Widząc dziejącą się przemoc, wolimy sami interweniować niż zadzwonić po policję. W UE to domena krajów Europy Środkowej.

Przemoc w Unii Europejskiej jest zjawiskiem powszechnym. Tym, co szczególnie niepokoi, jest jednak niechęć ofiar do zgłaszania tych przypadków organom ścigania ‒ wynika z opublikowanego właśnie badania Agencji Praw Podstawowych UE (FRA) na temat pokrzywdzonych przestępstwem. To pierwsza ogólnoeuropejska analiza przeprowadzona na taką skalę. Objęła 29 państw (poza 27 krajami członkowskimi uwzględniono Wielką Brytanię i Północną Macedonię). Zapytano 35 tys. osób.
Wyniki są zatrważające. Prawie jedna na 10 osób w UE doświadczyła przemocy fizycznej w ciągu pięciu lat poprzedzających badanie, a 6 proc. ‒ w ciągu ostatnich 12 miesięcy (a to oznacza ponad 22 mln osób). Chodzi o jedno lub więcej zdarzeń, takich jak uderzenie, kopanie, szarpanie za ubranie lub włosy, duszenie. Grupą szczególnie narażoną na przemoc okazały się osoby młode, w wieku 16‒29 lat. ‒ To blisko jedna czwarta przypadków. Skala wiktymizacji tej grupy poraża – mówiła podczas prezentacji raportu Katarzyna Janicka-Pawłowska, koordynatorka ds. praw pokrzywdzonych w UE. Zwróciła uwagę, że dla mężczyzn najbardziej niebezpieczne są miejsca publiczne. Najczęściej (39 proc.) do zdarzeń dochodziło na ulicy, w parkach. Kobiety zwykle przemocy fizycznej doświadczają w domach (37 proc.). W większości agresorami byli mężczyźni: w 72 proc. przypadków przemocy wobec mężczyzn i 60 proc. wobec kobiet.
Ponad połowa zapytanych przez widząc, że ktoś bije swojego partnera na ulicy, gotowa jest interweniować. Podobnie gdy bite jest dziecko. Widać jednak różnice między krajami, na czym ta interwencja miałaby polegać. Tu wyłaniają się dwie grupy krajów. Mieszkańcy Irlandii, Luksemburga, Malty, Holandii, Niemiec, Danii czy Finlandii są gotowi dzwonić po policję. Polska znalazła się w grupie krajów, gdzie obywatele wolą sami interweniować. Obok nas decydują się na to: Grecy, Bułgarzy, Litwini, Rumuni, Portugalczycy, Czesi czy Słoweńcy.
– Podobne postawy widać w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, co sugeruje, że chodzi o zaszłości historyczne – mówi mec. Marcin Mrowicki z zespołu prawa karnego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Zwraca uwagę na inny wątek badań: również same ofiary przemocy rzadko zgłaszają ten fakt. Poszkodowani, najczęściej młodzi mężczyźni, kobiety, przedstawiciele mniejszości seksualnych, etnicznych, mają w sobie przekonanie, że to, co ich spotkało, nie zostanie właściwie potraktowane. – W całej UE aż 80 proc. osób, które milczą, uważa, że policja nie jest w stanie nic zrobić. A 10 proc. jej nie ufa – dodaje Mrowicki.
Ale policja stoi przecież i tak wysoko, jeśli chodzi o zaufanie Polaków. Doktor hab. Grzegorz Makowski z Forum Idei Fundacji Batorego oraz Szkoły Głównej Handlowej zauważa, że w marcu 2020 r. badania CBOS pokazywały, że spośród instytucji publicznych policji ufamy najbardziej obok samorządu i wojska. ‒ W ostatnim czasie to zaufanie znacznie się obniżyło głównie przez to, że policja została postawiona w sytuacji egzekwowania różnych zakazów pandemicznych i przymuszana do reagowania na protesty przemocą. Natomiast problem ze zgłaszaniem przestępstw na policję wynika nie tyle z braku zaufania do niej, ile do państwa w ogóle. Trochę na zasadzie ‒ co z tego, że nawet policja zareaguje, skoro później i tak prokuratura czy sąd nie wyegzekwuje sprawiedliwości? ‒ tłumaczy.
‒ Znamienne, że ludzie chętniej zgłaszają kradzieże, włamania niż fakt pobicia ‒ oceniała podczas prezentacji badań Anu Leps, ekspertka ds. polityki karnej z estońskiego ministerstwa sprawiedliwości. Ofiara przemocy, jeśli już gdzieś trafia, to do szpitala. Dlatego, jak przekonują eksperci, te placówki powinny dostać narzędzia pozwalające nie tylko na pomoc medyczną, lecz także prawną.
‒ To badanie powinno być drogowskazem dla całej UE. Unijna strategia na rzecz praw ofiar na lata 2020–2025 ma kilka priorytetów. Pierwszy mówi właśnie o skutecznej komunikacji z ofiarami przestępstw tak, by nie miały obaw przed składaniem zeznań. Dalsze działania powinny skupić się na pomocy grupom osób szczególnie narażonych, gdzie czynnikiem ryzyka jest wiek, płeć, niepełnosprawność, przynależność etniczna czy orientacja seksualna ‒ wylicza mec. Mrowicki. RPO apelował do rządu o implementację tzw. dyrektywy ofiarowej Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej z października 2012 r. Chodzi o wprowadzenie takich przepisów, które pozwolą reagować na indywidualne potrzeby ofiar i sprawią, że każda będzie chroniona, wspierana, informowana i będzie miała dostęp do wymiaru sprawiedliwości niezależnie od narodowości i miejsca zamieszkania w UE. Na razie prace trwają.
Odsetek osób, które doświadczyły przemocy w ciągu ostatnich lat