Nowy parlament ma przyjąć reformy decydujące o przyszłości Ukrainy
Najbardziej prozachodnie wyniki wyborów w historii Ukrainy przełożyły się na program nowego rządu. W piątek pięć partii parafowało umowę koalicyjną. Wczoraj specjalna komisja deputowanych spotkała się, by przygotować plan pierwszego posiedzenia nowego parlamentu. Rada Najwyższa ósmej kadencji zbierze się pojutrze.
Do koalicji wejdzie Front Ludowy premiera Arsenija Jaceniuka, który najprawdopodobniej zachowa swoje stanowisko, proprezydencki Blok Petra Poroszenki (BPP), czarny koń ostatnich wyborów Samopomoc, kierowana przez mera Lwowa Andrija Sadowego, populistyczna Partia Radykalna Ołeha Laszki oraz Batkiwszczyna Julii Tymoszenko, gasnącej gwiazdy ukraińskiej polityki.
Koalicja ma silną legitymację – pięć wymienionych ugrupowań poparło w sumie 68 proc. głosujących. Będą one miały do dyspozycji głosy co najmniej 288 z 421 posłów. Co najmniej, bo do klubów parlamentarnych przystąpi część z 94 kandydatów niezależnych. Wystarczy dwunastu z nich, by drugi gabinet Jaceniuka uzyskał większość pozwalającą na zmianę konstytucji. Taki krok jest zresztą planowany, ponieważ obecna ustawa zasadnicza prowokuje konflikty między prezydentem a parlamentem.
Wciąż nie do końca wiadomo, kto obsadzi najważniejsze stanowiska ministerialne. Za kulisami wciąż trwają targi personalne, od których jednak poszczególne partie się odżegnują. Bezprecedensowo jawne – przynajmniej jak na standardy ukraińskie – były za to negocjacje umowy koalicyjnej. BPP tydzień przed parafowaniem porozumienia opublikował jego roboczą wersję na swojej stronie internetowej, by opinia publiczna oraz eksperci mogli się zawczasu zapoznać z jego zapisami.
Umowa, obok reform, które mają objąć praktycznie wszystkie aspekty życia społecznego, politycznego i gospodarczego, zakłada zdecydowany zwrot w stronę Zachodu. Na 73 stronach określono kilkaset zadań z jasnym kalendarzem ich wykonania. „Podstawą reform stanie się realizacja umowy o stowarzyszeniu między Ukrainą a Unią Europejską” – czytamy. Umowa została już ratyfikowana przez Ukrainę i choć UE pod naciskiem Rosji odsunęła termin jej wejścia w życie do końca 2015 r., nic nie stoi na przeszkodzie, aby Kijów jednostronnie wdrażał jej zapisy.
Z kolei strategia obronna po raz pierwszy w historii Ukrainy – i to jeszcze w tym roku – ma jednoznacznie określić „kryteria uznania pewnego państwa (lub grup państw) jako prawdopodobnego przeciwnika”. Chodzi oczywiście o Rosję, która przed 2014 r. nie była w tym charakterze brana pod uwagę. Ukraińscy sztabowcy nigdy nie zakładali, że wojna z Rosją jest w ogóle możliwa. Wszystkie plany po aneksji Krymu i rebelii w Zagłębiu Donieckim powstawały więc ad hoc.
Koalicja zobowiązała się też usunąć z prawa zapisy o pozablokowym statusie Ukrainy i wziąć kurs na wejście do NATO, które ma zostać poprzedzone referendum. Sondaże pokazują, że od aneksji Krymu przez Moskwę do tej pory ambiwalentne społeczeństwo coraz bardziej zdecydowanie skłania się ku akcesji. Według badań Fundacji Inicjatywy Demokratyczne odsetek zwolenników wzrósł do 53 proc. Przeciwnych jest 34 proc. obywateli. Przez lata obie opcje cieszyły się podobną popularnością.
Największy niepokój analityków wywołuje kwestia wiarygodności ambitnych zapisów. Wśród posłów koalicji jest wiele osób odpowiedzialnych za porażkę równie ambitnych obietnic składanych po pomarańczowej rewolucji 2004 r., na czele z Tymoszenko. Co więcej, wśród posłów BPP pojawiają się dawni sprzymierzeńcy Partii Regionów, a kampania Partii Radykalnej została wręcz sfinansowana przez Serhija Lowoczkina, szefa administracji eksprezydenta Wiktora Janukowycza.