Premier Mateusz Morawiecki przedstawił wczoraj nowemu niemieckiemu kanclerzowi Olafowi Scholzowi propozycje rozwiązania sporu o praworządność z Brukselą. Ale lista problemów jest dłuższa

Warszawa jest trzecią po Paryżu i Brukseli stolicą, którą odwiedzili reprezentanci nowego niemieckiego rządu. Wczoraj pierwszą wizytę w Warszawie jako kanclerz złożył Olaf Scholz, przewodniczący socjaldemokratycznej SPD. Z kolei w piątek przyjechała Annalena Baerbock, minister spraw zagranicznych, liderka Zielonych.
Podczas obu wizyt wybrzmiała kwestia praworządności i konfliktu pomiędzy Brukselą a Warszawą. Zarówno Scholz, jak i Baerbock liczą, że polskiemu rządowi uda się porozumieć z Komisją Europejską. Morawiecki stwierdził na konferencji prasowej, że zaproponował Scholzowi rozwiązanie sporu o praworządność. Wydaje się jednak, że bez ustępstw w związku z dyscyplinowaniem polskich sędziów Komisja Europejska nie wypłaci Polsce pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Dodatkowo na konto Polski naliczane są kary w związku ze sporem przed TSUE. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił z kolei w wywiadzie dla „Financial Timesa”, że Polska powinna wstrzymać płacenie składek do budżetu UE, jeśli KE będzie eskalować konflikt.
Polskę i Niemcy różni kwestia przyszłości Unii. Morawiecki został zapytany przez niemieckiego dziennikarza o to, czy przypisywane prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu zdanie, że umowa koalicyjna niemieckiego rządu to przygotowanie do budowania IV Rzeszy, jest stanowiskiem rządu. W odpowiedzi polski premier podkreślił, że w umowie tej znajduje się zapis o dążeniu do federalizacji UE, a więc „centralizmu demokratycznego, biurokratycznego”, który w ocenie Morawieckiego jest utopijny i niebezpieczny. Scholz zapewnił, że Niemcy nie będą dyktować kształtu Unii, ale chodzi o to, by jej przyszłość była wspólnie budowana przez wszystkie kraje.
Rozmawiano także o reparacjach. Sprawa rekompensat w ocenie nowego kanclerza została już uregulowana. By zadośćuczynić winom, Niemcy upamiętnią polskie ofiary II wojny światowej. Polska stoi na innym stanowisku, ale mimo twardej retoryki od lat nie zdobyła się na wysłanie oficjalnej noty dyplomatycznej w tej sprawie.
Dwa dni wcześniej, w piątek, Warszawę odwiedziła nowa minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock. ‒ Moi dziadkowie przybyli do Niemiec z Polski 60 lat temu ‒ taki osobisty fragment znalazł się na początku jej przemówienia. Na wspólnej konferencji z szefem polskiego MSZ Zbigniewem Rauem nawiązała m.in. do wstąpienia Polski do Unii Europejskiej i podkreśliła, że ponad 80 proc. Polaków popiera nasze członkostwo w UE. Baerbock jasno zadeklarowała solidarność dla Polski, Litwy, Łotwy i Estonii w związku z kryzysem na granicy z Białorusią. Podkreśliła jednak, że migrantom należy się pomoc humanitarna zarówno z jednej, jak i z drugiej strony granicy. Nowa niemiecka minister zaznaczyła również, że rozmawiała z Rauem o praworządności. ‒ Nawet jeśli nie jest to wygodne, ale to cechuje silną przyjaźń. Nie będę dawać rad publicznie, ale życzę nam wszystkim rozwiązań, które wzmocnią Europę ‒ powiedziała Baerbock.
Jej wystąpienie poprzedził krótki wykład polskiego ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua, który cieszył się z tego, że mamy „do czynienia z kontynuacją dobrej tradycji, gdy nowy niemiecki minister MSZ odwiedza Warszawę zaraz po Paryżu i Brukseli”. Potem jednak kurtuazja się skończyła. ‒ Pierwsza wizyta zbiegła się w czasie z radykalnym pogorszeniem sytuacji bezpieczeństwa w Europie. Sytuacja, z jaką mamy do czynienia, jest nie do zaakceptowania. Polska nigdy nie zgodzi się na politykę opartą na koncercie mocarstw i stref wpływów. Wierzę, że w tej polityce Polska będzie mogła liczyć na współpracę z Niemcami ‒ mówił Rau (również Baerbock podkreśliła, że integralność terytorialna i suwerenność Ukrainy nie mogą podlegać żadnym negocjacjom). W dalszej części wystąpienia szef polskiego MSZ przypomniał, że „Niemcy podjęły z Rosją fatalną współpracę w kwestii gazociągów NS”, a pierwsze ostrzeżenie o negatywnych skutkach Polska przekazywała prawie 20 lat temu. Na stronie polskiego MSZ można przeczytać, że „minister Annalena Baerbock podziela obawy i krytyczny stosunek Polski do projektu, zwłaszcza w kontekście zagrożeń związanych z polityką wschodnią”. Rau mówił, że Polska oczekuje współpracy z Niemcami w kwestii „ewentualnego wypracowania systemu rekompensat”. Baerbock z kolei mówiła o niekończącej się odpowiedzialności Niemiec za polskie ofiary wojny.
Pozostaje pytanie, na ile to Baerbock będzie nadawać ton polityce zagranicznej, a na ile głównodowodzącym pozostanie kanclerz. Niemieckie media rozpisywały się w ostatnich dniach o pierwszym konflikcie w nowym rządzie pomiędzy MSZ a Urzędem Kanclerskim właśnie o to, kto ma grać pierwsze skrzypce w polityce zagranicznej. Niemieccy komentatorzy obawiają się, że ten spór kompetencyjny będą próbować rozgrywać Rosja i Chiny. Bo Zieloni mają o wiele bardziej niż SPD pryncypialne podejście do praworządności, co wybrzmiało w stanowisku Baerbock na temat Nord Streamu czy integralności terytorialnej Ukrainy. Ale wzmocnienie niemieckiego MSZ w nowym rozdaniu byłoby dla ekipy rządzącej w Warszawie ambiwalentne. Bo Zieloni stawiają także kwestię rządów prawa w Polsce wysoko na swojej agendzie, o czym świadczy chociażby spotkanie Baerbock z rzecznikiem praw obywatelskich prof. Marcinem Wiąckiem w Warszawie.