasa, ale dobre dane z gospodarki nie oznaczają, że może sobie pozwolić na nieodpowiedzialne wydatki. Jej uzdrawianie jeszcze się nie skończyło – ogłosił wczoraj minister finansów George Osborne, prezentując projekt budżetu na nowy rok podatkowy.
To ostatni budżet przed zaplanowanymi na początek maja wyborami parlamentarnymi. Mając to na względzie, minister nieco zmniejszył tempo redukowania deficytu budżetowego, ale nie wycofał się z prowadzonej przez ostatnie pięć lat polityki. Wielka Brytania nadal ma bardzo duży dług publiczny, zatem nie ma wolnych pieniędzy, by je rozdawać.
Wyborcza strategia konserwatystów opiera się na podkreślaniu, że pomimo postępów w uzdrawianiu gospodarki nie można spocząć na laurach ani oddać władzy w ręce opozycyjnej Partii Pracy, bo ta zniweczy dotychczasowe wysiłki. – Przedstawiliśmy plan, ten plan działa i Wielka Brytania znów kroczy z wysoko podniesioną głową. W nadzwyczajnym budżecie, który przedstawiłem w tej izbie pięć lat temu, zapowiedziałem, że odmienimy Wielką Brytanię, i w ostatnim budżecie tej kadencji nie wycofuję się z tego zadania – zapewniał Osborne w Izbie Gmin.
Według przedstawionych założeń brytyjski PKB zwiększy się w tym roku o 2,5 proc., co oznacza minimalny wzrost w stosunku do poprzednich prognoz, zaś w następnych czterech latach będzie wynosił 2,3–2,4 proc.
– Pięć lat temu nasza gospodarka doznała większej zapaści niż większość innych państw. Dziś mogę potwierdzić, że w zeszłym roku nasza gospodarka rosła szybciej niż jakiekolwiek inne państwo rozwinięte – mówił Osborne. Na dodatek Wielka Brytania ma też jeden z najniższych wskaźników bezrobocia, które w tym rok ma spaść do 5,3 proc., a poziom życia jest dziś wyższy niż w maju 2010 r., gdy rząd Davida Camerona obejmował władzę.
Mając na uwadze majowe wybory oraz to, że dobre prognozy pozwalają na większą elastyczność, Osborne zrobił jednak kilka gestów mających zapewnić konserwatystom dodatkowe głosy. Polityka ostrych cięć budżetowych, która w przypadku Wielkiej Brytanii zadziałała, ale zarazem zmniejszyła poparcie dla rządu, zostanie złagodzona. Deficyt budżetowy wynoszący w roku podatkowym 2013/2014 97,5 mld funtów będzie stopniowo spadał i w roku 2019/2020 zamieni się w nadwyżkę w wysokości 7 mld. W założeniach sprzed kilku miesięcy ta nadwyżka miała sięgać 23 mld, co jednak wymagałoby jeszcze większego ograniczenia wydatków.
Poprawę odczują też zwykli Brytyjczycy. Kwota wolna od podatku – wynosząca obecnie 10,6 tys. funtów – w przyszłym roku budżetowym podniesiona zostanie do 10,8 tys., zaś w roku 2016/2017 – do 11 tys. funtów. Wreszcie, pierwsze 1 tys. funtów odsetek uzyskanych od oszczędności, będzie nieopodatkowane.
– To budżet, w który ludzie nie uwierzą, przedstawiony przez rząd, któremu ludzie nie ufają. Daje jedną ręką, ale drugą zabiera więcej – skomentował lider opozycji Ed Miliband, powtarzając stały zarzut laburzystów, że rząd Camerona troszczy się głównie o najbogatszych. Trudno to jednak traktować jako coś ponad rytualną krytykę, bo Partia Pracy jak do tej pory nie przedstawiła bardziej konstruktywnych pomysłów na gospodarkę.
W ostatnich tygodniach konserwatyści dogonili w sondażach Partię Pracy – oba ugrupowania cieszą się obecnie wśród Brytyjczyków poparciem po ok. 34 proc.