"Sankcje są ponad 10 razy bardziej dokuczliwe dla Rosji niż dla Unii Europejskiej" - przekonuje w rozmowie z dziennik.pl Jacek Saryusz-Wolski. Eurodeputowany Platformy Obywatelskiej mówi również o tym, jakie kolejne kroki może podjąć Bruksela w odpowiedzi na embarga i zakazy wprowadzone przez Moskwę.

Dominika Ćosić: Czy Pana zdaniem kraje Unii Europejskiej spodziewały się, że sankcje na Rosję spotkają się z retorsją z jej strony?

Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO: Może nie wszystkie, ale te sankcje zostały mądrze przemyślane. Brano pod uwagę różne warianty ich zastosowania, starając się tak dobrać sankcje, by były najmniej dokuczliwe dla Unii i nie stały się bronią obosieczną.

Ale przyzna Pan, że uderzenie rosyjskie - czyli zakaz lotów nad Syberią dla samolotów europejskich - niektórych zaskoczyło.

Może. Najważniejsze z naszego punktu widzenia jest to, że sankcje summa summarum są o wiele bardziej, ponad 10-krotnie dokuczliwe dla Rosji niż dla Unii. Jeszcze raz powtórzę: sankcje uderzą w Rosję. A co do zakazu lotów nadsyberyjskich, to Rosja powinna się liczyć z możliwością działania zwrotnego - wprowadzenia zakazu lotów samolotów rosyjskich nad państwami unijnymi. Oznaczałoby to dla Moskwy kolosalne straty.

A embargo na towary rolne wprowadzone przez Rosję na wszystkie kraje unijne? We Francji lobby rolnicze już się burzy.

To kolejny strzał we własną stopę. Przecież 46 proc. żywności na rynku rosyjskim pochodzi z importu! To rzekłbym, autosankcje. Zacznie brakować żywności, pojawi się następnie limitowanie żywności, kartki na jedzenie, zwiększy się inflacja. I możemy się spodziewać, jakie to skutki społeczne wywoła. To zachowanie w stylu "na złość mamie odmrożę sobie uszy".

Cały wywiad przeczytasz na dziennik.pl