W oświadczeniu przygotowanym przez rosyjskie ministerstwo napisano, że to prowokacja, która ma na celu zniweczenie planu pokojowego. Wyraźne też napisano, że przystanek ostrzelali Ukraińcy. "Jesteśmy wstrząśnięci potworną zbrodnią w Doniecku, gdzie rankiem 22 stycznia dziesiątki cywilów zmarło w wyniku obrażeń powstałych po ostrzelaniu przystanku autobusowego przez ukraińskie siły" - napisano w oświadczeniu.
Ukraińcy twierdzą, że przystanek ostrzelali separatyści. "Rosja powinna powstrzymać terrorystów" - tak na atak w Doniecku zareagował wcześniej ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin. Minister spraw zagranicznych podkreślił, że w wyniku takich ataków giną cywilni obywatele Ukrainy. Pocisk spadł w godzinach porannnego szczytu w okolicach przystanku - ofiary to osoby tam stojące, przechodnie, a także pasażerowie przejeżdżającego trolejbusu.
Wcześniej Ministerstwo Obrony Ukrainy podkreśliło, że za ostrzał odpowiadają bojówkarze. Zwróciło też uwagę na to, że atak nastąpił w tej części Doniecka, gdzie nie ma walk, a ukraińskie siły znajdują się co najmniej 15 kilometrów od miejsca tragedii. Eksperci zwracają uwagę, że zasięg pocisku wystrzelonego z granatnika, czy moździerza to maksimum 7 - 8 kilometrów.
Do tragedii doszło w dzielnicy Lenińskiej - na południu Doniecka, dotąd ostrzeliwano najczęściej dzielnice położone na północy miasta, w okolicach lotniska, o które cały czas toczą się walki, choć Ukraińcy opuścili jego terminale i kontrolują tylko część portu lotniczego. Starcia trwają też w okolicach Debalcewa, Awdijiwki i miejscowości w obwodzie ługańskim.