Oświatowe związki obawiają się, że planowane zmiany w awansie zawodowym nauczycieli doprowadzą do tego, że szanse na pracę w szkole będą miały tylko osoby z określonymi przekonaniami

Najpóźniej do końca czerwca 2022 r. wszyscy nauczyciele zatrudnieni w placówkach samorządowych otrzymają podwyżki płac (z wyrównaniem od 1 maja) na poziomie 4,4 proc. Na tym jednak nie koniec. W konsultacjach społecznych znajduje się projekt nowelizacji ustawy - Karta nauczyciela oraz ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, który również przewiduje podwyżki - 15 proc. już od nowego roku szkolnego dla nauczycieli, którzy rozpoczynają swoją karierę zawodową. Ma to być następstwem reformy systemu awansu zawodowego osób uczących w szkołach i przedszkolach (pisaliśmy o tym: „Koniec z negatywną selekcją do zawodu nauczyciela”, DGP nr 85/2022).
Z reformą wiążą się jednak zmiany, które budzą obawy, zwłaszcza u związkowców. Ich zdaniem spowoduje ona, iż nowo zatrudnieni dłużej będą pracować na umowach terminowych. Zaś egzamin, który trzeba będzie zdać, by otrzymać pierwszy stopień awansu, będzie umożliwiał „odsianie” osób o nieodpowiednich poglądach. Jego kryteria ma bowiem ustalać minister.

Kreatywne podwyżki

W projekcie zaproponowano rezygnację ze stopni stażysty i nauczyciela kontraktowego, mają pozostać tylko mianowany i dyplomowany. Wynagrodzenie nauczyciela w pierwszym roku pracy w szkole ma wzrosnąć ze 100 proc. do 120 proc. kwoty bazowej, a w drugim, trzecim i czwartym roku pracy - ze 111 proc. do 120 proc. Ponadto w związku ze skróceniem (z sześciu do czterech lat) okresu, po którego przepracowaniu będzie można uzyskać stopień nauczyciela mianowanego, również o dwa lata zostanie przyspieszone przeszeregowanie płacowe. Zatem osoba, która uzyska pierwszy stopień awansu, w piątym i szóstym roku pracy będzie już otrzymywała średnie wynagrodzenie nauczyciela mianowanego (a nie jak dotychczas - kontraktowego), co oznacza, że wzrośnie ono ze 111 proc. do 144 proc. kwoty bazowej.
- Trzeba pamiętać, że jest tu mowa o tzw. średnich płacach, na które składają się godziny ponadwymiarowe, odprawy emerytalne i inne dodatki. Nauczyciele najbardziej są zainteresowani, ile wyniesie ich minimalne wynagrodzenie zasadnicze, a to będzie trzeba określić w nowym rozporządzeniu. Według mnie te 15 proc. podwyżki to kwota mocno przesadzona - ocenia Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA.
Po zmianach młody nauczyciel otrzyma mentora i przez dwa lata - a nie jak obecnie przez dziewięć miesięcy - będzie pracował na podstawie umowy na czas określony. To odpowiada dyrektorom. - Wnioskowaliśmy o podobne rozwiązanie, czyli wydłużenie umowy terminowej. Dzięki temu zyskamy dodatkowy czas na przyjrzenie się pracy nauczyciela i stwierdzenie, czy warto go zatrudniać na stałe - mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. W jego ocenie młodzi ludzie zgodzą się na umowy terminowe i mentorów, którzy będą ich wprowadzać do zawodu, ale chcą mieć też gwarancję godnych zarobków. - A zaproponowane w projekcie podwyżki na to nie wskazują - podkreśla.
W związku ze zmniejszeniem liczby stopni awansu szefowie placówek oświatowych chcieliby rozbudowania awansu poziomego, np. przez wprowadzenie liderów z określonego przedmiotu. - Dzięki temu nauczyciele z najwyższym stopniem awansu mogliby dalej się rozwijać i zabiegać o dodatkowe wynagrodzenie - mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
Takie rozwiązanie popiera też Anna Zalewska, europosłanka PiS i była minister edukacji narodowej. - Warto rozważyć powrót do mojej propozycji dla nauczycieli dyplomowanych, którzy mogliby liczyć na dodatek za wyróżniającą pracę. Trzeba jednak przypomnieć, że ku zaskoczeniu wszystkich był to jeden z powodów, dla którego Związek Nauczycielstwa Polskiego zdecydował się w 2019 r. na strajk generalny - mówi.

Awans dla swoich

Tym razem również związki zawodowe są sceptycznie nastawione wobec zmian. - Mamy do czynienia z tzw. efektem salami, czyli powolną likwidacją systemu awansu zawodowego nauczycieli. Te podwyżki, które niby obiecuje minister, dotyczyłoby zaledwie 20 proc. nauczycieli. A co z resztą? Ponadto spłaszczanie płac, czyli doprowadzenie do tego, że nauczyciel rozpoczynający pracę w szkole będzie zarabiał niewiele mniej od kolegi określanego w nowych propozycjach mentorem, raczej prowadzi do frustracji i zniechęcenia - zauważa Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.
Te obawy podziela również ZNP. Wskazuje też na inne kwestie. - Po czterech latach przygotowania do zawodu będzie trzeba zdać egzamin. Członkiem komisji nie będzie już przedstawiciel związku zawodowego, może być najwyżej zaproszony w charakterze obserwatora. Dodatkowo, jeśli nauczyciel nie otrzyma mianowania, nie będzie to stwierdzone w formie decyzji administracyjnej. Zatem nie będzie miał, tak jak obecnie, możliwości odwołania się do sądu administracyjnego - wylicza Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP. Jego zdaniem w ten sposób nauczyciel może być przez wiele lat trzymany na stanowisku, bez stopnia awansu. - Dyrektorzy i wójt gminy z kuratorem mogą uznać, że nauczyciel ma za bardzo lewicowe poglądy, więc nie otrzyma awansu i nie będzie można tego zakwestionować - przestrzega. Tym bardziej że kryteria na egzaminie ma określić minister edukacji w rozporządzeniu - zwracają uwagę związkowcy.
Przekonania o tym, że w zawodzie nauczyciela powinny pracować osoby o odpowiednich podglądach, nie kryją już obecnie niektórzy kuratorzy oświaty.
Proponowane zmiany wKarcie nauczyciela / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe